wtorek, 2 sierpnia 2011

Przygoda z piosenką (1968)



sobota, 30 lipca
To zjawisko niesłychane dość. Według "Rozwój duchowy a czasy ostateczne" Michała Marciniaka (Wydawnictwo Powrót Do Natury) myślę, że to jest działanie szatana. "(...) systematyczny atak podczas snu jest początkiem zniszczenia życia. Później następuje utrata osobowości i wolności we własnym zachowaniu i kontroli. W ten sposób tłumaczy się całkowite odwrócenie na przykład dobrego męża, który czuje się w pewnym momencie ujęty przez obcą kobietę uciekającą się do szatańskich sztuczek". Oczywiście jest na to rada. "(...) siła egzorcyzmu zawiera się w imieniu Jezusa". Pasjonująca lektura.
A ponadto chciałbym mieć magiczny talizman chroniący przed samoteleportującymi się Żydami. I pomyśleć, że redagowała to i łamała koleżanka zza ścianki.
***
Dzięki temu zjawisku posunąłem "Po wsi" w dalsze rejony z nietypowymi jak na tę płytę rozmieszczeniem i kompresją perkusji. Następnie wybrałem się na pochmurny rynek pochmurnego miasta. Spodziewanych wiśni nie było. Chcąc nie chcąc zakupiłem świeżego dorsza, wędzonego na mokro śledzia, fasolkę, pestki dyni, pietruszkę i rzecz rzadko spotykaną — miętę! Długą spacerową drogą powrotną (tą samą co ostatnio) wróciłem na domowe pielesze. Nototenia! Bardzo niejednoznaczny wyraz. Zatem ponownie mieliśmy wczesny obiad, a wieczorem oryginalną surówkę właśnie z mięty dodatkiem. Nie zaszkodziło. To druga dobra pod rząd.
***
Może trochę odwaliłem fuchę i może jest zbyt metaliczne brzmienie, bo nie mam plastikowej kostki (ale to można wykosić eq), ale machnąłem te 5 basów do ostatnio robionych piosenek Where is Jerry. To jeszcze zrobimy jako podsumowanie etapu "poszukiwania własnej tożsamości" (Who Cares + Kevin Arnold).
Trzeba przyznać, że na chwilę obecną najlepiej wyszedł numer, którego perkusję nagraliśmy niejako przypadkowo i z rozpędu ("Zwrotki"). Gitary i wokale wyszły stricte indie-rockowo i obyło się bez darcia japy, a jest żarliwie. Pozostałe są po prostu bardziej typowe.
***
W dyskusji kogo wybrać starą Meg Ryan czy starego Williama H. Macy, wybrałem kobietę argumentując, że z kobietą można np. zjeść kolację (wtf!?).
***
Przygoda z piosenką (1968) jest jednak słabym filmem, nawet jak na muzyczny, i to podejrzewałem napotykając się jakiś czas temu nań w tv. Zastanawiająca jest "jakość" piosenek (jedynie "Każda miłość jest pierwsza" jest git) i występ w tym przedsięwzięciu Ireny Santor. Barbara Krafftówna jak zwykle znakomita. Ciekawe też czemu, nie śpiewała Raksa, lecz Frąckowiak.

Brak komentarzy: