środa, 13 maja 2009

Cymbals Eat Guitars

Cymbals Eat Guitars — Why There Are Mountains (2009)
słuchaliśmy w wozie, wracając z próby KA (prawie jak AA)
najlepszy kawałek tzw. indie-rocka w stylu Modest Mouse, Built To Spill i Pavement od czasu ich samych
przynajmniej początek, to full wypas
***
sobota cd.
Skarbie było dzielne i wypatroszyło oponę, wspólnie umieściliśmy nową dętkę i szczęśliwie wyruszyliśmy. Zajechaliśmy na Kowale, chcieliśmy dotrzeć do Bąkowa, ale jakoś zgubiliśmy się w polu, więc szosą trafiliśmy do Straszyna. Poczucie vis-a-vis?
Żeby już nie gubić się w temacie, podążyliśmy "wczorajszą" pieszą ścieżką (z małą modyfikacją, ale i tak zgubiliśmy żółty szlak), by trafić do Otomina. Stamtąd już "końską ścieżką" do autleta i do domciu. Zmachalim się, ale trasa była niewąska. Skarbie głównie bolały dłonie od intensywnego hamowania niehamującymi hamulcami. Więc przez resztę weekendu mieliśmy wypoczyn.
***
Głównie nadrobiłem notatki z sezonu nba 2008/9, kilka kwestii już zapomniałem, w końcu stan przed play-off wiele zmienił w notowaniach (kontuzja Garnetta). Potem zaś odrobiłem kilka magazynów inside nba oraz zeszłoroczną drogę Celtów do mistrzostwa (takie amerykańskie filmiki gloryfikujące chwałę sportowców są specyficzne), więc poczułem się naprawdę na bieżąco.
A sytuacja obecnie wygląda tak:
Cavs-Atlanta 1-0
Bos-Orl 1-1
Lal-Hou 1-1
Den-Dal 2-0
z tego wszystkiego Denver wygladają najbardziej w gazie (no oprócz mvp Lebronka, dla którego brak mistrzostwa w tym roku będzie już pewnym rozczarowaniem). Wydaje się, ża Cavs nie mają konkurencji na wschodzie, zaś zaskakująca jest postawa Celtów, którzy I rundę play-off przebręli po 7-meczowej serii, z której każdy mecz (oprócz ostatniego) kończył się co najmniej 1 dogrywką. Na tle Orlando wyglądają naprawdę jak mistrzowie (szczególnie come-backów i motywacji), powoli zaczynam wierzyć, że na ew. finał KG mógłby się wykurować. Gortat gra ogony, ale efektywne.
***
Czeka mnie rozprawa wspomnieniowa o finałach nba, które widziałem na własne oczy — jednak takie nocne ogladanie przynosi o wiele mocniejszą formę zaangażowania (a może kiedyś finały były lepsze?).
***
poniedziałek, 4 maja
próba u Endriu, pojechałem rowerem, ale zimno było, pogoda się popsuła
wtorek, 5 maja
psuła się jeszcze bardziej, ale deszcz nie chciał spadać — może znowu w sejmie muszą się pomodlić?
próba KA była o tyle fajna, że wymyśliliśmy naprawdę fajny kawałek (chyba pierwszy popowy od czasu "farelki"), na dobrym riffie i spokojnym bicie, z milutką linią refrenu, we zwrotkach Nicolas robi wokalny miks Presidents of the USA oraz EELS — dobrze przy tym się bawiliśmy
widziałem jak Manny (brzydal) rozwalił w 3 rundy rudzielca Huttona — to było strasznie śmieszne (biorąc pod uwagę przedmeczowe zapowiedzi). Manny miał fajny letni kapelusz z przewiewnego materiału/siatki/słomki (?)

Brak komentarzy: