poniedziałek, 14 lutego 2011

z podziękowaniem dla Piotra Lewandowskiego


http://www.popupmusic.pl/no/30/recenzje/1245/in-the-name-of-name-in-the-name-of-name


Spięty klamrą kowera Hawkwind w dwóch odmiennych, oryginalnych wersjach – zwartej z wokalem i wyluzowanej instrumentalnej, album (epka?) grupy In the Name of Name prezentuje odcień muzyki rockowej, który na rodzimym poletku w dobrym wydaniu spotyka się rzadko. Lekko psychodeliczne, nieco garażowe granie czasem motoryką przypomina najlepsze lata Queens of the Stone Age, w innych momentach zmierza raczej w stronę prog, ale podporządkowanego ramom i wymaganiom piosenek, a radzi też sobie z post-hippisowskim rozładowaniem napięcia. Sporadycznie, ale we właściwych momentach, gitarowy trzon zespołu wzbogaca wiolonczela i perkusjonalia, dodając trójwymiarowości fakturze zespołu. Słabszym elementem są wokale, chwilami przypominające harmonie Alice In Chains, ale jednak niedomagające. Tym bardziej zaskakujące jest sięgnięcie w jednym z utworów po język hiszpański, ale przekonująca warstwa instrumentalna pozwala przymknąć na to oko. Żeby było ciekawiej, teksty czterech rozbudowanych, autorskich piosenek, politycznym zaangażowaniem i pozbawionym złudzeń czarnym humorem przywodzą na myśl Dead Kennedys. Płyta brzmi czysto i wyraziście, a że wydana została własnym sumptem, to oprawę graficzną ma dość oryginalną. Mam nadzieję, że zespół pójdzie za ciosem, bo z każdym kolejnym rokiem takich dobrych odtrutek na indie badziewie, których autentyczność przykrywa niedociągnięcia, będziemy potrzebowali coraz bardziej.

[Piotr Lewandowski]

Brak komentarzy: