wszelkie zarzuty i złe słowa o tej płycie są niesprawiedliwe, może trochę słabiej niż "fisherman's...", ale jest więcej zmian dynamicznych i wciąż fantastycznie zagrane — bardzo lubię tę wykonawczynię; odsłuchuję najnowszą płytę wciąż i jeszcze
fantastyczna pogoda była, jak szedłem kawałkiem "natury": poranny mróz, jezszcze jego oznaki na chaszczach i łące, do tego znakomite orzeźwiające powietrze
przygotowałem mięso do pieczenia — będzie obiad na cały tydzień
potem na miasto, krótka wizyta w empiku (nie zdecydowałem się na kupno przeglądanych pism: lampa, LnŚ, EiS
jedziemy na Stogi, tradycyjny spacer w nadmorskim lesie (zmarzliśmy ciut), już nie ma tych drewnianych chałup na ulicy Tamki, jedna jeszcze stoi przy ul. Zimnej — sympatyczny relikt dawnego budownictwa, podejrzewam, że ludność tam mieszkająca była rdzenniejsza niż centrum miasta, stąd pewnie biedniejsza zabudowa, drewniana, miast ceglanej (nawet na Oruni, Lipcach i św. Wojciechu od dzieciństwa nie widziałem takiego nagromadzenia drewnianych domków niż na Stogach)
odświeżyłem sobie smak portera, pograliśmy w kanastę z matulą, obiad, szablonowe kwestie, ale minęło sympatycznie
wziąłem do domu wypociny pisarskie do archiwizacji — na szczęście niegdyś byłem zapobiegliwy, mam wydruki w kliku kopiach — będzie z czego skanować (niestety cdr z 2000 roku już nie odtwarza — i to by było tyle w temacie niezniszczalnych nośników cyfrowych, phi)
wieczorem w domu zaczęliśmy oglądać "Purpurowe rzeki 3: bractwo wilków" — sympatyczny, bezproblemowy, trzymający w napięciu thriller, stąd obejrzałem go do końca (a Skarbie nie), potem po cichutku słuchałem wyczynów Wojtasa i moich łącznie przelotem
ogólnie z wyobraźni ocena na 5, z realizacji 3+, ale w ogólnym rozrachunku nie ma jakiegoś obciachu, są pewne niedociągnięcia, ale ponieważ my możemy z nimi żyć — to nie stanowi dla nas większego obciążenia — może jeszcze skompresuję jakie elementy wspólne (np. bas ze stopą, albo sekwencje przejść z gitarami)
niedziela pracowita, w końcu jak się obrobiłem (tym razem z robotą pracowniczą), zrobiliśmy lidla, nawpychaliśmy się na obiad, więc został już tylko wieczór: "Purpurowe rzeki 3" obejrzeliśmy wspólnie drugą część, a potem polsko-amerykańską komedię romantyczną "Mała wielka miłość" — o ile muszę się zgodzić, że elementy komediowe były śmieszne, to całość trąciła kupą (po części oczywiście polską: dźwięk, angielski Rojka z myslovitz) — ale w końcu czego można oczekiwać od komedii romantycznych jako gatunku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz