poniedziałek, 16 grudnia 2013

Odcinek z tradycją



1 listopada, piątek

My drogi i Miłościwie Nam Panująca tradycyjnie się urodzinnialiśmy, ja bardziej.

Mam weekend, mam wolne. Trzeba gdzieś tam pójść, tradycja, miła, bezproblemowo. W zeszłym roku było dosyć podobnie. No może bez lamiredu. Jak to zwykle bywa, czas mi się skurczył, ale jakoś się tym nie martwiłem. Odrobiłem prace domowe. Podniosłem sobie poziom nostalgii. Jestem obcykany z teledysków koncertowych, nie mam bladego pojęcia o mieście do którego jadę. Miasto nieważne. Basista uderza w kocioł — to chyba taka nowa emo-tradycja. Albo ci nowi z tego amerykańskiego zespołu (Białystok 2013) zerżnęli. Pewnie gdybym miał 17 lat słuchałbym ich, a nie Appleseed Cast.
Wiem, że nie zagrają "przebojów", wiem, że przyjdzie 26 osób, niewaaaaażne, a nagranie "steps and numbers" w czarno-białym to był świetny pomysł:
http://www.youtube.com/watch?v=ypMCPJGiupg
 
Ci młodzi na instrumentach jacyś tacy mało rozemocjonowani. Też nieważne. "Low Level Owl" oba obsłuchane na wszystkie sposoby. No jak tylko będzie, to se winyla kupie. CAŁĄ płytę zagrali:
http://www.youtube.com/watch?v=idFHOCvTMNo

Nawet "Two Conversation" jakby mniej. Pościągałem sporo rzeczy, dla mnie i dla Ciebie, "Wesele" mamy w hd, nowe nba słabo się ściąga, po pierwszych meczach nie warto nic wyrokować, ale pewnie już nigdy 76ers nie będzie rzeźbić Miami na 19-0 na początku meczu — warto popatrzeć.
Spryt mój w obejrzeniu tych filmików live zasię polega na tym, że oni grają w takich samych małych klubach jak my, słychać tylko jebane blachy (pozdro Johny), więc trzeba wysługiwać się pamięcią i fantazją:
http://www.youtube.com/watch?v=JzP5WWCU69w
bo przeca płyty są wymuskane.
 
Żeby nie było, ostatnią płytę też mam obsłuchaną. Właściwie najgorzej trawię te wczesne emo, kiedy są nawet podobni do SDRE. Tamci już tak nie biorą, chyba że gram w Heroes, ostatnio nielegalnie zagrałem raz 4 tury i raz 2 tury zaraz po pokazywaniu zdjęć. Byłem przez chwilę zdziwiony, bo zapomniałem jak się gra. 13"27, zara trza się zbierać, a ja niegotowy, trudno, jedzenia nie będzie, wezmę ciasto, no może kanapkie se dziarne.
W godzinę piętnaście powinienem rzem dojechać, mniemam.
"Aaron left the band to? focus on his catering company, Culinaria Food and Wine", no. "The only original member still in the band is Chris? Crisci, the singer", a i owszem.
Zamknę drugi komp zanim zapomnę, że tego nie zrobiłem. Wszystkich świętych ze zespołem. Wybrałem książkę na podróż. Człowiek z głosem Stinga.
Wracając do wczoraj, to nieszczęśliwie spotkała Cię praca. Ja w tym czasie się bujałem, udając, że załatwiam jakieś rzeczy. Berlin.
 
Świetny pomysł, żeby zagrać występ w domu:
http://www.youtube.com/watch?v=7KAiKfWEy7k
I tak słychać jak wszędzie. 12 minut do wyjścia, a kanapka niezrobiona — lecę! Przyznaję się, to popsute jajko popsuło mi poranek. A taki byłem radosny. No szkoda mięsa. Ale wracając do wczoraj. Mecz nr 6 to lepszy thriller niż niejeden film. I potem napocząłem siódemkę, ale uznałem, że przed snem warto powrócić do "You Only Live Twice".
 
Śliczne ujęcie:
http://www.youtube.com/watch?v=ijpcvLFxENo
Tak więc bujałem się między drugim a trzecim kubkiem wina musującego aroniowego. Mniam. Jedliśmy wczoraj czipsy i było wybornie.



Brak komentarzy: