środa, 20 maja 2015

Odcinek z leśnym próbowaniem



6 maja, środa

My drogi i Miłościwie Nam Panująca miałaś kupę szczęścia i kubek zupy.

Nie wiem, czy to kwestia dwóch piw, czy kebaba, czy jednego (dwóch) i drugiego łącznie, ale The Glass Bottom Boat (1966) zaczyna mi się podobać. A przecież w jednej z głównych ról występuje Doris Day i slapsitckowym scenom towarzyszą orkiestrowe uderzenia (yuck?!). "Kosmiczne przygody Jennifer" po naszemu. Wesoło mi było. Do czasu.
***
Nie żeby jakiś dramat, ale (jak co tydzień?), Turntable Lab oferowało Modest Mouse, tym razem
Building Nothing Out Of Something (180g) Vinyl LP
"collection of non-album tracks from the Washington state indie kings"
lab price: $19.95
oczywiście odsłuchałem oczywiście znam oczywiście nie, ale przy "Broke" i innych było super wspominkowo
***
Poza tym miałem świetne popołudnie, po raz pierwszy bez ciężarów, więc przeszedłem się więcej po zieleni. Park Park Orunia Orunia. Jak kiedyś zobaczycie mnie w środkach komunikacji miejskiej wpatrzonego w kamienice i mruczącego "Capsule in Space", udawajcie, że mnie nie znacie.
Impuls i KEBAB. Duży za 12 zeta. Był naprawdę duży. Ja w życiu tyle nie jem naraz! To było jak cały dzień podczas świąt!
A młodzież robi mały przekręt.


7 maja, czwartek

Odcinek z przewrotkami

My drogi i Miłościwie Nam Panująca botwinka.

Cash-Manny: "It wasn’t the fight of the century. It was a retirement plan". A pomyśleć, że kiedyś zarywałem noce dla tych walk.
***
no i w tym czasie wykupili mi Fat History Month!
***
zrezygnowałem z "Close to Paradise" Patricka Watsona choć okazja była, ale głównie przez to, że nie chciało mi się po nocy latać po kartę (no gdyby nie zmienili serwisu, mieliby dane przecież)
***
odprawiłem egzorcyzmy związane z lokatami (teraz dzielona), ja wiem, że kradną, ale kiedy się tym zająć?
śmiać mi się chce, jak przypominam sobie, parę lat temu, kiedy otworzyli oddział na dole, i z okazji pierwszej lokaty (wtedy to nawet jakiś konkretny % był) zaproszono mnie do osobnego pomieszczenia, jako klienta specjalnego, haha
ścieżki wydeptane, pepko się kłania, chodników porobili, że ho ho
muszę się przejść z tamtej jednej górki, do kotłowni, dawno mnie tam nie było
***
dziecko fika, trzeba wiele uwagi, by chciało poleżeć na plecach (deszcz, więc nie na dziaukę), ale zeszło, a potem WuWu i tym razem na trzeźwo, z nagraniem, coś tam słychać, damy radę do czerwca, zatem, bez szaleństw


8 maja, piątek

Odcinek z koszem / opiekunką

My drogi i Miłościwie Nam Panująca cały dzień na wro.

Jakiś taki przestraszony przyszedłem do tyrki, czasopisma, czasopisma (bo tamtemu znowu odjebało, mam wrażenie, że dostanę rykoszetem).
***
Jörg Oberste — Heretycy i inkwizycja w średniowieczu (2010)
***
ładna strona:
http://www.julielondon.org/J/Albums.html
***
bardzo ładna strona:
http://boxes-of-toys.blogspot.com/
***
a zatę (po latach)
zjadłem WSZYSTKO i tu i tam
było całe boisko i full zestaw, przegraliśmy z kretesem, ja głównie na obronie, hehe, ale mecz wyglądał, mi nawet wpadło 2-3 razy, nie umarłem, dobra rozgrywka
poprzez wro do domu
raczej już tylko do snu/dyżuru pogadałem


9 maja, sobota

Odcinek z za dużo wrażeń

My drogi i Miłościwie Nam Panująca byliśmy wizytowani i wizytowani.

Wcześnie i sru na zakupy. A potem i tak nam wszystko zjedli.
Powiodłem kulawe zmęczone ciotki po górach, a Ty machnęłaś sprzątanie całej chałupy, a potem kurczaczki.
Rodzinny obiad, buzi buzi.
Kolejna rodzina buzi, buzi.
Wiecej hałasu i biegania, a my bez napojów dla dzieci. Obopólne zainteresowanie (przez chwilę), a potem już dziecko było wyczerpane wrażeniami całego dnia.
My też.
Chwilę obrazu i do snu.


10 maja, niedziela

Odcinek z poprawinami

My drogi i Miłościwie Nam Panująca na wyborach i działce.

Oczywiście złe myśl, kiepskie sny, a właściwie ich brak (1-3).
Po czym jeszcze rano tam tyrałem nieco. I winyl mi nie grał, jak chciałem.
Jakoś tak po(przed?)obiednio poprawiłem trawę, ściąłem ją maksymalnie i nawet naprawiłem sobie grabie.
Po czym wieczorem, po dziecku, tymi poprawionymi grabiami poprawiłem cały trawnik, aż do zrycia. Zmęczony oj zmęczony i niewyspany tam szedłem, by się odświeżyć podlewaniem, że hej.
Wieczorem dokończyłem i ponieważ film się rozhasał, to aż się śmiałem do łez z tej komedii. No chyba dam 8/9 gwiazdek!
The Glass Bottom Boat (1966)


11 maja, poniedziałek

Odcinek z bo ja wiem.

My drogi i Miłościwie Nam Panująca pracujesz wieczorami i z kartonami.

Ja się obijam. No nie. Popołudnie z pogadankami, dziecko słucha.
A tym wieczorem potem poszedłem obejrzeć straty (sucha ziemia, suchaaaa) i polać. Takie wieczorne tete-a-tete z dziauką.
Chyba porobiłem zdjęcia. A myślałem, że odpocznę w tyrce.
Aaaa, i jeszcze nagrania z czwartku.


12 maja, wtorek

Odcinek z odebraniem

My drogi i Miłościwie Nam Panująca chciałaś go wyrzucić przez okno.

Jedyne co, to wstaję rano i sprawdzam wynik, tak mi zostało z przyzwyczajenia ciekawością.
***
I wiesz, ostatni etap, człowiek udźwignął wielką skałę, a oni wkurwiają o 16:15.
***
Kiedy już odebrałem (nie było przyjemnie), przespacerowałem się z drożdżówką (tam też nie było przyjemnie) po wspomnieniach przez oliwski park, szczególnie tą ścieżką koło murku.
Wróciłem do domu na aferę z dzieckiem.
W związku z tym (i stopami w wanience) przypomniałem sobie, że mamy dolinę skrzypu.
Skrzypów. Ładnie.
***
Upaśna kolacja — kurczaczek!
Nawet nie włączyłem kompa. Tym razem Alex Calder do spółki z Boshem.
Tak do pełnego snu.





Brak komentarzy: