Nie oglądałem, bo miałem lepsze wspomnienia do roboty. I dodatkowe emocje nie były mi potrzebne. I wstawać mi się nie chciało. Potem se obejrzę. Tegorocznie inna formuła, jedni karnie, inni bezkarnie, i niemal bezzwłocznie. Foto nr 1: gdyby nie Ray, nie byłoby meczu nr 7 — oczywiste.
Finały dorównywały temperaturą tym z dzieciństwa (weź np. NYK-Houston), bo czerwiec i prawdziwe lato.
Mecz nr 7 finału wschodu to już była pewna groźba, która może się spełnić za rok. Na razie jeszcze chłopaki zbierają szlify, się okaże, czy dobudują (West). Detronizacja, zgodnie z tradycją dojrzewania, może nastąpić wkrótce. Emocje były i centrzy się trafiali.
Kiedy już się okazało, że "Big Three" jeszcze żyje, nadeszła pora na "zemstę". To zawszeć jest jakaś zagadka, historyjka.
Najnudniejsze i najłatwiejsze finały dla Spurs (kiedy LeBron pokonał w pojedynkę MOICH — he, he — Pistons). Rozpoczęli! Kilka klasycznych zestawów na początek (jak się bawić, to się bawić).
No i wiadomo jak było przed wojną — było różnie. Była okupacja, było... Osobiście cieszyłem się z występów tego kolorowego chłopaka (to się nazywa trafić z zatrudnieniem) — Christopher Claus "Chris" Andersen nicknamed "Birdman".
Następnie bohater nr 1, człowiek znikąd (nieprawda), od pucybuta do prawie mvp, kolekcjoner trójczyn — Danny Green.
Nie wypada nie wspomnieć o innych ważnych personach, którzy, w większości przypadków się postarali, np. taki Michael Lloyd Miller, którego zgon ogłoszono zbyt wcześnie, a uratował (dla karnych: to ten białas). Krystyna (można nie lubić, ale trochę obrony było), Timmy (nie będzie teraz piątego tytułu), Tony od Evy Longorii (z Chalmersem), Khawi, Manu (dobrze, że tylko jeden mecz mu wyszedł), no dziadków z ławki w tym odcinku nie obsługujemy, chociaż Boris Diaw zaskoczył fachowców.
Mistrz ciętej riposty (takie zdjęcie na wzruszenie) (bo to chyba sympatyczny dziadek jest, widziałem filmik) (http://www.mvp-magazyn.pl/wp-content/uploads/2013/05/gregg.gif) (http://www.mvp-magazyn.pl/imponderabilia-i-empiria-stan-van-gundy-behind-the-back/) kontra drugi najbardziej znany Filipińczyk i wcale nie przydupas Brylantynowego.
Podsumowując, jedno z pytań było: Will Shane Battier reemerge? W ciągu finałów nie wyglądało — aż do meczu nr 7.
Gif, jak gif, czemu że bo nie:
Na koniec sól, zioło, brzydkie wyrazy i historia tego obronionego (z trudem bo z wysiłkiem) mistrzostwa. Ray Allen dobrze przeniósł swoje talenta:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz