No proszę, dopiero wczoraj usłyszałem hymniczne "Lovely Allen" by Holy Fuck. Imponujące. W jakimś stopniu przypomina mi zapomniane TRANS AM. No i fantastycznie nagrana perkusja. Petarda. Nie powiem, że całą tę płytę chwytam w całości, ale "Lovely Allen" to mistrzostwo świata. Mój boże — jaki killer! (uwaga! lepiej słuchać głośno na kolumnach, na słuchawkach nie ma tego efektu).
http://www.myspace.com/holyfuck
***
Barry występuje w różnych intrygujących kombinacjach, np. "Ultra-Lounge, Vol. 07 - The Crime Scene", czy "Rejected & Unused Scores, Vol. 1". Przy okazji trafiają się takie czadowe swingujące rzeczy do przyjemnego słuchania, jak: "The Silencers" (1966) (Elmer Bernstein).
***
Przeczytałem "Europa walczy 1939-1945. Nie takie proste zwycięstwo" — Normana Daviesa. I nie powiem, może byłem trochę rozczarowany pewną ogólnikowością i może faktem, że "to wszystko już wiedziałem" (powiedzmy — w zarysie), ale ogólnie muszę się zgodzić, że to po prostu książka napisana do czytelnika z szeroko rozumianego Zachodu. Ta opinia dość odpowiednio to wyraża:
http://www.konflikty.pl/a,1680-1,Ksiazki,Europa_walczy_1939-1945._Nie_takie_proste_zwyciestwo_-_Norman_Davies.html
Więc Davis ma lepsze książki na rozkładzie, co nie znaczy, że tę należy odrzucić. Zdecydowanie jednak wolę pełne monografie.
Co innego jednak przychodzi mi na myśl. Iż okres "odwliży" u naszych wschodnich sąsiadów trwał bardzo krótko, "zachodnia opinia publiczna" dość gładko przełknęła "niedoskonałości demokratycznych procedur wyborczych", nowy car ma równie pożądaną sylwetkę i argumenty do partnerstwa, jak jego poprzednicy. Tego obrazu nie mącą dotychczasowe "wojny domowe", które wciąż przecież są przejawem totalitaryzmu (patrz Gruzja). Po prawdzie czarny wujek Obama będzie wolał się spotykać z bladym wujkiem Putinem, a inne Niemry i Francuziki wolą się dogadywać z dużym strategicznym potężcą (niezależnie od tego, że polityczno-militarna siła Rosji i USA przestaje powoli mieć znaczenie wobec handlowej ofensywy Cin). I niestety zostanie tak na stałe, że popiskiwania (termin od Davisa) małych krajów jak Polska będą ignorowane (lub poświęcane idei "drobnych uległości").
Bowiem, czy w podstawówce nie lepiej było się kolegować z wyrośniętymi chłopakami, którzy dobrze grali w piłę niż z kujonami w okularkach?
(notabene, ani z Polski kujon, ani inna osobowość, cytując niedokładnie Bartoszewskiego, ani z nas panna ładna, ani sympatyczna). Pi, piiii.
***
Barry występuje w różnych intrygujących kombinacjach, np. "Ultra-Lounge, Vol. 07 - The Crime Scene", czy "Rejected & Unused Scores, Vol. 1". Przy okazji trafiają się takie czadowe swingujące rzeczy do przyjemnego słuchania, jak: "The Silencers" (1966) (Elmer Bernstein).
***
Przeczytałem "Europa walczy 1939-1945. Nie takie proste zwycięstwo" — Normana Daviesa. I nie powiem, może byłem trochę rozczarowany pewną ogólnikowością i może faktem, że "to wszystko już wiedziałem" (powiedzmy — w zarysie), ale ogólnie muszę się zgodzić, że to po prostu książka napisana do czytelnika z szeroko rozumianego Zachodu. Ta opinia dość odpowiednio to wyraża:
http://www.konflikty.pl/a,1680-1,Ksiazki,Europa_walczy_1939-1945._Nie_takie_proste_zwyciestwo_-_Norman_Davies.html
Więc Davis ma lepsze książki na rozkładzie, co nie znaczy, że tę należy odrzucić. Zdecydowanie jednak wolę pełne monografie.
Co innego jednak przychodzi mi na myśl. Iż okres "odwliży" u naszych wschodnich sąsiadów trwał bardzo krótko, "zachodnia opinia publiczna" dość gładko przełknęła "niedoskonałości demokratycznych procedur wyborczych", nowy car ma równie pożądaną sylwetkę i argumenty do partnerstwa, jak jego poprzednicy. Tego obrazu nie mącą dotychczasowe "wojny domowe", które wciąż przecież są przejawem totalitaryzmu (patrz Gruzja). Po prawdzie czarny wujek Obama będzie wolał się spotykać z bladym wujkiem Putinem, a inne Niemry i Francuziki wolą się dogadywać z dużym strategicznym potężcą (niezależnie od tego, że polityczno-militarna siła Rosji i USA przestaje powoli mieć znaczenie wobec handlowej ofensywy Cin). I niestety zostanie tak na stałe, że popiskiwania (termin od Davisa) małych krajów jak Polska będą ignorowane (lub poświęcane idei "drobnych uległości").
Bowiem, czy w podstawówce nie lepiej było się kolegować z wyrośniętymi chłopakami, którzy dobrze grali w piłę niż z kujonami w okularkach?
(notabene, ani z Polski kujon, ani inna osobowość, cytując niedokładnie Bartoszewskiego, ani z nas panna ładna, ani sympatyczna). Pi, piiii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz