piątek, 13 lipca 2012

ulubieniec codzienności (700)



 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

My łaskawi i Nasza Panująca nie będziemy się oszukiwać, że cokolwiek byłem przygotowany na następującą okoliczność.

Jakby ktoś rzekł kolokwialnie (broń boże nie my) — nie ma co się spuszczać nad liczbą 700. Swoją drogą, trochę tego.

Jako że każda okazja jest dobrą okazją, więc jest okazja na mały foto-remanent. I nie twierdzę, że jest tu wszystko, co powinno się znaleźć, prędzej jest tutaj coś, co kiedyś znaleźć by się musiało, bądź jakkolwiek.

Wczorajsze i przeszłe operacje zostały zwieńczone sukcesem, lewa strona łóżka jest z ponowienia wygodna. Bez wątpliwości. Duża butla skutkuje nieodłącznym wrażeniem i znalazła poczesne miejsce wśród rodzinnych pamiątek. Temperatura ci u nas regularna, lato na wysokości 15 stopni C, ale cóż to jest za lato! Pada tylko dwa razy w tygodniu (raz 3 dni...). Słowem, nieustająca podjarka.

Nie nadużywając słów siusiam śliweczki jest aktualne i bez wątpliwości. Rozłożony między wędzonką a kozim serkiem, nabywając (nie bez trudu i mordęgi) nowych skillsów, zapominając o starych (w końcu jesteśmy przyszłymi zecerami), odnajdując stare długopisy (dzięki Przem), przeglądając stare gazety, kolekcjonując nowe książki, nie nadążając z czytaniem starych, robiąc nowe zdjęcia, kumulując zestawy danych, a co — weźmiemy sobie takie logo na okładkę i co nam zrobicie?, nieuważając, zapominając, nieogarniając, pozostaję, w codzienności, jak zwykle uniżon, i będę. I to jest krzepiące (krzepliwe?).


"Droga prowadząca do Sopotu obsadzona była jeszcze w początkach naszego stulecia starymi lipami. Zlikwidował je czas i bezlitosna ludzka siekiera" — Franciszek Mamuszka, znany krajoznawca i popularyzator.



Brak komentarzy: