środa, 13 sierpnia 2014

Odcinek z okularniakiem/spacerniakiem


to była ta puszysta ryba onegdaj
11 lipca, piątek

My drogi i Miłościwie Nam Panująca na gościnnych występach.

Nastrój piątkowy, przygotowany na popołudniowy spacerniak. Lato, kaseta, pomysł na letnie odcinki: zaraz będę zabierał się do wypisywania, hej!
***
Na razie nie bawię się w ulubioną czynność życiową, za to po kolei odrabiam najlepszego twórcę ost. I tak przez całe życie.
***
Łał! Ustawili googla na całą ulicę Raduńską koło parku. I jest tam dom, którego właśnie nie ma. Co nie znaczy, że nie będę tamtędy chodził.
***
Z przeglądu/przesłuchu:
Monte Walsh (1970) — zainspirowany ost nawet mógłbym obejrzeć, choć do westernów mnie wcale nie ciągnie.
***
Zatem już stanął w blokach i ruszył. Co prawda nie było tego wymarzonego lata, jakie sobie wymyśliłem, ale wszędzie zdążyłem. W out-lecie mógłbym spędzić upojne przedpołudnie, ale tym razem tylko przebieżka. Taki suplement do pożegnania zielonych sneakersów. (siorb, siorb). Okulista znowu postraszył (ale grunt, że był, bo nie miałem komóry). Ecie-pecie w tym out-lecie. To zdaje się było pokłosie długich wycieczek powakacyjnych, kiedy z rozpędu trzeba było gdzieś łazić długo i daleko w to lato.
Piotr/Paweł wyglądają na zupełnie opuszczonych, drogich jak zawsze i wyposażonych jak zawsze. Nieustający dylemat, czy warto za piwo płacić 3,5 zeta per butelka. Zasadniczo nie, ale jest lato (= jeszcze wydajemy pieniądze), tanie piwo zawsze pod blokiem, większy wybór (= a czemu by nie spróbować), po powrocie wszystko (albo prawie wszystko) wydaje się takie tanie. Zatem raz ciemne i raz jasne. To drugie było takie paskudne, że jej. Jabłonowa i inne wynalazki, człowiek się nigdy nie nauczy.
Trochę rozbudowali, co trochę dyskomfortuje (to już nie jest pusta dzicz), ale widziałem i upał i orła, i ciek wodny i koźlaki, trochę górek z piachu zostało (one były takie niebezpieczne), dwa zbiorniki retencyjne również. Dzika ścieżka już nie jest dzika, ale to nie było dla mnie nowością (nie palą już ognisk), jeżdżą rowerzyści/odkrywcy, są chmury, zza chmur bóg przesyła promienie, jest gdzie sikać.
To była bardzo porządna pętla, gdzieniegdzie zostały stare trakty. Pewnie niedługo przytną łopiany i zrobią wycinkę traw, obecnie ciężko byłoby pójść z majową wycieczką po chaszczach, acz przecież dało się.
A co, przeskoczyłem przez strumyk, a nieszczęście zaraz potem — dziadkowy sandał dał sobie na luz z jednym paskiem. Trzeba się będzie wybrać do prawdziwego szewca!
***
Te śliwki (Węgierki z LnŚ) dobrze piszą, potem je wypiszę, ten odcinek nie był straszny, dojście z pętlą do fortów, teatry "grają". Czyli to już ta pora nadeszła, leci leci. Rachu ciachu, buzi buzi i wracamy do domu wozem. Odcinek na dobranoc, niczego nam nie zakończyli, będzie drugi sezon, spoko. Pokazujesz prezenty bardzo udane.
***
Kolejna "wygrana" licytacja i niedługo będzie w końcu ten plakat.
I już miałem obejrzeć porządnie, po ludzku, zgodnie z piątkiem, film długometrażowy, kiedy zapadła decyzja — szokujące!
***
Ok, niech będzie budowanie od podstaw, rzeczywiście Miami rokuje gorzej, ale sądziłem, że jednak będzie supergrupa w Houston, a tymczasem dziwny układ pieniężny dla Bosha (który co najwyżej na 3 opcję się nadaje). Teraz ruszyła lawina transferów, co jest bardzo ekscytujące, dlatego też odsłuchałem pierwszą nocną palmę ever, nieco natrudziłem się z drugim sezonem i o przyzwoitej 2:30 do snu. Czasy, czasy.
***
Poszło w dobre ręce, a kolor tylko na początku jest prawdziwy, potem szop nie chciał wykontrastować normalnie.

 
 



Brak komentarzy: