wtorek, 28 grudnia 2010

świątecznie


środa, 22 grudnia
Zdjęcia z zimówki może nie są porywające (= trudno edytowalne/niewyjściowe), ale za to wesołe. Wesoło też mieliśmy na próbie. A bigos wystawiamy na balkon, żeby ostygł. A oprócz tego niewiele było czasu na inne aktywności. W pracy puchy, a robota zostali.

czwartek, 23 grudnia
Hurra! Dostałem pozwolenie na mecza. I wziąłem dwa. I wszyscy zadowoleni. Jeden już sobie obejrzałem w ramach prezentu świątecznego.
***
Odwilż, padał deszcz, następnie zmroziło. Fantastycznie! Szklanka niesamowita, a samochód spowity lodem. Ostro
***
Sprzedawcy w okolicy chyba przesadzili z cenami za drzewka, donice i stojaki. Wystarczyło się przejść kawałek dalej, gdzie za 40 zeta mieliśmy takie drzewo w donicy, że takiego nie widziałem w mieszkaniu od ponad 10 lat. Śnieg, a potem lód na gałęziach spowodował, że całość ważyła ponad 50 kg. Niosąc to "na ramieniu" miałem wrażenie, że kręgosłup zaraz zrobi trach i że to, co codziennie rano mam po wyrku, to właściwie drobiazg. Na szczęście trafiliśmy na Andrzeja i reszta drogi wozem.
***
Pomysł Pyszczku za zakup krajacza był wyśmienity — czas krojenia sałatki skraca się o 2/3.

piątek, 24 grudnia
Zabajdurzyłem niepotrzebnie za chlebem, z Pyszczku z odkurzaczem. Potem małe coś tam coś tam i w końcu można było się ładnie ubrać. Aj, szkoda, że nie pyknąłem foty. Łosoś (wędzony na zimno) wyśmienity.

sobota-niedziela, 25-26 grudnia
To był dobry pomysł, żeby nie kupować wędlin w masarni w tym roku. Pieczony boczek ok, ale nie miał szansy z bigosem i łososiem. Sporo nadrobiłem zaległych EiS, nawet wypisałem kilka szczegółów. Podciągnęliśmy się w "powrocie do przyszłości" (nigdy nie byłem fanem tego filmu).
***
Pierwszego dnia dosyć odwilżowo i spacer stosunkowo krótki, ale widoki wciąż oszałamiające. Drugiego było ostro z mrozem i wiatrem, aronii na wzgórzu już nie ma, ale owoce dzikiej róży w odosobnieniu wyglądają dość zachęcająco. Wszystkie oblodzone drzewa, krzaki, trawy — czegoś takiego jeszcze nie było. Na przykład delikatne gałęzie brzozy uderzające o siebie niemal jak dzwoneczki.
***
I Hope They Serve Beer in Hell (2009) — wulgarne, ale dobrze oglądalne. W sam raz na święta. Ok, zdjęcia Bridget Powers tu nie umieszczę. "Hangover" jednak bardziej pomysłowe i zabawniejsze.
***
W niedzielę wieczorem mieliśmy ekstra święta, specjalnie z dedykacją dla mnie: "Dr. No" oraz "From Russia with love". A co. (A trzeba przyznać, że brakowało mi już tego. Taka rozłąka była!)

poniedziałek, 27 grudnia
Trochę się zawiesiłem w związku z licznymi zastępstwami. Bardzo szybko zleciało.
***
"Sergio" Columbusa poszedł mocno do przodu. Udało mi się uruchomić nową maszynę i na razie nie wyobrażam sobie bez niej korekcji. Kompresor działa nieco zbyt mocno, ale jest spektakularny. Pierwszy numer, w którym ogarnąłem smyczki. I nawet część wyciszyłem. Zadowolony.
***
Kolejne zaskoczenie: Pyszczku mówi, że oglądamy ten ze śniegiem, tylko po polsku. To lecimy "On Her Majesty's Secret Service". Bombeczka.

Brak komentarzy: