18 czerwca, wtorek
My drogi i Miłościwie Nam Panująca zakupiamy ważne bilety i staramy się o ważne noclegi na wschodnich rubieżach.
Dokańczam inne, rano nawet popadywa, a w nocy są burze. W Kronosie niezmiennie buchalteria i wyliczenia wrzodów. Odsłuchałem mecz nr 5 i cząber — taki kwiatek. Z okazji niepowatrzalne wybraliśmy się, po drodze lody na patyku, na oglądanie nowych budynków. Znakomite miejsce do picia piwa.
Więc zespoły na potem, teraz idą domy studenckie w obróbkę. Pieczeń, zupa, kotlet schabowy, surówki z młodej zielonej kapusty z koperkiem rewelacyjne.
==============================
19 czerwca, środa
Odcinek z niemaniem próby i uniwersytetem w ponowieniu
My drogi i Miłościwie Nam Panująca dojeżdżamy wieczorem i mamy pierwsze koty za sobą.
Pessoa "publicystyczny" i prozą o wiele bardziej. Potem kręcimy aferę z domami studenckimi, chyba mamy zaklepane, o ile się pani nie pomyliło w kalendarzu. Robię i dokańczam (się nawet udaje, część zostawiam na jutro). Tam jest 3—3, więc będzie mecz nr 7. Owszem, myślałem o tym rano, ale nie na tyle, żeby wstawać w nocy. Co do czwartkowej — jeszcze nie wiem.
Tymczasem miało być Bon Jovi i miała być próba, ale nie wyszło ani z tego ani z tego, przyłapała mnie ta wieść w barze nad plackami ziemniaczanymi i kotletem mielonym. Zatem słowo się rzekło — zakupy: sałata, rabarbar, piwo i czekoladki. I nowy rożek nr 2. Też dobry. Leżę i się smyrgam po. Po Twoim powrocie mamy chytry plan i jedziemy na kampus (nie wsiądę z tobą do auta, dopóki nie nauczysz się jeździć, najlepiej innym wozem) (to chyba nie było tak) (nie do końca). Wsiadamy, jedziemy, włączam wycieraczki, bo nagle mam 4 ręce. Parę zakrętów na pełnym gazie, starty i hamowania na dobre kiwanie głowami. No ale nie zagasło ani razu i żyjemy. Dobra nasza.
Obejrzeliśmy obrazki z książki Tomka. (a potem był sen!)
My drogi i Miłościwie Nam Panująca zakupiamy ważne bilety i staramy się o ważne noclegi na wschodnich rubieżach.
Dokańczam inne, rano nawet popadywa, a w nocy są burze. W Kronosie niezmiennie buchalteria i wyliczenia wrzodów. Odsłuchałem mecz nr 5 i cząber — taki kwiatek. Z okazji niepowatrzalne wybraliśmy się, po drodze lody na patyku, na oglądanie nowych budynków. Znakomite miejsce do picia piwa.
Więc zespoły na potem, teraz idą domy studenckie w obróbkę. Pieczeń, zupa, kotlet schabowy, surówki z młodej zielonej kapusty z koperkiem rewelacyjne.
==============================
19 czerwca, środa
Odcinek z niemaniem próby i uniwersytetem w ponowieniu
My drogi i Miłościwie Nam Panująca dojeżdżamy wieczorem i mamy pierwsze koty za sobą.
Pessoa "publicystyczny" i prozą o wiele bardziej. Potem kręcimy aferę z domami studenckimi, chyba mamy zaklepane, o ile się pani nie pomyliło w kalendarzu. Robię i dokańczam (się nawet udaje, część zostawiam na jutro). Tam jest 3—3, więc będzie mecz nr 7. Owszem, myślałem o tym rano, ale nie na tyle, żeby wstawać w nocy. Co do czwartkowej — jeszcze nie wiem.
Tymczasem miało być Bon Jovi i miała być próba, ale nie wyszło ani z tego ani z tego, przyłapała mnie ta wieść w barze nad plackami ziemniaczanymi i kotletem mielonym. Zatem słowo się rzekło — zakupy: sałata, rabarbar, piwo i czekoladki. I nowy rożek nr 2. Też dobry. Leżę i się smyrgam po. Po Twoim powrocie mamy chytry plan i jedziemy na kampus (nie wsiądę z tobą do auta, dopóki nie nauczysz się jeździć, najlepiej innym wozem) (to chyba nie było tak) (nie do końca). Wsiadamy, jedziemy, włączam wycieraczki, bo nagle mam 4 ręce. Parę zakrętów na pełnym gazie, starty i hamowania na dobre kiwanie głowami. No ale nie zagasło ani razu i żyjemy. Dobra nasza.
Obejrzeliśmy obrazki z książki Tomka. (a potem był sen!)