poniedziałek, 24 listopada 2014

Odcinek z oratorium i rautem



6 października, poniedziałek

My drogi i Miłościwie Nam Panująca mieliśmy świetne wyjście na obżarstwo.

Ledwo wstałem.
3 stopnie dzisiaj, dało popalić na spacerze. Ale widoki godne.
Mgły (i porosty).
***
W domu nawał, tutaj nawał. Simon & Garfunkel — Bridge Over Troubled Water (1970) postarali się. Przebój niemal w przebój.
***
Na wro przez godzinę ponadrabiałem trochę zaległości z gazet, które otrzymamy. Jedziemy na wyspę.
Oratorium „Quo vadis” Feliksa Nowowiejskiego — w sumie warto było. Były ciarki na początku i "widzieliśmy" napisy jak z hollywoodzkiej superprodukcji w technikolorze. Wielość instrumentów, przynudzający soliści i falujący chór. Dwa ha epickiej muzyki. Ciut za długo i zbyt wiele powtórzeń niewybitnego przecież tematu, ale daliśmy radę.
Muzyka popularna, która potem święciła tryumfy w kinie właśnie — takie mam wrażenie.
***
A potem RAUT!
Z początku nie mogliśmy się dopchać, ale wystarczyło zaczekać i potem już można było nażreć się do syta. Syndrom biedaka. (że też nie mieliśmy ze sobą pudełek!). Zatem dania główne: karkówka w sosie gruszkowym, polędwiczki w sosie śliwkowym, łosoś ze szpinakiem, mnóstwo przystawek, następnie pyszne, przepięknie wyglądające pomysłowe desery, babeczki, dużo wina czerwonego i białe do smaku, sok pomarańczowy, kiedy już objadłem się wystarczająco, to znaleźliśmy raki i jeszcze wciągnęliśmy 3. Taki cymes. Prawdziwy owoc jeziora. Mało mięsa :)
***
Objedzeni późno w domu do snu.
Ciężko się spało, wciąż ciepło.


7 października, wtorek

Odcinek z potwierdzeniem (kurczakowym również)

My drogi i Miłościwie Nam Panująca zaopatrzyliśmy się w multum żarcia.

Wstawanie dzisiaj lepiej, choć słońca nie widać. Też było przewalanie w nocy z gorąca. A wino pyrka.
***
The World is a Beautiful Place & I am No Longer Afraid to Die — to mnie nie do końca przekonują (dużo ich tam na foto), ale
The Hotelier
tak, chyba nawet słuchałem ich troszku. Z kolei
Rozwell Kid
ma dość ciekawe krystaliczne brzmienie, może poszukam tego bardziej.
Ten spil całkiem fajoski, właśnie na taki wyraz:
http://rozwellkid.bandcamp.com/
(Sebadoh, Weezer, takie rzeczy starawe a miłe)
***
http://nocoastbandcamp.bandcamp.com/
nie wiem, co mam sądzić, Sting zmieszany z Ianem Andersonem grający pop'n'rock. No ale, są z Kokomo, Indiana.
***
42. Surrounded — Safety in Numbers — Northern European post-rock. Pretty good. B
(eee, smęty, ale nie takie jak potrzeba)
***
113. Sounds Like Violence — The Pistol — Band from Sweden that sounds like International Noise Conspiracy with feelings. C
(ależ strasznie za mocno krzyczą, ale kryształki w gitarach całkiem fajne, muzycznie też nienajgorzej).
***
Pojechałem jednak po te większe śruby, bywalec liroya.
Przy okazji wtorku promo kubełek (+ frytki). Po drodze woda i ziemniaki. Przygotowałaś nam obiad na jutro z pełnym zestawem.
Jemy, wiercę x 6. Straszny hałas, aż nie mam siły. W ścianie są kamienie zamiast pustaków — nie da się 10 na 6 cm. Czyli modyfikacja na krótkie wkręty i obcięte kołki. Zagipsowane zaczeka do jutra. Szafa i tak się nie gibnie.
Następnie zmywanie full-komplet, wcześniejsze obmywanie i do pracy na godzinę, Dzisiaj sprawnie, akustyki i bas ładnie się komponują. Nie wiem, czy nie przesadziłem z pogłosem na wokal, bo z reguły nie lubię.
Śpimy, ciepło.


8 października, środa

Odcinek z murzynem

My drogi i Miłościwie Nam Panująca obficie najedzeni pyszną rybą mieliśmy czas na wieczorny odcinek po dawno niewidzianej próbie.

Tknęło mnie z rana i dokupiłem sobie sieciówkę. Czyli kawałek na gapę. Teraz poczułem strach.
***
Książka skończona. Horror. Straszny horror i w przeciwieństwie do prawdziwych horrorów tutaj nie ma oczyszczenia i powrotu do spokojnej normalności.
No to sięgnąłem po:
Michel Houellebecq — Mapa i terytorium (2011).
Jest dowcip, może natrętny czasem, ale ja to strasznie lubię, jest szybki a cwany opis, wartkie to to i atrakcyjne. Pewnie efekciarstwo zamierzone, kupuję to.
***
Nagle z rana doszło nam 14 stopni = krótkie es.
***
70. Desert City Soundtrack — Funeral Car — Really interesting piano and drum work. Rainy day music. B-
(z początku myślałem, że rzygnę tym pianinem, ale potem okazało się, że świetnie łupią na perkusji i jest trochę wrzasków, zrobiło się energicznie)
***
136. Burns Out Bright — Distance and Darkness — Sounds like every band in my local scene circa 2004. C-
(wsteczniactwo takie)
***
Lidl Lidl Lidl, wszystko pięknie. Niesłonecznie, ale widziałem kawałek parku.
Oczywiście więcej gadaliśmy niż graliśmy, a ponieważ nasz lider choruje, to wymyślaliśmy jakieś bzdury instrumentalnie.
Oczywiście, że było bardzo fajnie.
true-detective-poster
Porządny powrót do domu i znowu szalejemy z odcinkiem.



Brak komentarzy: