wtorek, 13 października 2015

1–12.09.2015



1 września, wtorek

zatę Żono ma

dzieciaki do szkół
sikanie o 5:30, co ciut zaszkodziło na sen
wróciło lato, z rana 22 stopnie
***
zapuszczam inne filtry na szukanie i znajduję smaczki na dusty:

Ultraista — Ultraista (Temporary Residence, 2012) NM- $4.99
(bo tutaj nazwiska!), czyli żeński Thom Yorke

CSS (Cansei De Ser Sexy) — Donkey (Sub Pop, 2008) NM- $6.99
brazylijskie Pixies z odrobiną elektro

L'Altra — Different Days (Hefty, 2005) NM- 2LP $6.99
miłe elektroniunio (http://pitchfork.com/reviews/albums/4652-different-days/), to co chciał robić ten zespół z Oliwy i kilka takich innych, albo takie slow-core

Yacht — I Believe In You. Your Magic Is Real. (Marriage, 2007) NM- $6.99
trudno mi opisać (http://pitchfork.com/reviews/albums/10154-i-believe-in-you-your-magic-is-real/), elektro, a numer "Don't Stay In Bed" jakby gdzieś słyszalny

***
ale upalec, aż chciałoby się jasne piwo na trawie
chleb kupiony
przychodzę, a tam nikogo nie ma
ale wolność nie trwała długo
już nie chciało mi się na dwór, więc przebujaliśmy wieczór
***
wieczorne dobrze + źle (jedzenie) = tradycyjnie
i niepotrzebnie podlewałem (ta burza w nocy)
ale piwo dobrze smakuje na świeżym powietrzu
jest oddech
i z dłuższą chwilą do spokojnego snu


2 września, środa

zatę Żono ma

Zmarł Oliver Sacks — "Mężczyzna, który pomylił żonę z kapeluszem" — czytałem art o nim jakiś czas temu
***
hałas w nocy (grzmoty + padający deszcz, który szkodzi na ciągłość snu)
rano chłodno, bus się popsuł
***
problemy techniczne z remontem kuchni w tyrce = niepożądane kontakty z górą
a zupa skisła
***
boże, z kim ja jadłem śniadanie!
***
dzisiaj bez zakupów, bez płyt, nic się nie dzieje

chłopcy z U.N.C.L.E. mają 8 filmów:

To Trap a Spy (1964) — jest
The Spy with My Face (1965)
One Spy Too Many (1966) — widziałem!
One of Our Spies Is Missing (1966)
The Spy in the Green Hat (1966) — jest
The Karate Killers (1967)
The Helicopter Spies (1968) — idzie
How to Steal the World (1968) – jest
***
był pochlej i najebka i obżarko
a zacząłem od inter i paczkomatu
potem szlachecki spacer zaparkowy, z ciepłymi skrzydełkami kurczaka, hah, nie robiłem tego od roku, wtedy też rosły dzikie jeżyny na poboczach, ponieważ miałem jeszcze czas, to wspiąłem się na górkę, rosną w słońcu jabłka ze starego sadu
***
we Wrzeszczu widziałem walec, nawet 2 x
oczywiście grało nam się dobrze dobre numery
graliśmy z Johnym w ping-pong!
nagrywać nagrywać
***
przy wieczornej peregrynacji po ciemku obejrzałem jeszcze śmigającą PKMkę, ładnie
zrobił się nastrój na
The Lion in Winter (1968)
a nie na jakieś wesołe filmy czy pogaduszki
praca praca
zasnąłem
***
acha
nielegalne jedzenie bułek z kiełbasą niedźwiedzią jest takie ekscytujące


3 września, czwartek

zatę Żono ma

wstałem
zdrowy
***
więcej skrętu kiszek wywołują u mnie maile itp.
ale już ja się rozpiszę!
***
dzisiaj w pracy gruszki
***
acha, pojechałem na wro bez opóźnień
poleżakowaliśmy, dziecko goniło kota, z zaangażowaniem, zabawne
w domu trochę karmienia, potem bujałem się nic nie robiąc
***
wieczorne z karmieniem wyjątkowo ekstra
wczesny sen = dużo wieczoru
trza było umyć włosy i z tego nicnierobienia obejrzałem godzinę nba, wysłałem e-mail
sen, już taki jesienny



4 września, piątek

zatę Żono ma

już dzisiaj chłodno (15) na moje krótkie spodenki
***
będę miał dużo gruszek
może wino?
***
za drugim podejściem muzyka
William Loose — Vixen
okazała się bardzo chillowa i miła
***
pozałatwiałem kilka spraw, biorę się za następne
***
xls_14 właśnie zszedł z playlisty
***
wow,
środa, 6 stycznia 2010
wpisałem, że:

Ale to nam podsunęło myśl, że powienien powstać film, w którym wszyscy wciąż jeszcze żyjący bohaterowie naszej filmowej młodośći powinni zapobiec światowej katastrofie (w grę wchodzą tacy "seryjni"). W drużynie A wystąpiliby:
Arnold Schwarzenegger
Sylwester Stallone
McGyver
Chuck Norris
Bruce Willis
Jean Claude Van-Damme
Jackie Chan
Policjanci z Miami
Godzilla
jako trzech mędrców agenci 007 — Connery, Moore, Brosnan (sorki Dalton)
i nie byłaby to jakaś liga dżentelmenów.
Taaa, taki film to bym obejrzał.
***
cóż to tam mogło być w piątek, prócz tego, że wypogodziło się?
wracałem z torbą gruszek oraz wiązanką pomarańczowych róż
chyba wywózkowałem się na spacer
***
wieczorne były udane, a Ty wyręczyłaś mnie w obieraniu gruszek, kiedy bawiłem się pdfami
potem gotowanie i słoikowanie
do snu 0:30, a pierwsze karmienie już 0:50


5 września, sobota

zatę Żono ma

jednako, dyżurowanie było udane, łącznie z porankiem (chyba)
popsuło się dopiero w ciągu dnia (nieudany spacer, jedzeniu nasze dziecko mówi stanowcze NIE)
***
oglądaliśmy nowe płyty (zaległe dwie paczki), fajne są, fajne
dwa piwa i pieczeń wypadły dobrze, tak dobrze, że drzemałem w aucie tak jak dziecko na powrocie (45 min)
wdrapywanie się numerem jeden aktywności życiowej
***
zamieniłaś mnie na zasypianie, żebym mógł machnąć pdfy
po czym po piwie ściągnąłem szklanę truskawkowego i ta mieszanka była świetna do snu


6 września, niedziela

zatę Żono ma

dyżurowanie było dobre, choć wstaliśmy wcześnie
niby trzeba było doliczyć tę niechętną kaszkę z rana, ale cała reszta dnia znowu nie, aż do posuniętego dramatu = dużo wycia
***
zaznaczę dobrą jajecznicę
***
Ty poszłaś na spacer ok. 12, a ja wtedy "bawiłem się" w pdfy, co zakończyłem o jakiejś 19 (z przerwami)
***
przerywnikiem w najbardziej ciężkiej części dnia był pyszny obiad, który zrobiłaś z bakłażanami na ostro (te przyprawy weselne) oraz wybranie 80 zdjęć (a może to było już w sobotę?)
***
acha, godzina 20 snu na dworze, gdzie jednak zmarzłem, ale wiele palm odsłuchałem
***
oglądaliśmy trochę nba (Kyrie rzuca 56 pkt.), słuchaliśmy hip-hopu
wieczorne
te były etapowe
zaczął się okres pionizacji do szczebelek, zatem 7 razy, potem jedzenie, skoro człowiek się już zmęczył
***
nauczony wczorajszym doświadczeniem ściągnąłem truskawkę (Wojt wpadaj, bo chyba szybko zejdzie)
i już zrobiło się znowu późno



7 września, poniedziałek

zatę Żono ma

uff, morderczy weekend, praca na dwa etaty, tego drugiego i pół nie było, bo padało
widzę już książkę w tunelu, ale dzisiejszy deszcz mi nie poprawia nastroju, dobrze, że znowu dorwałem się do książki
***
zrobiłem sobie dzień prawie wolny, musiałem
taki potrącony dzisiaj byłem
odrobiem trochę rzeczy (notka), musiałem zrzucić foty z komórki, bo znowu pełna
That Man in Istanbul (1964)
dwa obiady
***
postanowiłem jeszcze w ulewie zaliczyć biedrę, piwa nie było
kawa na wro, dziecko tak se
***
to jednak choroba lokomocyjna tam na tylnym siedzeniu
wieczór sprawił się dobrze, wędrowanie, wykręcenie łóżeczka
i wtedy!
krawędź łóżeczka jeszcze wyżej, ale pierwsze i drugie powstanie z pionizowaniem
ogromny wysiłek
***
tymczasem po nieudanej próbie z kaszką mleko po chwili poszło sprawnie i zasypianie również
hej!
***
Tomek trochę przesadził, a ja miałem nawet czas na:
The Last Days on Mars (2013)
sf w miarę ok, ale zbyt wcześnie wyjechali z horrorem
sprawdziłem te pdfy i znowu za późno do snu



8 września, wtorek

zatę Żono ma

dziecko w nocy nadrabia dzienne niejedzenie — przecież ważniejsze są sprawy, imperator!
***
dzisiaj nie pada
***
w tyrze jak zawsze, i jeszcze jakże ważne ujednolicanie rycin
***
no i po Palmyrze
widziałem te foty, że nie zawsze im się udaje odciąć, oddzielić głowę, dziwne, że rżną "swoich"
i te dzieci
człowiek czyta te książki i nawet nie musi strzelać samobója, bo ludzkość zrobi to za niego
kruchość kruchość
***
sobie człowiek nie pooglądał, bo wiadomo
Fraulein Doktor (1969)
OSS 117 se dechaine (1963)
OSS 117 Takes a Vacation (1970)
Fury in Marrakesh (1966)
z ostatnich do listy
***
wracam, a w domu niespodzianka, jeno że mnie nie dotyczy
jedzenia nie było (jakieś stare resztki), ale bawiliśmy się stopami
kawa
potem wybywasz a ja wysyłam pdfy
trochę tak cicho było, nic się nie działo
ja ze swoją smutną obwisłą dupą, Ty niegłodny, ale nienajedzony
ożywcze było włączenie płyty — coś zaczęło się dziać!
That Man in Istanbul (1965)
muzyka jest bardzo groove, pewnie lepsza niż film, choć ten ze względów przygodowych na razie daje radę
myślę potem, dziecko, kurwa, nie będziemy przecież tak siedzieć przez godzinę (jeszcze!) skoro wierszyk już przeczytany i skoro nie bawimy się w toczenie zgniłego jabłuszka, ileż można gryźć kable
ale w końcu leżymy, przechodzimy nad tułowiem, robimy miny i akcje z brodą, są uśmiechy, co podobno nie zdarza się od trzech dni
***
wieczorne normalnie, mleko bez dramatu też się trochę udało
zasypianie błyskawiczne
***
dokończyłem książkę w kiblu (arcydzieło czytadlane)
walę ciemnego van pura
doobejrzałem
The Last Days on Mars (2013)
wszystkie rozwiązania fabularne nie ratują filmu, ale przynajmniej źle się skończył, hej
do snu 20 min, ale mieliśmy przerywniki dziecięce
chyba z zimna przebudziłem się wcześniej


9 września, środa

zatę Żono ma

nie będzie najebki
Janet L. Abu-Lughod — Europa na peryferiach. Średniowieczny system-świat w latach 1250–1350 (2012)***
discogs wysłał Fat History Month bez ponaglania
***
na śniadanie dwie parówki i bułka w połowie z musikiem
wybornie
***
wciąż otumaniony, ale może dzisiaj uda się wykręcić od robienia na stówe
***
w nba tak nic się nie dzieje, że czytam nawet komentarze pod postami
***
włączyłem się w nastrój sentymentalny (spacerniak)
ale pizza na wro super (wiele razy powtórzyć wyraz "pizza" dla udokumentowania jej ukontentowania)
w gazecie o nowej ksiażce tego FR o trudnym nazwisku
dziecko jeszcze nie super
***
ale po powrocie bawiliśmy się nienajgorzej
dzięki Twoim dobrym radom przeżyłem podróż
wieczorne z jedzeniem ok
proces zasypiania: 3 x pełne powstanie, 4 x cząstkowe
w końcu dziecko się zmęczyło i o 21 byłem "wolny"
***
odcinek zmęczyliśmy — fatalna jest ta 3 seria
polecany przez Q
Turbo Kid (2015)
jest chyba za bardzo tru w post-punkowej konwencji kina lat 80., by się bardzo podobał, choć docenić można


10 września, czwartek

zatę Żono ma

już od rana mi ciśnienie podnieśli, dobrze, że śniadanie dobre
i nie trzeba płyt kupować
w oczekiwaniu na durne poprawki mam chwilę
wczoraj zrobiłem sobie większą — należało mi się
***
teraz xls emo, więc pasuje do tej pierwszej jesieni i mgły porannej (spacerniak)
***
przerabianie zaległych postów pod kątem filmów (to akurat pasjonujące)
***
tak, wczoraj myślałem chwilę o tym, że powinienem wypisać składowe (typu: pogoda, sen, dziecko, kaseta), które oznaczać jeno +/-
ale w końcu to ja rozpływam się w codzienności, fuks, że nie piszę o stolcu
brakuje mi tutaj radości, śmiechów i żartów, ale jakoś to straciłem po drodze, żałuję, z rzadka stać mnie na żart z języka, czerstwy, ale jednak
***
The Corrupt Ones (1967) (Elke Sommer)
***
Chris Nieratko, Komórka z laserem
***
zrobiłem sobie 20 minut przyjemności w terenie z Braniewem
potem trochę na aferę, ale poszliśmy z młodym na działkę
ono, to dziecko, takie ostrożne jest = nie schodzi z koca
a trawa nam się rozbujała po tych deszczach
wyrywaliśmy razem chwasty, i jeszcze jeżyny zostały, fajno było
acha, pani rąbnęli jabłka a nam aronie
***
wieczorne i karmienie ok
tym razem nie ja usypiałem, bo pdfy sprawdzałem (po tym podniesionym ciśnieniu z rana — z tego potem będzie ta niewydolność serca)
***
aaaa, racja, zrzucony pilot przestał działać = koniec z ogladaniem filmów
mnóstwo muzy z WPRB
czytam i zasypiam


11 września, piątek

zatę Żono ma

wstawanie ze zgryzem, ale śniadanie z musikiem
ach, no i spacerniak
książka jest przegadana i napisana fatalnie (o interpunkcji — nawet ja! — nie wspomnę)
jedynie idea jest ok
***
ulga do mnie przychodzi, jak finiszuję z książką sporo przed 16:20 i jeszcze jest czas na dokończenie
biedra zaliczona
***
ciepło się dzisiaj zrobiło
***
wykorzystałem to ciut, a pod sam koniec dnia (kiedy człek już witał się z gąską) rozwalili mój misterny plan, o podnoszeniu ciśnienia nie wspomnę
pojechałem z nimi równo po bandzie, a potem nie odbierałem tel.
no ale psze państwa, z następną książką to wam zależy, nie mi (ale snu nie miałem zbyt spokojnego)
***
zatem wro z pełnym full obiadem (ale zapomniałem o kawie)
a potem jeszcze na UG, by przekazać wydruki do korekty, człowiek wciąż w pracy
***
to chyba tego wieczoru wepchałem się na kompa i zabawiałem się niczym, ale 2 ha przy necie + piwo + truskawka rozluźnia, hej
***
wyciągałem sobie mp3 Pontiak, Chokebore i Basement, po czym doszedłem do wniosku, że cała moja próba ustalenia brzmienia perki jest na nic, super! jest piątek!
***
no i pojedziemy sobie na wycieczkę z Jerzym


12 września, sobota

zatę Żono ma

noc była bardzo dobra z dyżurowaniem
wcześniejsze wstawanie, więc drzemka ok. 11 przerwana domofonem
***
czas spacerowania z babcią przerobiłem kosząc i grabiąc, przez chwilę było bardzo estetycznie na działce
***
pyszny obiad (zupa gulaszowa) zrobiłaś
potem załatwiłaś spacer, a ja załatwiłem "swoje" kable spod stolika, ach jak tam czysto = i wobec czego cały tamten kącik przestał budzić zainteresowanie dziecka
ale uff, cały sprzęt wciąż gra
***
wieczorem był mecz w kosza Polska-Hiszpania, oglądałem, bo dobrze sobie radzili przez 3 kwarty
***
wieczorne i zasypianie — nie pamiętam, więc pewnie dobrze
dokończyliśmy "House of Cards" 3, ale to był słaby sezon, jakkolwiek zawieszone chamsko zakończenie oznacza niejako konieczność zajrzenia do kolejnej




Brak komentarzy: