czwartek, 5 sierpnia
Ponieważ Johny nie mógł na próbę, zatem zrobiłem przegląd dvd 007. Kilku mi brakuje. Trzeba coś z tym koniecznie zrobić. I chyba nawet oglądałem kosza Polska-Portugalia, gdzie Gortat jednak jest trochę drewniany.
piątek, 6 sierpnia
Dziś mam taki dzień, że słucham: Hammock — Maybe They Will Sing For Us Tomorrow (2008), czego normalnie bym nie słuchał, bo to ambient.
Pogoda ledwo, bo ledwo, ale dała radę. Kto miał skrewić, to skrewił, za to Tomek był tego wieczoru nie do zdarcia. Obtańcował nas na parkiecie prawie 10 partii pod rząd, a później jeszcze kilka, latał w powietrzu (ale to Jerzy zrobił pivot), był Air Tomkiem, King Kong Tomkiem i Tomkiem The Dream. Ja tym razem nie szalałem, raz zaatakowałem szczęką czyjś bark, zaś na koniec załatwił mnie cios w kolano (Tomek The Worm). Co było dla mnie zaskoczeniem, to że mimo niesprzyjającej aury, asfalt był ciepły i suchy. Aż zdało mi się, że mógłbym tam jeszcze poleżeć.
Ale tak jak mi się zdawało, po dwudniowych dolegliwościach wszystko się wyrównało i zdrów chłopak.
Zaś pod noc obejrzałem sobie mecz Chicago-Detroit, kiedy MJ zmierzał po swój pierwszy pierścionek. To było definitywne zakończenie lat 80. w nba, i początek nowej ery. Bad Boys przegrali w finale konfrencji 0-4. Dość, że zrobili swoje wcześniej. Tak mi się nawet pamięta: Mark Aguirre, Joe Dumars, James Edwards, Vinnie Johnson, Bill Laimbeer, Dennis Rodman, John Salley, Isiah Thomas. Podczas meczu Bulls niemal ich roznieśli, choć początek jeszcze nie zapowiadał takiej przewagi. Pistons, podczas relacji tv nazywani klubem 30 (co w gruncie rzeczy oznaczało, że najmłodsi mieli ponad 30 lat), nie mieli już szans. Ale grali brudno. W pierwszej kwarcie były 4 techniczne. Rodman już niemal poza akcją pchnął Pippena w widzów — bez konsekwencji. Starsi koledzy jechali po młodszych. W połowie ostatniej kwarty, kiedy przewaga była już znacząca, Chuck Daly powoli ściągał graczy pierwszej piątki, ci zaś, wspólnie z kibicami fetowali team spirit, a kibice dziękowali za dwa mistrzostwa, po czym, bodaj 14 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry, podstawowi gracze ostentacyjnie opuścili salę, rzecz jasna nie zaszczycając zwycięzców jakimkolwiek gestem. Bad Boys.
Ponieważ Johny nie mógł na próbę, zatem zrobiłem przegląd dvd 007. Kilku mi brakuje. Trzeba coś z tym koniecznie zrobić. I chyba nawet oglądałem kosza Polska-Portugalia, gdzie Gortat jednak jest trochę drewniany.
piątek, 6 sierpnia
Dziś mam taki dzień, że słucham: Hammock — Maybe They Will Sing For Us Tomorrow (2008), czego normalnie bym nie słuchał, bo to ambient.
Pogoda ledwo, bo ledwo, ale dała radę. Kto miał skrewić, to skrewił, za to Tomek był tego wieczoru nie do zdarcia. Obtańcował nas na parkiecie prawie 10 partii pod rząd, a później jeszcze kilka, latał w powietrzu (ale to Jerzy zrobił pivot), był Air Tomkiem, King Kong Tomkiem i Tomkiem The Dream. Ja tym razem nie szalałem, raz zaatakowałem szczęką czyjś bark, zaś na koniec załatwił mnie cios w kolano (Tomek The Worm). Co było dla mnie zaskoczeniem, to że mimo niesprzyjającej aury, asfalt był ciepły i suchy. Aż zdało mi się, że mógłbym tam jeszcze poleżeć.
Ale tak jak mi się zdawało, po dwudniowych dolegliwościach wszystko się wyrównało i zdrów chłopak.
Zaś pod noc obejrzałem sobie mecz Chicago-Detroit, kiedy MJ zmierzał po swój pierwszy pierścionek. To było definitywne zakończenie lat 80. w nba, i początek nowej ery. Bad Boys przegrali w finale konfrencji 0-4. Dość, że zrobili swoje wcześniej. Tak mi się nawet pamięta: Mark Aguirre, Joe Dumars, James Edwards, Vinnie Johnson, Bill Laimbeer, Dennis Rodman, John Salley, Isiah Thomas. Podczas meczu Bulls niemal ich roznieśli, choć początek jeszcze nie zapowiadał takiej przewagi. Pistons, podczas relacji tv nazywani klubem 30 (co w gruncie rzeczy oznaczało, że najmłodsi mieli ponad 30 lat), nie mieli już szans. Ale grali brudno. W pierwszej kwarcie były 4 techniczne. Rodman już niemal poza akcją pchnął Pippena w widzów — bez konsekwencji. Starsi koledzy jechali po młodszych. W połowie ostatniej kwarty, kiedy przewaga była już znacząca, Chuck Daly powoli ściągał graczy pierwszej piątki, ci zaś, wspólnie z kibicami fetowali team spirit, a kibice dziękowali za dwa mistrzostwa, po czym, bodaj 14 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry, podstawowi gracze ostentacyjnie opuścili salę, rzecz jasna nie zaszczycając zwycięzców jakimkolwiek gestem. Bad Boys.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz