sobota, 1 marca 2008

wolny time

nooooo
wolna sobota!!
Wracając do remanentu tygodniowego, we wtorek nastawiliśmy wino jabłkowe, tradycyjny jabłecznik; ostatnio mi zasmakowało - wyszło prawie jak cydr bez gazowania.
W czwartek już miałem się zasypiać, kiedy w tv poleciał film "THING" - a, wiadomo, że czegoś takiego nie można opuszczać.
Niestety, w piątek, kiedy już miałem caaalutki wieczór na tv, nic nie przykuło mojej uwagi. Co prawda leciał "El Condor" z LEE VAN CLEEFEM, do którego mam sentyment, ale mnie nie wzięło.



W piątek wieczór nie było hiszpana, ponieważ Luis pojechał na pogrzeb rodzinny; poszedłem więc na kosza; rewelacji nie było; zresztą od dzieciństwa gracz ze mnie żaden - brak jednak tej koorydynacji ruchowej.
Szukając zdjęcia Raymonda trafiłem na taki link:
http://melancholia.typepad.com/melancholia/2007/07/1001-books-yo-2.html
Nie wydaje mi się, żeby było coś, co rzeczywiście muszę przeczytać, ale podsumowania zawsze na mnie robią wrażenie.
Dawno nie miałem wolnej soboty. Pewną, niedawną tradycją jest, że chadzam do masarni po zestaw wędlin i mięs na tydzień. Potem obowiązkowa jajecznica, kawa i na miasto!
Czas wolny z reguły zajmuje mi grzebanie w plikach muzycznych. Dziś mam wolne, na razie płyta Wojtasa jest w odpowiednim stanie. Czekamy na wokale. Potem będzie wycieczka do Lidla. I czas wolny. W końcu, czy trzeba robić coś?

Brak komentarzy: