czwartek, 20 września 2018

2018.09.19 - rajd, po prostu rajd



ależ to było olśnienie (!) podczas szybkiego lunchu ulicą Bieszczadzką (nomen omen), kiedy w czas się zmieściłem, by odnaleźć wejście do przygodowego wąwozu, a jednocześnie znaleźć skrót do niego
więc wychodzę i jeszcze jest lato (trwało tak aż do nocy, bo ramiona zupełnie się przyzwyczaiły do ruchu i chłodu)
zbiorniki retencyjne wraz z tym, gdzie stoją jedyne domy, dla których "bawiłbym się" w przeprowadzkę (na google maps zbiornik II, czyli I, wciąż w budowie, a drzewa wyglądają jak kłębki miękkiego materiału)
pierwszy odcinek pośpiesznie = trzeba zdążyć do sklepu
P&P w tym rejonie niezwykle drogi, zaś pustki na sklepie wyraźnie pokazują jego może nie upadek (ech, co się stało z moim stoiskiem mięsnym intermarche!) ile zupełnie opuszczenie przez klientelę
na szczęście najgroźniejszy fragment jest na samym początku = paradoksalnie łatwiej przejechać to skrzyżowanie pod obwodnicą na rowerze
i już jestemy na trasie
do szlaku co prawda jeszcze kawałek, a i ruch samochodowy większy niż w dawnych czasach, ale słonecznie i przygodowo (sklep spożywczy z lodami, któeego już nie ma) (niespodzianka: bar w Otominie czynny)
niebieskim (bo czarny był niedawno), i to był nowy fragment lasu, było i podmokłe obniżenie (świetny strumyk), była i wieś Smęgorzyno


polska wieś, trochę, ohydna, częściowo betonowa, w jednej "zagrodzie" bardzo niezwykłe zabudowanie, jak na miejsce w którym się znajduje (foto nie ma, bo patrzyli)
na szczęście Kartuską idzie się tylko chwilę, potem łącznie z czarnym mijając wspaniałe ulice: Metalowców, Montażystów, Betoniarzy zaraz obok Świętego Brata Alberta, a kończąc niemal na Snycerzy (kiedy oni snycerza na oczy widzieli!)
jeden problem przyszłościowy = iPOD się wykańcza po 2 godzinach, czyli co, walkmana mam wziąć?
drugi mniej istotny, po 2 godzinach robi się ciemnawo, by w końcu ściemnieć
fragment koło PKM, też obeznany, bo tam w końcu idzie zielony


w Dolinie Strzyży już nie wiedziałem czy idę zielonym czy niebieskim, bo kolory nieodróżnialne, ale ludzie do diaska ze świecącymi z daleka gigantycznie czołówkami = w lesie w nocy wszystko widać/słychać, nawet moje dziecko wie, że kiedy idziesz po miękkim, znaczy się zszedłeś ze ścieżki
profilaktycznie zmodyfikowałem trasę na żółtą, łatwiej się dostać do Potokowej, niż błądzić przez Matemblewo i przekraczać Słowackiego, a tam byłem już w domu, przecież z Niedźwiednika to już można na kolanach wracać
uświadomiłem sobie, że w tym roku nadrobiłem 5-letnie zaległości w szlakach!
kiedy po 4 godzinach meldowałem się w domciu, w nieco zbyt luźnych butach jak na takie wycieczki, miałem pewność, że właściwie nie ma miejsca, gdzie moje chude kośpyry nie dałby by rady przejść, dobry prognostyk na nadchodzące




Brak komentarzy: