wtorek, 17 lipca 2012

FETA a może Gormenghast



13 lipca, piątek

My jaśni i Miłościwie Panująca odbyliśmy krótką wyprawę na okoliczności. Zeppelin okazał sie fizdrygałką. Ptactwo niespecjalnie spektakularne, ale jak trochę nagiąć wyobraźnię i posłużyć się
 


to nawet daje radę. Jednym słowem:

Gormenghast

Kto wie, może jednak trzeba zajrzeć do kultowej części. W końcu, jak już się znalazło to: http://www.mervynpeake.org/gormenghast/



Ale trafił się bonus, teatr gimnastyczny, że tak się wyrażę, sprawne, budzące podziw, zachwyt co poniektórych, strach u takich, co należałoby zabić, niekłamaną radość u dzieci. (nie)Stety, nawet nie wiem, co to było.

Żabi kruk nam wypiękniał, nie, żeby kiedyś wyglądał źle, bo wolałem starą wersję, ale rewitalizacja wodna wskazana. Do tego klepisko i zapach schroniska — pamiętać i wykorzystać przy najbliższej nadarzającej się okazji.

Giżycko wita nas coraz bardziej, mapy już się rwą do jazdy, plany zostały zaplanowane, pobudki wczesne także + odrobina negocjacji. Z różnych innych pobudek obejrzeliśmy niezbyt celne ujęcia bioder, trochę techno i to by było na tyle. Acha, pamiętać, by to sobie zgrać, mimo wszystko.


Chris Watson — El Tren Fantasma (2011) — ależ koncept!


Brak komentarzy: