czwartek, 9 czerwca 2011

Pan Teodor


wtorek, 7 czerwca

Przez chwilę poczułem się jak w prawie cywilizowanym kraju, miałem trochę czasu, więc po posiłku udałem się do wrzeszczańskiego parku, którego nie odwiedzałem od czasu ukradkowych spotkań spożywczych z czasów technikum, a tam miłe zaskoczenie, nie dość, że ludzie spokojnie na ławkach, to jeszcze elegancko porozsiadali się na trawnikach.
Do cywilizacji brakowało jeszcze swobodnego spożywania niskoprocentowego alkoholu po posiłku (cydr rulez); ale i tak było niemal niemal. Leci Eco dwa. Ale jest bardziej polityczny i doczesny (ówczesny), wobec czego bardziej hermetyczny aktualnie.
***
Mój tygodniowy plan zajęć mógłby się znaleźć jako wzorzec w Sevres. Te same miejsca, te same persony. Dzięki temu wiem na przykład, że pani w masarni mi się roztyła. Stałość i bezpieczeństwo. Umiarkowanie w jedzeniu i piciu. Żadnych niebezpiecznych zawirowań topograficzno-emocjonalnych. No, tak trzymać!

środa, 8 czerwca
Otwarcie sezonu na górce.
***
Jak spokojnie i sympatycznie przed burzą. Włączamy sobie Today Is The Day.
***
Dzienniki Parnickiego są niezwykłe. Dość napisać, że gdyby nie fragmenty o pisaniu, to równie dokładne zapiski można by znaleźć u księgowego. Ale oni nie piszą pamiętników. I w tym rzecz.
***
Tekst jest tak męsko dwuznacznie ładny, że nie mogłem, go nie skopiować.

Wojt: "Ahh, uwielbiam jak mnie tak zaskakujesz,..."


(nooo, potem się wszystko wyjaśnia)


"...bardzo fajnie kopnąłeś kompozycje, pomysł z puszczeniem gitary z intra po vocal trafiony w 100%".


Ale ładnie.

***
Z cyklu z kim wybrałbyś się na górkę (Carmella Bing):


Brak komentarzy: