piątek, 20 grudnia 2013

Odcinek z D2W3



3 listopada, niedziela

My drogi i Miłościwie Nam Panująca zwiedzamy, bo tak trzeba.

Wstajemy grzecznie i po cichu. Idziemy pod blok na niemieckie śniadanie w wersji extra. Dwa pełne zestawy, którymi objedliśmy się na dzień cały (2 x 8 + 2E napiwku jakieś w sumie), ale warto było, szczególnie ja z moimi kiełbaskami po bavarsku. Świeże ciepłe pieczywo i kelner z pomalowanymi na czarno paznokciami.
No i to sformułowanie dotyczące kawy.
Przestało siąpić, idziemy zwiedzać monumenty. Trasa spokojnie (miasto ma klarowny układ), chodzimy, zwiedzamy, patrzymy, sklepy nieczynne w niedzielę, na dzielni pusto na ulicach. Potem sami turyści a budynki coraz monumentalniejsze. I niebrzydkie. Mamy zaliczone topowe zdjęcia (muzeów nie zwiedzamy, za krótko). Zmęczenie stóp, ale bułeczka. Są nazwy, są nazwiska, jest dworzec. Już drugi ładny. Na pamiątkę podwójna currywurst (5E jakieś w sumie), zwiedzamy gazety, jest nba (nie biorę), jest film i top 50 szpiegowskich wymienione (nie biorę), jest sklep z piwami (biorę dużo), siadamy, czekamy chwilkę i wracamy.
Tym razem pełno hiszpańskich dzieciaków, ale spokojnie się wyczytuję, aczkolwiek nie do końca. Skończyłem w poniedziałek.
W domu jesteśmy z powrotem o 22:00. Transport i fruzia do łózia.

To już trzecie wakacje w tym roku! — szczęściarze, ha.



Brak komentarzy: