20 września, niedziela
zatę Żono ma
rankiem trochę dramatów, kiedy dziecko chciało się obrócić na lewą stronę, ale nie mogło, a przecież mogło na prawą, ale nie chciało
***
wymagany był południowy spacer — zaliczyłem
potem powiozłem dziecko na słoneczną jeszcze działkę
przyszłyście tam, kiedy już posialiśmy trawę na kawałku trzeciego poziomu i przyniosłyście krople deszczu
***
na obiad wczorajsza pizza i grochówka
następnie spacerowy rajd do biedry i konieczne zakupy, gdzie złapała nas straszna ulewa, ładnie było
***
dieta naszego dziecka: sznurówki — smak przygody
***
wieczorem było nudno, aż w końcu było można zacząć wieczorne z dzieckiem + proces zasypiania
nie pamiętam czy godzinne męczarnie były w niedzielę czy poniedziałek
w każdym razie mieliśmy czas dla siebie, Beyonce, a ja na Fuckin Despair
takie małe spełnienie
21 września, poniedziałek
zatę Żono ma
to był ten dzień z niemieckim profesorem (zmarzłem), kiedy się okazało, że już 12, a ja dopiero zaczynam pracować i odsłaniać nieprzeczytane wiadomości (70)
***
nie było grania Umpy, więc zająłem się okładką, co było nawet ożywcze
zapomniałaś o imieninach
piliśmy truskawkowe
22 września, wtorek
zatę Żono ma
dzisiaj przynajmniej zjadłem parówkę i wszystkie inne dobre rzeczy
ten cały zestaw jedzeniowy powtórzyłem na wro
pewnie ten krótki spacerniak, jeszcze letnio-jesienny, tak na mnie wpłynął
odkryłem wzgórze z kamlotem, z którego to kamulca rozpościera się ładny widok na zbiornik retencyjny i okolice
***
Foreign Exchange (1970)
uuuu, słaba jakość
***
w domu już tylko oczekiwanie na wieczorne, 23 pionizacje do zasypiania i bawię się w okładkę ciąg dalszy
23 września, środa
zatę Żono ma
nie będzie dzisiaj najebki, masz faks, jednostronny
chłodno dzisiaj, a jak poprzez bankomat nie zdążyłem na 162, to 262 jechał właśnie te 20 minut od pętli
za to parówka na śniadanie wciąż jara
***
no, było wieczorne odsłuchiwanie Mudhoney oraz Deerhunter — nie kupiłem
a, bo najebka też była, tylko bez obżarstwa
pewnie zacząłem od tego, że zlewałem wino po tym, jak już dziecko machnęło 34 pionizacje
***
było netowanie, nowa płyta Deerhunter, teledyski dwa, oraz okazało się, że grają w Berlę
i umówiliśmy się z Jerzym na sobotę, bo się zwolniło
24 września, czwartek
zatę Żono ma
***
The Spy Killer (1969)
iiii, ale jakość!
***
no wstawanie nie było może wyjątkowe, ale praca w pracy postawiła mnie na nogi jak trza
= zapierdalałem
***
cóż tam było wieczorem, któż to wie
25 września, piątek
zatę Żono ma
pewnie było zgrzanie i nerwy, ale odłożyłem niemal wszystko na poniedziałek
niech akceptują
***
w piątek już siedziałaś na wro, ale bez dziadków, i ja tam dojechałem, i duży obiad wszamałem
z czego najbardziej byłem zachwycony sałatą
***
jak tam z powrotem było, kto wie
w nocy dostałem wolne, przygotowałem się na jutro (wiadro, nożyk, termos, budzik, rozkład)
***
hitem dnia było, że załatwiłaś nam pilot, yei!
życie zaczyna się od nowa
i jeszcze foto z empiku
26 września, sobota
zatę Żono ma
skoro musiałem wstać o 5:30, no to przebudziłem się o 3:44
udało się zasnąć
***
wstawanie po ciemku, herbata, kanapki i szlus
przypomniało mi się, jak kiedyś jechaliśmy na te kajaki, co to jednak nie wyszły
Kaszuby rankiem wspaniale
pierwsze zwiedzanie terenu, choć z początku nieśmiale, ale poskutkowało prawie pełnymi wiadrami koźlaków i prawdziwków, było trochę cięcia i przedzierania się przez drzewka, ja zawsze wolniej (po co się spieszyć)
i już była satysfakcja
***
śniadanie
drugi przelot, nie wiem, po co w sumie zbierałem te maślaki (owo nienasycenie), potem wspaniałe zbocze, aż zmachaliśmy się, wstało słońce, wyjątkowa forma zbierania tych dorodnych okazów
już się nawet zmęczyłem, uznałem, że starczy
postój na rydze i leżenie na mchu
a, nie dodałem, że muchomory wszędzie ślicznie wyglądały
***
już schodziliśmy, kiedy jeszcze jeden las
w końcu też coś znalazłem
"jeszcze jednego prawdziwka bym chciał"
za to ja dopełniłem koszyk 3 gigantami obok sterty gruzu i brzózek
grzybobranie życia
***
w domu jeszcze przepakowanie, grill w pełnym słońcu,
ech życie wypoczyn
nadoiłem się piwa, jeszcze rundka dookoła domku, z czterema wróciłem
***
powrót, wszyscy śpią
potem się zaczęło, i jeszcze wieczorna obróbka
dużurowanie, ale fajnie było
27 września, niedziela
zatę Żono ma
szczególnie miło rano
mimo że podczas jedzenia jajecznicy z grzybami dziecko upadło
normalka
***
był poranny spacer z palmą i Staccato
i grzybiarze wciąż wracali, w ogóle słonecznie (wczoraj to dopiero piękny dzień był!)
***
potem robiliśmy objazdówkę Stogi/wro/os.mm/
gdzie zostawialiśmy grzyby albo obżeraliśmy się tortami
***
na wro leciał ostatni Indiana Jones
na os.mm byłem na spacerze do intera, gdzie podjadłem i narobiłem zakupów
jazda ślimakiem, z przepiękną barwą światła, jakie padało na wzgórze Oruni Górnej, ekstra, widok podobnie, jak ostatnio tamtędy zjeżdżałem
***
w domu, po wieczornych, uzbrojony w dwa piwa do nocy machaliśmy grzyby w takich i innych opcjach, a wymienię:
czyszczenie do suszenia (sobota)
obieranie maślaków i zasłowikowanie ich (sobota)
zupa grzybowa
farsz z kozaków do ciasta francuskiego
uduszone grzyby (podgrzybki i inne mniejsze) do kaszy gryczanej
parę prawdziwków w innej zalewie
pocięcie reszty do suszenia
***
marudziłem, ale tak mam
28 września, poniedziałek
zatę Żono ma
dzień próby (był taki film)
ach racja, jeszcze w niedzielę w nocy się znerwiłem, ale posłałem maila, co o tym myślę
dokończyliśmy (nadludzkim wysiłkiem) książkę (w chuj poprawek) i prawie poszła
ekspresowo zrobiliśmy pismo i ono poszło definitywnie
kolejne posłałem, a następnego dnia szczęście miałem
***
pewnie bez spacerniaka, bo i tak później, a na 19 w domu
gdzie odebraliśmy album (dziękujemy Rafał) (achy, ochy)
potykaliśmy się o wieczorne i wyjście (gdzie i tak byłem spóźniony) (= kwas w piwnicy)
pobiegłem przez las 20 min
***
chyba ze 2 lata nie miałem gitary w ręce
zapomniałem jak się gra oraz co się gra
powolutku powolutku zaczęło nam (wszystkim) coś świtać
ponieważ jest wygłuszone (Juliusz), to wszyscy grają 3 razy głośniej
przypomniałem sobie moje własne, ulubione, wypracowane brzmienie gitary i pieca,
prehistoria
***
padało mocno jak wracałem do domu
a Ty zrobiłaś grzyby w słoiki, wspaniale
już i tak noc była
30 września, środa
zatę Żono ma
no kurwa wreszcie się skończyło, wpisywałem się do bazy za zaległe dni 3 godziny
***
kupiłem bilety, teraz pora na pociąg
przeczytałem bieżące
zjadłem obfite śniadanie oraz wczorajszą grzybnię, został mi gruszkowiec grzybowy
pokrojone pomidory czekają, a ja już jestem pełen
czytam "Psią trawkę"
mimo że "Europy na peryferiach" został mi kawałek (10 s.) do domu, ta, ja w domu przeczytam
bo nie chciało mi się dźwigać (dzisiaj środowa najebka), a już zacząłem fragmentami wcześniej, więc chcę się wywiedzieć, co w tym kryminale
zaliczyłem dusty (wrzuciłem coś do przesłuchu w domu na przyszłość) (jasne)
nawet nie mam po co iść do biedry, choć zapomniałem wczoraj musli
to może bym teraz popracował?
***
https://pistonspoland.wordpress.com/
tutaj ładnie się pisze, więc pewnie będę częściej
***
mam nadzieję na dalszą część Napoleona Solo, który jest strasznie klasowy, że ach, stąd dopiero teraz rozumiem plakat "The Venetian Affair"
w Polsce chyba brak tego aktora, tam musiał być jakiś szał
***
Perfume Genius — Too Bright (2014)
odnalazłem sobie
***
To Trap a Spy
Luciana Paluzzi już pokazała co ma i jaka jest zła w filmie 01
***
jakoś tak nie miałem czasu na wzruszenia, choć park owszem był
fota też była, jesień w parku dopiero się zaczyna
wrócił przystanek, a ja aż sobie pobiegłem
***
życie (ŻYCIE) atakuje dziećmi i pracą, więc zaczęliśmy tak minorowo (ja chyba nie dożyję takich spraw)
granie i zmyliśmy się o 20
***
znowu biegłem, a potem znowu biegłem
niby byłem o 20:30 i odłożyłem (kilkanaście razy) dziecko do snu, ale potem też zasnąłem do 21:30, więc nic z tego nie było, a jak wstałem, to się okazało, że połowa alkoholu wyparowała — bez sensu
***
popakowaliśmy się na jutro i siup, padłem
1 października, czwartek
zatę Żono ma
jesteś z rana zła, bo dziecko o 6
a ono zawsze się cieszy, kiedy mnie widzi, w głos
bluza mi zatęchła a budzik nie obudził
ale szczęśliwie już go miałem w dłoni w oczekiwaniu
***
muszę tutaj burdel ogarnąć
bo że czeka mnie wiele winyli do odrzucenia to fajnie
***
wzruszyłem się, czytając art. o Reggie Millerze (przypomniało się 30 na 30)
***
oki, posprzątałem z biurka za pół roku
to może teraz do pracy?
***
słaba nowa Lana del Rey
jedynka Wolfmother ma już 10 lat!
odsłuch turntable
***
odhaczyłem 950. pozycję
***
2 października, piątek
zatę Żono ma
problemy te nieogarnialne dla mnie, na razie są poza moim zasięgiem, moim jest tylko 60 groszy na bułkę — udało się!
spacerniak i już w pracy, drugi budzi zadzwonił jak trza
plecak cięższy, ale będą zajęcia, cieszę się, że już mam zaplanowane przejazdy
wczoraj mnie to męczyło
no i bez dolegliwości, mimo późnego położenia się, to pewnie przez to zaangażowanie katalogownicze, jej
***
Mission to Caracas (1965) DVD
jakość tych DVD jest nieco naciągana, no ale
***
To Trap a Spy
miewa bardzo poważne momenty, zwłaszcza przemówień, a Vaughn jest taki serio
no chyba że sobie przeuroczo żartuje, mam wrażenie, że kobiety z nim grające są autentycznie pod wrażeniem
i do tego JAWS!
zaraz po mega scenie w elektrowni
ojej, wzruszyłem się ślicznym, bezpiecznym, rodzinnym zakończeniem
***
Rameses III — I Could Not Love You More (2009)
nie okazało się moją miłością
ale taki krążek na El-muzykę przydałby mi się w sam raz
taka relaksacyjna
"ludzie zanurzeni w technicznym brzmieniu nieświadomie odnajdują wspólną płaszczyznę porozumienia, a związane z tym emocji ugruntowują poczucie wspólnoty i harmonii — ich czakry harmonizują się"
ok, a bez żartów, to jest tutaj psycho-folk Dreamend, który już zrobił wyrwę w moim wymiarze odczuwania, więc jest genialnie chwilami
...
2 paszteciki w cenie jednego
krótkie spodnie
...
kosz
...
(tu są te kropki, w które miałem wpisać wizytowanie w szpitalu)
...
od jakiegoś czasu, w pijackiej fazie wymieniam się z chłopakami mp3 i teledyskami, bo jednak nagranie Ampacity nie przekonuje nas, podobnie jak STERYLNOŚĆ realizacji w radiu Gdańsk, ciekawe jak na tym wyjdziemy
***
jakby wieczór kawalerski, którego nie miałem — było w nim wszystko jakby, katalogowanie, smutne płyty, piwo i film już na zjazd