piątek, 8 kwietnia 2011

Gidget Goes to Rome (1963)


poniedziałek, 4 kwietnia
Skoro miałem wolne (wyjątkowo), to dokończyłem "I been alone" (czyli, jak to sobie tłumaczymy z Wojtem: jestem samotnym benem): w pierwszej bluesowej części pogłosy i głos z oddali w stylu Black Keys, w drugiej hard-rock, tutaj jak najbardziej w wersji Wishbone Ash z lat 70. Nie ma pierdolnięcia jak w przypadku "Bathroom", ale to numer brzmiący staro, więc musiał taki być. Bas dudni dobrze, zrobiłem tomy na mega-max-bass, w ramach nowości zapodałem pogłos na całe beczki (donośniejszy drum room, a w drugiej części nawet mocniejszy, ładnie uwypuklił się werbel w pogłosie).
***
Gidget Goes to Rome (1963). Pomińmy wszelkie wątki filmu, łacznie z główną bohaterką. Skupmy się na wizerunku bohaterki drugoplanowej: Danielle de Metz. Acha, to jeszcze nie był najgorszy film z Rzymem w tle, gdyż: 1. dużo Rzymu w tle (przebiegli się po wszystkim i nawet w muzeum byli), 2. jest prostolinijny.

wtorek, 5 kwietnia
Była próba Where Is Jerry, gdzie stoczono walkę ze struną, za bardzo nie zdążyliśmy zaszaleć, bo lecieliśmy na uniwerek. Ja cie! jakie im tam budynki wybudowali! a nie jakieś takie fajne baraki. Krótki wywiad w radiu MORS, gdzie polizaliśmy sobie.
***
A właśnie, ważna informacja dotycząca dzisiejszego występu: Karol się choruje, zatem rozgrzeje nas Endriu z instrumentalami, potem chwila na Jak Zwał Tak Zwał i lecimy.

Endriu & Vreen (JZTZ) live 19.02.2010, fot. Maciej Śnieciński

Brak komentarzy: