zamierzam uruchomić szpulowca — jestem ciekaw, czy przy naszym przymulonym brzmieniu istnieje jeszcze potrzeba zanieczyszczania dźwięku, ha
przypomniałem sobie, że miałem jeszcze trochę jadu do sieci wpuścić (bokserzy i realizatorzy dźwięku)
była w sobotę wieczorem walka jakiegoś Polaka, wyglądał jak mini wersja Krzysztofa Włodarczyka — i wyglądem i sposobem walki; przez cały czas był atakowany przez przeciwnika, z rzadka odpowiadał, był za wolny, nie miał
pomysłów na walkę, ograniczał się do kliku ciosów; gdyby wysłuchał choć kilku kombinacji, o których mówił podczas relacji Kulej, już byłoby lepiej; coś w tym jednak jest, że boks jest sportem dla inteligentnych (albo cwanych) (vide
"Maywetter" junior, co się cały czas obracał dupą podczas walki z tym rudym angolem, ale jak go załatwił, kiedy angol poszedł do przodu, ten mu sprawił cios, że rudy z rozpędu uderzył łbem w słupek na roku, a potem walnął glebę) — znaczy się: było na co popatrzeć
pomysłów na walkę, ograniczał się do kliku ciosów; gdyby wysłuchał choć kilku kombinacji, o których mówił podczas relacji Kulej, już byłoby lepiej; coś w tym jednak jest, że boks jest sportem dla inteligentnych (albo cwanych) (vide
"Maywetter" junior, co się cały czas obracał dupą podczas walki z tym rudym angolem, ale jak go załatwił, kiedy angol poszedł do przodu, ten mu sprawił cios, że rudy z rozpędu uderzył łbem w słupek na roku, a potem walnął glebę) — znaczy się: było na co popatrzeć
Polak wygrał, moim zdaniem niesprawiedliwie, tak jak tendencyjne i stronnicze były komentarze Kostyry i Kuleja — jakbyśmy zupełnie inną walkę oglądali
***
wywiady z realizatorami ograniczają się do standardowego szablonu: najpierw mówią, że tylko przypadkiem nagrywają (z reguły od młodości, wraz z rozwojem kariery muzycznej — szczęściarze); potem, że sprzętu właściwie nie mają, tylko tak sporadycznie coś wpadnie; następnie sprzęt ten jest wymieniany, co oczywiście oznacza masę rzeczy, o których mogę jedynie w poczytać, bo na oczy w życiu nie zobaczę; z reguły kończą lamentem nad home-recordingiem, że drastycznie obniża jakość muzyki i w dodatku zabiera im pracę i pieniądze
więc człowiek słucha potem zespołu Reverox (na przykład), gdzie nagrano setki ścieżek stopy, basu itd. itd. i owszem nie ma wielkiego obciachu (oprócz brzmienia werbla, które jest smętnie polskie), w miarę brzmi to na modłę zachodnią, jest po angielsku (po co w Polsce?), jest niosący przebój (wiadomo, nagrody, występy, reklama), tyle że od 3 do 6 numeru na myspace (na przykład) robi się nudno, a potem dalej na to samo kopyto; realizacja jest "wzorcowa", ale czerstwa — zamiast r'n'rolla mamy punk rock, a zamiast stylizacji retro (albo innych rozwiązań brzmieniowych) — wspaniałe lata 90. XX wieku
***
***
swoją drogą — nie narzekałbym, gdyby tak samo udało się nagrać kevinów, hi hi
***
więc w kwestii studia — uważam, że społecznie jest niewłaściwe i szkodliwe nagrywanie muzyki za kwotę wyższą od 20 tys. złotych polskich — nie ma to sensu dla sprzedaży 500 sztuk cd, kilkunastu występów i kariery, która na dłuższą metę nie ma szans w polskich mediach — mówię tak, bo oczywiście nie mam takich pieniędzy, ot co!
***
stąd moje niestanne uwielbienie dla home-lo-fi-recordingu — jest taniej!
w dodatku, można robić tak niestworzone rzeczy (patrz: Say Hi To Your Mom — obawiam się, że żaden polski band nie osiągnie tak idealnie dopasowanego brzmienia do właściwości piosenkarskich tego "bendu": "let's talk about
spaceships")
spaceships")
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz