wtorek, 11 marca 2008

piątek i sobota

No i zanim przejdę do wydarzeń dnia.Teraz patrzę na lekkoatletyczne mistrzostwa świata w Walencji. Prawdą jest, że królowa sportu została zdetronizowana. Monika Pyrek 4,70, nie przekroczyła 4,75. Lekkaatletyka nie jest medialna, a herosi, jak caryca tyczki czy Stefan Holm to nie bokserzy czy tenisiści.

Kuszczak sprokurował karnego, dostał czerwoną kartkę i ManU przegrał w półfinale pucharu. Ale sytuacja nie wyglądała tak na dramatycznie dla Polaka klarowną. Karny wyglądał na wyciągnięty z pół kapelusza. Po prostu Milan Baros trafił go kolanem w głowę i się przewrócił. Ot, zdarza się; taka drużyna jak ManU powinna po prostu strzelić 3 bramki. Ale fakt, że Borucowi zdarzają się takie wpadki tylko na zadupiu, zaś Kuszczak jak już zagra, to coś mu się przytrafi — niech lepiej nie gra jako pierwszy bramkarz reprezentacji.


Legia przegrała z Zagłębiem Sosnowiec (!), ale bardziej na wyobraźnię działa wynik meczu Arki. Na chwilę przed końcem wynik brzmiał 1-2. Myślę sobie: cieniasy, przegrać u siebie. Później patrzę, skończyło się 3-2. Myślę - przekręt. Opis meczu długo nie pojawiał się na telegazecie. W końcu patrzę, piewrszy karny w 91 minucie, drugi w 94 minucie meczu + czerwona kartka dla przeciwników. I jak tutaj nie węszyć podstępu? Zobaczymy poniedziałkowe gazety.
Skoczkowie w dal mają fajnie odciśnięte przyrodzenia. No a Murzyni mają najlepiej umięśnione tyłki.
Komentatorem jest Chmara. Imienia nie pomnę. Sebastian. Pamietam, że miałem łzy w oczach, kiedy zdobywał złoty medal w 10-boju. Oj, kiedy to było. Wikipedia?
Piatek zakończył się tradycyjnie i bez nerwów. Lekcje będą. Rozmowa o św. Walentym kulała, test był trudny, ale nie przejmując się ściągaliśmy i rozwiązywaliśmy wspólnie. Pilsner Urguel - rozlewany w Polsce - NIESTETY - czuć, że żeniony. Ale jeszcze bardziej żenujący był reklamowany obraz "Pan i Pani Smith". Żałosna strzelanina, którą fatalnie się oglądało. Lara Croft wychudzona potwornie. Aż dziwne, że taki chłopak, jak Brad Pitt się z nią zadał, szczególnie, że ta zabawia się w jakimś masowym szale adopcji cudzych dzieci.
Sobota rano bez zmian. Następnie wypad na miasto. Poszliśmy z matulą do multikina na "Mgłę". No cóż, mi nawet podobała się ta "Mgła" telewizyjna sprzed kilku lat. A ten film bardzo mi się podobał, ze względu na drżenia horrorowem jak i napięcie wywołane relacjami międzyludzkimi. Zakończenie nieco banalne, ale samemu seansowi niczego nie brakowało oprócz piwa i popcornu.
Szczególnie też lubię reklamy filmów. Wcale mi nie przeszkadza, że trwają ponad kwadrans. Filmy "10,000 BC", "Sierociniec" i "Nieuchwytny" zapowiadały się bardzo atrakcyjnie.


Duże kino to jednak robi swoje podczas oglądania filmów. Dobra rozrywka.
Sztampa, sztampa, standard. Proste życie — proste przyjemności. Nawet nie jesteśmy klasycznymi mieszczanami tylko mieszkańcami blokowiska.

Brak komentarzy: