piątek, 25 września 2009

król

czwartek, 24 września
Jak zapowiadałem, w poniedziałek obcykałem fotki z jachtu i zajrzałem do Seana w "never say never again". Wysoka jakość obrazu. Nie lubię Klausa Marii, ale aktorem jest raczej niezgorszym w przeciwieństwie do dziumdzi Basinger. W dzieciństwie miałem jej plakat właśnie w tygrysim kostiumie kąpielowym. Aż do teraz nie wiedziałem, że to właśnie z tego obrazu.
Udało się wypalić "The world is not enough" na dvdr double layer. Trochę to trwało, ale czuję, jak mi się zrobiło lżej na dysku o te 8 giga. Regularne dvd w wersji ultimate edition, w ramach ciekawostek język tajski, napisy po koreańsku. Oprawa graficzna wypasiona, obraz też już lepszy, ale z dala od mkv.
Ha, a we wtorek próby nie było!
Nicolas przemienił się na środę.
Oglądamy ostatnio taki zestaw: 25 minut chilijskiego "En la cama" — za cholerę nie można zrozumieć, co gadają; potem jakieś 30 minut "Zeitgeist" — amerykańskiego para dokumentu, który dyskredytuje religię chrześcijańską i promuje hipotezę, że atak na WTC nie był atakiem z zewnątrz, lecz działaniem służb wewnętrznych, mającym na celu skonsolidowanie "narodu" przeciwko wspólnemu wrogowi — terrozymowi; ot, ciekawostki — jak bywa w amerykańskich "filmach dokumentalnych" (vide Michael Moore) argumentacja jest często naciągana, a przesłanki wybierane w celu jasnego przedstawienia własnej wersji teorii spiskowej; następnie — jeżeli Pyszczku już nie śpi po takiej dawce "wiedzy" — sięgamy po odcinek "Czarnej Żmiji". Sezon I nie podoba mi się tak bardzo, ze względu na kretyńskie miny (no nie mogę patrzeć) i brak wyraźnej decyzji, czy główny bohater jest wyłącznie tchórzliwym debilem, bo czasem ma za dużo światłych pomysłów, heh. Dla mnie główną rolę zagrał król (Brian Blessed) (wspaniała broda!) (no i osobowość); odcinek z biskupstwem i relikwiami był wybitny.
Kolejny megasik na 8 giga okazał się grą "Quantum of solace" - nie sądzę, żeby ruszył na naszym kompie.
***
A w środę właśnie wyrzeźbiliśmy na próbie naszą nową piosenkę. Nicolas napisał tekst.

Namęczyłem się, żeby przytulić 51 jeden pliczków w jeden wspaniały 4,5 giga plik mkv "On Her Majesty's Secret Service". Obraz fantastyczny, ale niestety ruski dubbing. Boże co za potworność! Biedni ci Rosjanie.
Za to zrzut "Casino Royle" bluray na 2,5 giga mkv okazał się całkiem miły. Obraz co prawda panoramiczny, ale jakość zadowalająca.

Trafiła się specyficzna płyta: Paul McCartney & Wings, The Nashville Sessions — ogólnie popierduchy, ale trafiły się dwa genialne numery, które puszczone obecnie nie noszą śladów patyny, co więcej, nawet brzmią nowocześnie. I nikt by nie poznał, że to Sir McCartney.

Brak komentarzy: