czwartek, 23 grudnia 2010

ciąkasz po stępkim lodzie


środa, 15 grudnia
Wreszcie nadszedł mróz i trzyma wszystko do kupy. Słonecznie. Szałowo.
***
No to teraz coś o mnie.

Środa pomyliła mi się z wtorkiem. ChYcił mróz (-14), więc nie poszedłem na spacer. Nieco większy obiad, a potem zrobiłem obróbkę demo wokali. Solidnie. Pogłosy, szmegesy.
***
Już drugi dzień męczymy się z "Quintetem". Filozofia (?!) tego filmu jest zastanawiająca. Już pal diabli to samo chodzenie po wciąż tych samych nieruchomych ruchomych schodach. Pomysł, że po katastrofie ludzie będą się ubierać w średniowieczne ciuszki: kobiety wyglądają jak królowa Bona, a faceci mają przyklepane poduszki na głowach. Mróz na obrazie nie jest straszny, bo bohaterowie rozbierają się (częściowo) do snu. Psy są szalenie wychowane, bo spokojnie (bardzo spokojnie) zabierają się do jedzenia wyłącznie martwych ludzi. Acha: jest elektryczność, ale nie ma ogrzewania. Muzyka to połączenie syntezatorów z dźwiękami stylizowanymi na muzykę "dawną". Zaś jakie są reguły tytułowej gry, trudno dociec.

czwartek, 16 grudnia
Do mrozu zerwał się wiatr. Co nie przeszkodziło mi kupić Magnusa.
Na razie dla nas najlepsze ciemne piwo.
http://terazpiwo.blogspot.com/2010/06/magnus-browar-jagieo.html
***
Przyjechał dysk! Mamy teraz 500 giga na trzymanie. Ha, "Blade runner" wielkości 11 giga (i tak malutki) aż się chce oglądać.
***
Dograliśmy z Wojtem jakieś szu-szu marakasy i tamburyny do numerów. Ustaliliśmy dwa skróty. Zatem płyta jest cała. Teraz miksowanie. Nawet jak pójdzie źle, to i tak jest już dobrze. (ale strach trochę jest) (taki jak przy ITNON). Wszystko połączone d degustacją piwa. Dobrze.

piątek, 17 grudnia
Mróz trzymie. A my dzisiaj inaczej ubrani, bo wigloza państwowa. Z rana jakoś jak skowronek. Po południu mi przeszło.
***
Wigloza nudna. Ani nie tak szałowo, jak 2 lata temu, ani nawet rozmownie, jak w zeszłym roku. Korzyści — prawie szybko w domu.

sobota, 18 grudnia
Pobudka i dymiemy na spotkanie do parku. Tam z Johnym, Przemasem i jego rodziną biegamy po górkach, skaczemy po śniegu, a Pyszczku jest fotoreporterem. Dobry mróz. Zabawy.
***
Robimy bigos.
***
Zrobiłem stopę i werbel do "dirty sheets". Mam teraz takie maszyny, że sam nie wiem, jak brzmienie sobie wybrać. W ogóle nie trzeba kręcić, bo perkusja brzmi genialnie.
***
Jacob's Ladder (1990), cześć pierwsza. Zaskakujący nas, poważny, interesująco zrealizowany obraz. Na szczęście wszelkie możliwe interpretacje nie przesłaniają oglądywalności filmu. Sceny znakomicie ułożone, bardzo przekonująco zaprezentowane, sugestywne. Brawo.

niedziela, 19 grudnia
Spadło 2 cm i przykryło żółte plamy oraz brązowe zagłębienia w zaspach.
***
O Gortatu już było. O filmie też. O Beefhearcie również.
***
Zatem zebrałem się w sobie i zrobiłem porządek z setką wtyczek, przejrzałem, porozdzielałem, usunąłem nieużywane. Brawo.
***
Domowy fryzjer. Pyszczku zrobiła na cacy. Bardziej brawo.

poniedziałek, 20 grudnia
Była audycja. No proszę:
http://sundayatdevildirt.blogspot.com/2010/12/i-do-not-care-for-winter-sun.html
***
Się przeziębiłem i musiałem za karę pić grzane piwo. Mini zakupy. Zmiksowaliśmy z Endriusem "country" oraz "on days like this". Mieliśmy z ciche 5 minut, ale obyło się bez rozlewu krwi. Jest nie najgorzej, ale coś czuję, że trzeba będzie to podszlifować. Angielski w coverze lepiej niż w autorskiej piosence, bo było z czego zrzynać. Wróciwszy do domu, byłem znacznie zmęczony.

wtorek, 21 grudnia
No, gardziołko pobolewało, zatem korzystając z okazji umówiliśmy się na środę. A wieczór spędziłem pracowicie i satysfakcjonująco. "Village" Columbusa brzmi jak ma brzmieć. Łatwa robota, nawet podgrubiłem trochę parówki, będzie grać lepiej niż w oryginale. Tak maszyna powiedziała. Perkusja jak malowanie. Np. werbel w "Sergio " fantastycznie. Akurat tutaj trzeba było ciemnego, niskiego brzmienia. Wydaje mi się, że głośniej słyszę niż kiedyś, bo muszę ściszać dotychczasowe ustawienia potencjometrów.

Sean Connery is James Bond
a Paul Newman is Harper
Dwa filmy to jeszcze nie seria, a szkoda. Harper (1966) to klasyka "czarnego" technicoloru. Znakomite aktorstwo, kryminalna intryga, stylowa muzyka, nostalgia lat 60., przeurocze możliwości techniczne filmowania w tamtym czasie no i Paul Newman. Prywatny detektyw na miarę nowych czasów. Tak, Jake Gittes wygląda przy Lew Harperze karykaturalnie.

No to wesołych!


Brak komentarzy: