wtorek, 24 sierpnia 2010

Winning Time

czwartek, 19 sierpnia

Niewyspanie spowodowało całodniowe zmęczenie. No i tak nastrój przemęczenia. Zazwyczaj w czwartek mnie to męczy. W piątek mogę być dwa razy więcej niewyspany, ale fakt nadchodzącego weekendu tak mnie nastraja, że potem nawet siedzę do pierwszej, drugiej w nocy. (dzisiaj tak mam).
***
Wszamaliśmy naszego pysznego kurczaczka, zajrzałem do Quillera, przyjechał Johny, pojechaliśmy na salę. Mieliśmy pomysł (Johny), żeby wymyśleć jakiś szybki, punk'n'rollowy numer (WAVVES). (Wavves przypomniało mi o istnieniu Nirvany). Zatem zabraliśmy się do próbowania różnych wstawek. Riff + wokal = nagranie. Do tego mostek + wokal = nagranie. Refren + wokal = nagranie. I tak w sumie "zagraliśmy" 4 pełne numery, z czego dwa są naprawdę fajne (i do przodu). Kto wie, czy ten ostatni nie podoba mi się bardziej niż ten pierwszy. Nawet do następnego ranka pamiętałem niektóre melodie. To był pracowity i owocny wieczór. A jaki wydajny ekonomicznie!

piątek, 20 sierpnia

Wieczorem robiłem kawałeczek "Quillera", a potem oglądaliśmy "Intermission" (2003) i wcale nie byłem zawiedziony. Co tam, bawiłem się dobrze, a Colin tradycyjnie mnie do siebie przekonał. Ba, to bardzo dobry film był, a przecież nikt nie żąda wiarygodnego portretu społeczności. Na pewno nie ja.

No i po raz kolejny okazało się, że amerykanie są mistrzami w dokumentach sportowych. Niby u nas wszystko robi się podobnie, pokazują te gadające ryje, fragmenty spotkań, zwolnienia, nawet kiczowata muza uderza, ale jak oglądam "Winning Time: Reggie Miller vs The New York Knicks" to mam dreszcze, choć tak naprawdę te pojedynki stanowią tylko mały wycinek historii nba, ba, to nawet nie działo się w finale nba. "2010 Lakers Championship DVD" składało się już z samych oczywistości, niby tak samo jest dvd Boston 2008 - ale kwestia sympatii zagrała ważną rolę.

Później przez początek nocy usiłowałem się dowiedzieć, jaki jest wyniki meczu Polska-Portugalia (winning time!!!). Kiedy się rano okazało, jak wyniki — to może nie było to warte zachodu, hehe.

Brak komentarzy: