środa, 16 kwietnia 2008

remanent

środa
Rano szał ze śniegiem. Pisałem już o tym wczoraj.

Po robocie pojechałem do Endriusa. Tam zrzuciliśmy pliki do perki i ułożyliśmy — momentami z mozołem — wszystkie 4 numery. "Batigol" w wersji long i short. Zaczęliśmy nagrywać pilotowe gitary. Te podstawowe wyszły takie sobie (nie mogliśmy wczoraj trafić z odpowiednim brzmieniem), ale wystarczyło, że podczas solówki czy motywu psychodelicznego w "batigolu" Endriu uruchomił podłosy i inne efekty — od razu zaczęło to brzmieć. Szczególnie wesoło było podczas solówki w stylu MONSTER MAGNET.

Na koniec poruszyliśmy temat nowego numeru do LZTZ – "One żbóż". Taki ciężki rock zbudowany na paternie z automatu perkusyjnego. My mieliśmy zabawę przednią.

Długo nam zeszło, od 17:15 do 22:10. Jednak wymęczyło mnie to. Chociaż pobieżna lektura "Orzeł biały, gwiazda czerwona" Davisa w autobusie dała mi ciut satysfakcji.
Dłuugi dzień to był.
_________________
to był stary wpis, sprzed świąt, więc chyba 19 marca 2008_________________
nie było dużego stresu przed powrotem do roboty — gra arki gdynia wyjątkowo mnie zniesmaczyła; widziałem chyba fragment magazynu orange ekstraklasa i tak skończyła się ta "niedziela na sportowo"
w pracy mamy nową koleżankę, która jest na etapie wdrażania się; myślałem, że ma 35 lat (zniszczenia na twarzy, głównie worki pod oczami), a tu tylko 30

przez cały tydzień zmagałem się z obawą, że głównie odczytuję stare newsy i nie będę miał co do bazy wpisać, ale okazało się, że jednak coś tam przeczytałem; ogólnie tydzień okazał się spokojny, niewymagający; nie było jakiegoś "natarcia" na wolność osobistą i zaburzeń stanu psychicznego

w poniedziałek bardzo ucieszyła mnie wiadomość, że numer "wysłałem zdjęcie do agencji NY" ukaże się w "Estradzie i Studio" 4/08


— nie omieszkałem się tym pochwalić przed znajomymi, oceny w sumie pozytywne - główny mankament to "amatorski sznyt realizacji", ale to już wiemy

johnemu podobają się numery z nicolasem — praca gitar; nicolasowi też — wyraził nawet opinię, że trzeba to szybko nagrać, póki jest świeże; innych kontaktów "zawodowych" (muzycznych) nie było — część mediów wyraźnie mnie ignoruje, hi hi

wieczory poniedziałkowy i wtorkowy już zapomniałem, chyba film "Alien vs. Predator 2"




w środę próba kevinów z jurkiem, męczyliśmy numery "kevin arnold" i "am samochód" i odkurzyliśmy salę

czwartek powtórka hiszpańskiego

piątek hiszpański, nauczyliśmy się z Jerzym obsługiwać czat na gmailu — takie sobie popierduchy opowiadamy, jakbyśmy plotkowali


w sobotę 12 kwietnia przedpołudniem przerzucałem foto z Egiptu, a potem trza było jechać do wrzeszcza; z Wojtasem nagrywaliśmy (głównie jego) wokale na jego płytę — ja trochę pokrzyczałem, nagrało się cicho, ale od razu na 4 ścieżki, więc będzie z czego rzeźbić; zawsze można podskoczyć do Endriusa; dobry klimat był, swobodny, no i Wojt przyniósł oryginalne "złote bażanty", potem jeszcze po leszku; skończyliśmy późno, ok. 22 (od 15), Wojt
ujął mnie, że kiedy z przystanku odjeżdżał 162 wyskoczył na ulicę i go zatrzymał


niedziela — wypoczyn


w poniedziałek spotkanie z Maciejem Głąbiowskim, naszym pierwszym menago, który ma się jakoś tam zająć kwestią naszych koncertów i koncepcji na wydanie płyty; byliśmy w pubie "Stacja" na byłej stacji benzynowej we Wrzeszczu


we wtorek przyjechał Tomek Swoboda, posiedzieliśmy dwie godzinki pogadując okołomuzycznie i przepalając mp3 — na razie na MIASTO 1000 DISCO MIDI 2000 nam się nie spieszy, zaczekamy aż będą teksty do klimatu, ale wczorajszy pobieżny odsłuch utrwalił mnie we własnym zauroczeniu w ten materiał


film z Jodie Foster "brave one" skończył się dobrze, więc jakoś dokończyłem ten smutny seans




nowa płyta HOMOTWIST "Matematyk" — potworny kawał razowca, jakiś heavy-blues-rock z koszmarnymi nowofalowymi solówkami, błe

środa 16 kwietnia 2008
ostatnio wysłuchałem:
prawie pełna dyskografia JON SPENCER BLUES EXPLOSION: 1993 — Extra Width - mistrzostwo świata

POP LEVI — The Return To Form Black Magick Party — bardzo ok pop w stylu brytolsko-glam-rokowym

Jim Noir — Self Titled — wesoły beach-boysowy pop, fajnie instrumenty nagrane po kanałach w stylu lat 60., np. perka w jednym kanale


Pavement — Wowee Zowee sordid-sentinels — 11 dodatkowych numerów dla dyskografii, zawsze przyjemnie i lepiej niż solowy Malkmus

The Raconteurs — Consolers of the Lonely — w ogóle mnie nie przekonała, straszmnie wtórna muzyka, nawet w stosunku do pierwszej płyty, co zakrawa na logiczny błąd


Peter Bjorn i John — Writersblock — taki gitarowy popik w stylu Belle & Sebastian, jacyś Szwedzi, ale przyjemnie się tego słucha


Marnie Stern — In Advance of the Broken Arm — współczesny alternatywny heavy-rock — trochę przypomina Battles i innych post-prog-rockowców — koszmarne te gitary i zdublowane wielokrotnie wokale

Helios — Eingya — niezwykle plastyczny album elektro jak nic przywołujący Sigur Ros, ale na mnie zrobił bardzo dobre wrażenie


Papa Dance 1985 — no koszmar lat 80 w Polsce po prostu, więc wszystkie pozytywne hype'y są niewspółmierne i przesadzone, nie można się nimi kierować
(http://www.porcys.com/Reviews.aspx?id=1046;
http://screenagers.pl/index.php?service=articles&action=show&id=62)

no jak dla mnie — straszny obciach i chałowatość w połączeniu ze szczerą naiwnością przekazu


Brak komentarzy: