17 maja, piątek
My drogi i Miłościwie Nam Panująca poświęciliśmy część myśli sformułowaniu: DYSTRYBUCJA JELENI WE WŁOSZECH.
Rano chorzy, wieczorem zmęczeni. Mediolan (albo mieszkanie) dają nam się we znaki. GOMORRA, Roberto Saviano (2006) jest bardziej przerażająca niż film, który nie był pogodną rozrywką. Wstajesz godzinę później niż zazwyczaj (10), choć i tak nie przychodzi to łatwo.
Chore gardło, mi przynajmniej mija po jedzeniu, piciu i czynnościach związanych ze zwiedzaniem. Jednak wybieramy się na miasto. Muzeum Historii Naturalnej. Wcześniej zahaczamy, gdzie za cenę 6E są tabletki do ssania — miętowe (nie trzeba myć zębów).
Wychodzi słońce, zaczyna się robić ciepło (foto parczne). Hurra. Wchodzimy, zostawiamy plecak i idziemy do kamieni i kryształów. Okazało się, że muzeum jest duże i jest dużo zwiedzania. Za dużo! Kamienie niektóre śliczne, ładne kolory, kształty. Takich jeszcze widzieliśmy.
Sala dotycząca początków człowieka: homo erectus obok czy przed?
Coś wielkiego: szkielety dinozaurów.
Sporo fosilów, skamieniałych skamielin, szkieletów pre-zwierząt.
Motyle, robale i inne żuki w gablotach — ale to akurat już widzeliśmy.
Następnie przeszliśmy do wypychanych zwierząt, ptaków (czy to zwierzęta?) i innych z podziałką na kontynenty, patrz: okapi, łoś, żubr.
Rym zwierzęcy:
Łoś,
to jest ktoś.
Do tego wizualizacja środowisk, modele 3D, niektóre z nich bardzo udane. Dużo tego dużo. Potem jeszcze zwierzęta Włoch, a nawet okolic Mediolanu. Bardzo takie same jak nasze.
Odpoczywamy na ławce, jemy kanapkę, opalam stopy, nie będzie przesiadki w metrze.
Pytanie na piątek: jak powstaje RICOTTA?
Kupujemy bilety 10-przejazdowe, zahaczamy o C (sałata, prosciutto, ricotta fresca, piwo, pierś z kurczaka, lody), które zostawiamy w domu i idziemy na spacer po dzielni. Nic specjalnego, ale wszędzie pizzerie/bary/kaffeterie oraz pralnie.
Sklep UPIM (miau) ma słabe ciuchy, ale kilka produktów użytku domowego git. Będzie na zakupy przed wyjazdem. A w kiosku to mają DVD (podwójne) 007 z Rogerem Moorem!
Na kolację ryż z kurczakiem w sosie z karczochów. Wszystko zrobiło nam się bardzo dobrze. Oraz wino oraz programy kulinarne (mimo że mięso nie chciało mi się pokroić). Odpoczywamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz