czwartek, 28 lutego 2008

wtorek i środek

We wtorek jedliśmy z Endriusem pizzę i robiliśmy piloty do nowej płyty kevinów. Przy okazji strzeliłem fragmencik piosenki "Tyłeczek" mocno inspirowanej WILCO oraz tekstami 50 Centa.
Mieliśmy z Endriusem niezłą bekę stosując vocoder a la CHER. Poszedł w pilocie na drugą zwrotkę "Swelli". Na razie perkusja — bez obrabiania — brzmi obiecująco.
Jest już nowa strona myspace JAK ZWAŁ TAK ZWAŁ, ultra-hiciarskiego kolektywu małoletnich szansonistek. Pisałem na kolanie teksty i śpiewałem bez plujki, czego efekty można usłyszeć (http://www.myspace.com/jztz).
Gitara 12-strunowa Defil jest prawie taka jak moja, tyle, że moja nie ma oryginalnej plastkowej płytki. Nie stroi, ale za to robi wrażenie. Można na niej imitować dźwięki mandoliny.

We środę Johny tradycyjnie dał ciała, jak od kliku lat, hi hi, ale ponieważ ma go dużo, więc niczego na razie nie brakuje. Próba kevinowa prawie zgodnie z planem. Pojechaliśmy z "Tyłeczkiem" oraz kilkoma już śmiganymi numerami. Nicolas zawnioskował przyniesienie recordera na próbę, co by zarejestrować te drugie gitary, aby nie uciekły z pamięci.

Polska wygrała z Estonią 2-0, ale grali sami młodzi, jakoś trudno mi identyfikować się z reprezentacją, w której nie ma Boruca, Żurawia czy Krzynka. Jerzy napisał, że nikt się nie wyróżnił.




Z serii czytelnik poleca:

Bill Bryson, Zapiski z wielkiego kraju.


Książka jest lekka, zabawna, dobrze się ją czyta, dzięki formie krótkich felietonów. Fragment o niszczarce jest naprawdę porywający.


JAK SIĘ DOBRZE BAWIĆ W DOMU
Jednakże są w amerykańskim życiu pewne rzeczy tak cudowne, że samemu ciężko mi się oprzeć. Bez wątpienia prym wiedzie niszczarka do śmieci. Niszczarka do śmieci jest wszystkim, czym oszczędzające wysiłku urządzenie być powinno, a tak rzadko bywa. Jest głośna, zabawna, nadzwyczajnie niebezpieczna i tak zadziwiająco dobra w tym, co robi, że nie możesz sobie
wyobrazić, jak wcześniej dawałeś sobie bez niej radę. Gdyby 18 miesięcy temu ktoś spytał mnie, jakie są szanse na to, że wkrótce moim ulubionym zajęciem będzie umieszczanie wybranych obiektów w dziurze w kuchennym zlewie, roześmiałbym mu się w twarz.
Nigdy przedtem nie miałem niszczarki do śmieci, tak więc uczę się jej wytrzymałości drogą prób i błędów. Chińskie pałeczki dają chyba najżywszy odgłos (nie jest to oczywiście polecane), natomiast skórki melona dają najbogatszy, głeboki dźwięk i są szybko "połykane".
Fusy od kawy w dużej ilości najpewniej dadzą nam "efekt Wezuwiusza", choć ze zrozumiałych względów lepiej nie podchodzić do tego trudnego zadania, dopóki żona nie wyjedzie na cały dzień, i warto mieć pod ręką mopa i drabinę.
Najbardziej podniecającą przygodą z niszczarką do śmieci jest oczywiście to, kiedy się zatka i trzeba będzie sięgnąć, żeby ją odetkać, wiedząc, że w każdej chwili może wrócić do życia i zmienić twą rękę z pozytecznego narzędzia chwytnego w kikucik. To dopiero nazywa się życie na krawędzi.

********
Dziennik-ziewnik ma wyłącznie przypominać mi o tragicznych okolicznościach umykających niepamiętnie dni. W końcu nie samą pracą żyje człowiek. A piersi kobiet...., no, do miłego jutra z miłym obrazkiem.

Brak komentarzy: