od poniedziałku no po prostu jestem zajebany robotą, nawet nie mam kiedy tego wsadzić
po południu pracowałem nad columbusem
we wtorek umówiłem się z Wojtkiem, a co, jak nagrywać — to nagrywać: polecieliśmy resztę gitar oraz kilka wokali do poprawki; nie wiem, jak teraz, ale w sali na słuchawkach stoner-rockowy fragment wręcz przypalał zelówki
bez próby, więc obrabiałem pliki Wojtka
we czwartek kosz — choć mnie to specjalnie jakoś nie rozluźniło, było nas tylko 3, grałem nieczysto, więc miałem wyrzuty sumienia
we czwartek kosz — choć mnie to specjalnie jakoś nie rozluźniło, było nas tylko 3, grałem nieczysto, więc miałem wyrzuty sumienia
w ramach terapii uspokajającej zarzuciłem "live and let die" z hiszpańskimi napisami — to działa
jane seymour już zawsze zostanie dr queen
piątek relaks i "skarb narodów 2" angielsko-hiszpańskie — emocje podobne do Indiany Jones IV, oczywiście to już nie to samo
piątek relaks i "skarb narodów 2" angielsko-hiszpańskie — emocje podobne do Indiany Jones IV, oczywiście to już nie to samo
diane kruger - podobno najpiekniejsza kobieta świata
w sobotę, 13 września zabawiałem się z "my best enemy", a zapomniałem o urodzinach lubej — ale wtopa; przyszły Drabenty, w ramach rozrywki oglądaliśmy "atak glonów" i "zemstę szitów", na koniec "suburban girl" — zwyczajna papka z zapitym Alec'iem Baldwinem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz