wtorek, 25 listopada 2014

Odcinek z porażką w kwestii kołków szafowych


oczywiście nie jest tak wystrzałowo

9 października, czwartek

My drogi i Miłościwie Nam Panująca ogarniamy drobne sprawunki na przyszłość.

Wciąż 14 rano = extra.
Houellebecq rano = extra.
Murzyn zrzucił kasety — wysłuchane.
***
27. Lock and Key — No Fate — Kind of out of place on this label, but still a solid punk band. Think Hot Water Music and the Ataris. B+
(ot punk)
139. Sounds Like Violence / Desert City Soundtrack / Settlefish — Worth it for “January’s Loss” alone. C-
(przeleciało)
135. Clair De Lune — Marionettes — Circusy, jazzy emo. Not sure how much I like the combination of those three things. C-
(przeleciało)
7. Lock & Key — Pull Up The Floorboards — If Far made driving music. A
(pominąłem, emo-punk)
***
Desert City Soundtrack — Perfect Addiction (2005) — łagodne, przyjemne, do słuchania. Zaskoczyli mnie. Czy ja już pisałem: Sebadoh?
***
133. Burns Out Bright — Save Yourself a Lifetime — Very self-aware MySpace emo. C-
(słucham słucham bez uwagi)
***
Zmęczenie (i rozdrażnienie) dało o sobie znać.
Ale trawa wygląda jak szczecina = wzmacnia się.
I jak już chciałem przykręcić tę szafę, to okazało się, że 2 cm w ścianie to o wiele za mało na jej ciężar. Wojt ratuj!
Szklarz/akumulator/lokata/bliska/ubranka/inne sprawy/igła do adapteru.
Miast cieszyć się przedweekendem zamartwiałem się.
W końcu ogarnąłem się. Dokończyłem kawałek, jest energiczniej.
Nie było co zwlekać, obejrzeliśmy przedostatni — ależ dramaty.



10 października, piątek

Odcinek z odrobiną kuttury

My drogi i Miłościwie Nam Panująca już drugi raz w tym tygodniu.

Jeszcze cieplej, ale ja ubrany grubiej.
Chyba na jednej książce tego autora się nie skończy.
Narysowała nam się piękna jesień w przyrodzie.
Od wczoraj (przy "robocie") Myslovitz z trójki. To, że tylko wczesne nagrania i kilka późniejszych miało swoją jakość rockową, to ewidencjonalne, z pozostałymi musieli się puszczać do polskiego radia, stąd miękko i nieprawdziwie. Ale uderzyło mnie zupełnie co innego: Rojek jest kiepskim wokalistą, a jego maniera jest ciężka do zniesienia. Aż dziw, że nikt tego mu nie wyprostował. Teksty pominę.
***
Do tyrki.
***
Akt równoległy — taka farsa z bieganiem i trzaskaniem drzwiami.
***
Po powrocie chyba zakończyliśmy drugi sezon (Sund). Odcinek i zakończenie jednak rozczarowało.


11 października, sobota

Odcinek z 2-0

My drogi i Miłościwie Nam Panująca malujemy i inne.

placki!

wstajemy pogodnie, z wykopem
wyśniadaniony idę przez jesienny las (pięknie)
niektóre blue-raye u Wojta odpala, inne nie
ale wiertara jest, mały spacer, ja do boju
boże jak ona pięknie boruje, i hałas jakby mniejszy


kołki wchodzą pięknie, ale wymagają zagipsowania = przesuwamy imprezę na jutro
z przeciskaniem się opcjami zostajesz kierownikiem artystycznym, a ja wymasowałem gąbką błękitne chmurki — miodzio
po wspaniałym obżarstwie plackami ziemniaczanymi (Ty)
uruchamiamy sokowirówkę, która wygląda jak stary magnetofon kasetowy
ale szybko chodzi! ale jest bezstartna! ale pyszne soki! (gruszka, jabłko, winogrono)
acha, zupełnie zapomniane, ale dotarły do nas zgrzewki za coś tam, więc 6 x 4 do podziału z Wojtem — bardzo pozytywne zaskoczenie! dziękujemy
dokonaliśmy przeglądu swoich wojsk: są i rożki i poddupniki i rzeczy nienazwane
wykonaliśmy wysiłek i zmieściliśmy cały wózek, składając tylko jedno siedzisko = sukces = damy radę
licząc na darmowe rzeczy poszliśmy z wizytą na godzinkę
skończyło się na całym meczu, dwóch piwach, dwóch michach czipsów i ogólnie dobrym znakomitym humorze
ale nie cieszyłem się ani nie miałem przeżycia jak z Portugalią
The Larch




Brak komentarzy: