poniedziałek, 5 grudnia 2011

Il portiere di notte (1974)


wtorek, 29 listopada
Pani fryzjer z zaskoczenia, mycie głowy i strzyżenie lekkie, przyszłościowe. Takie kosmetyczne zmiany.

środa, 30 listopada
Kończy się najlepszy listopad ever. Nie żebym pamiętał jakieś poprzednie. Ale takie przymrozki przymrozki były chyba tylko ze dwa razy na początku (nie zdążyłem foto zrobić). Deszcz (ulewny) nie padał w ogóle. Czasem coś posiąpiło, ale bez szaleństw. Do tego temperatury! Ciepłe! Właściwie przez cały czas w butach, które mogą pomoknąć. I nic. Żadnego błota na wsi. Do tego wystarczy ubranie na cebulkę i moja ulubiona ostatnio marynarka sztruksowa. Petarda.

czwartek, 1 grudnia
Transfer. Znalezienie sklepu nie było łatwe, ale dwukrotne przejście obok oraz pan z kartonami pomogli. "Cywilizacja poprzez wieki" oraz "Pentago". Mały chińczyk — ale bez szaleństw. Wietrzny Wrzeszcz. Przem już w przygotowaniu. Ćwiczy. Ja rozstawiam bambetle.
Ładnie dzisiaj, mam własne stanowisko, siedzę sobie. Jest fajnie. Poziom buczenia ustawiony. Wielkość słuchawek (pozdrowienia Przemku!) też ustawiona. Mega głośność w ustawionych słuchawkach też ustawiona. Mamy nowy styl, nie będzie z dwóch mikrofonów, tylko będą duble, lepiej się sprawdzają w stereo, drugi, basowy, mikrofon z dźwiękiem z sali nie jest mi potrzebny. Lecimy.
Na początek "black hole". Prosta podstawa — jest. Podwójny refren — jest. Mostek — jest. Dodatki do mostka — są. Końcówka — jest. Power (& mixer) również są. Genialnie.
Potem "country-summertime". Skopiować z powyższego. Dodać wstawki "country" (naprawdę pasują!). Dołożyć melodyjkę (naprawdę pasuje!). Do tego dodatki w stylu bitelsów. Jest mistrzowsko. Jakbyśmy to zrobili od niechcenia w pięć minut.
Na koniec "call me a river" (czy jakkolwiek). Ponownie skopiować z powyższego i dołączyć buzza. Buzz miażdży. My zmiażdżyliśmy ten numer. I z początku i z końca i ze środka. Jest mega, a jakże, miażdżąco. Przestery i przesterowania. Będzie pięknie.
Dowiedziałem się jeszcze sporo o kręglach, karaoke i macu. Acha, wrap, bez szaleństw, ale ujdzie. Wieczorna jazda samochodem — jami.

Brak komentarzy: