sobota, 17 grudnia 2011

party time



środa, 14 grudnia

Pierwszy szok urodzinowy mija. Trochę grzebiemy jeszcze w mule. Kałużyński i Raczek coś tam zapodają. W sam raz na tramwaj. Przejażdżka tłoczna. Kaska, rekolekcje i jazda z powrotem. Stogi nocą rulez.
***
Bas się nagrało. Właściwie jak wszystko da się na maksa (bas również) to brzmi tak głośno, że chyba nie warto miksować. Jest nieeeeźle.

czwartek, 15 grudnia

Po czym poznaje się dobrą imprezę? Kiedy wracasz do domu w kurtce koleżanki. Ty, ruuuda. Może nie będzie to coś, o czym będziemy wspominać przez lata. Niemniej: kiedy już skończyły się wszystkie flaszki, wracasz "do towarzystwa" trzymając w jednej ręce kieliszki, a w drugiej naprawdę już ostatnią flaszkę wina - zobaczyć ten błysk w oczach i usłyszeć aplauz!

piątek, 16 grudnia

Post party time. No cóż, wszystko trzeba przeżyć w życiu. Przyda się trochę zaplecza, ładnych zapachów, grapefruit, pomarańcza, kola, gazela biznesu, ludyczność, piosenki smakują lepiej. Kto nie ma w głowie - ten ma w nogach. Pan Łosoś. Nic, że siąpi, dla wytrawnego piechura wieczorna przechadzka jest. No skoro ty idziesz na kosza, to też się zawlekę - w końcu bycie mecha-godzillą do czegoś zobowiązuje.

Brak komentarzy: