środa, 11 lipca 2012

zagadka wszechświata



My noszący plecak i Jaśnie Panująca Nam nie będziemy ukrywać, że wszystko (wszystko?) zdążyłem zgapić już wczoraj, więc nie będzie niespodzianką, że styrany po pracy (raz), podążyłem do coraz bardziej opuszczonego/abandoned sklepu (to wpływ nieodpowiednich spotkań w pracy), gdzie zakupiłem kilka wymamionych wędlin lepszej jakości/quality (dwa), po czym szczęśliwie (bo nieszczęśliwie 162 właśnie mi uciekł) skierowałem się szybciunio przez Gdańsk/Danzig, następnie zaliczone dwa postoje z przeładowaniem (trzy), czyli sklep nr 2 oraz bankomat/Geldautomat, wreszcie zapakowanie sprzętu grającego, na żadnym leżącym policjancie nie wybiliśmy szybki (w przeciwieństwie do rzutu wolnego), groźny pies, i już jesteśmy (cztery), a potem relaks, nawet wiedziałem co gram, nawet brzmienie mi to podpasowuje, lekki crunch/schrupać, dwie połowy zaliczone, "tell me" wciąż wzruszające, ba, houston mamy problem (potem potem), ale żeby człowiek miał tylko takie problemy, atmosfera tramwajowa niezmienna, chyba sam zacznę się stosować, tv out — macież zadowolona, wieniec makowy równie smaczny + dodatkowa konsumpcja wędlin przed snem (nieładnie), rozpakowanie, przepakowanie, zapakowanie, więc kiedy kompletnie styrany (to już chyba pięć) (no ej, ale czemu już bez odzewu), kładę się spać na moim szalenie wygodnym, odpowiednio twardym i odpowiednio miękkim, dużym, szerokim wyrze, to dlaczego śpię na lewej jego stronie tylko?

 

Brak komentarzy: