Zachęceni ofertą Walencji poszukaliśmy podobnego kina w BCN i skorzystaliśmy (choć okazji było więcej, ale i odległość większa), choć strach był, bo napisy po katalońsku, ale język oryginału. "Pax Americana" (2009) to dość typowy obraz anty-amerykańsko-centryczny, ale nikt nie spał. Oferta filmowa była zresztą spora.
Drugą taką przygodą była "Noc żywych trupów" na parkingu multipleksu, po reklamie (free) spodziewaliśmy się oblężenia, a tutaj bez szaleństw, zdaje się maratony złych filmów w Gdańsku gromadzą większą publiczność. No, ale tutaj dawali nawet pop-korn (palomitas!) i robili niezły nastrój poprzez wizerunek szwendającego się "prawdziwego" zombiaka.
Instalacja "cooking science" dla nas raczej niezrozumiała (ej, wszystko po katalońsku?), muzeum narodowe (głównie sztuka średniowieczna i renesansowa) mile mnie rozczarowało ze względu na przekrój i wgląd w następne epoki. Pałac znakomity.
Wciąż zbieramy reklamówki i foldery.
Czysta przyjemność.
Sztuka, nie sztuka, wciąż najbardziej przemawiają do mnie muzea historyczne miast. Chronologia zdarzeń pozwala mi się tam lepiej odnaleźć.
Drugą taką przygodą była "Noc żywych trupów" na parkingu multipleksu, po reklamie (free) spodziewaliśmy się oblężenia, a tutaj bez szaleństw, zdaje się maratony złych filmów w Gdańsku gromadzą większą publiczność. No, ale tutaj dawali nawet pop-korn (palomitas!) i robili niezły nastrój poprzez wizerunek szwendającego się "prawdziwego" zombiaka.
Instalacja "cooking science" dla nas raczej niezrozumiała (ej, wszystko po katalońsku?), muzeum narodowe (głównie sztuka średniowieczna i renesansowa) mile mnie rozczarowało ze względu na przekrój i wgląd w następne epoki. Pałac znakomity.
Wciąż zbieramy reklamówki i foldery.
Czysta przyjemność.
Sztuka, nie sztuka, wciąż najbardziej przemawiają do mnie muzea historyczne miast. Chronologia zdarzeń pozwala mi się tam lepiej odnaleźć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz