30 kwietnia, sobota
zatę Żono ma
mamy regularne pobudki, mamy, bo to się powiela
5:40 startujemy, a potem trzeba jakoś przeżyć do 8
tego poranka się starałem
w końcu około 8 wyszliśmy do ludzi, jajecznica ala omlet, śniadanie
tego dnia chyba nawet mama wstała wcześniej — albo mi się pomyliło
teoretycznie: sobota = zmywanie naczyń
***
ponieważ było wcześnie, to wcześniej zebraliśmy się na Stogi, ale dziecko i tak chciało zasnąć w aucie
przystanek w cukierni Kidzińskich = pyszności
***
idziemy od razu na spacer, ale tam nie ma spania
zatem pętla zupełnie tradycyjna, dziecko pół drogi przejeżdża na stojaka
wracamy do domu 12:38, to w ogóle jeszcze nie pora na obiad
po pełnej miseczce kaszki idziemy do snu, mi się chce bardziej
w końcu, po kłótniach, dziecko się przemogło, poznałem po tym, że jak się przebudziłem, to ono oddychało głośno przez sen na moim ramieniu
***
obudziliśmy się, łącznie z babcią ok. 15, na obiad jedliśmy gorące kulki mięsne z makaronem i marchewką, prócz tego, że były zbyt gorące, to wyjątkowo marchewka szła lepiej niż mięso
potem, skoro już było później, to nie było chillu w fotelu z książką, tylko od razu tv
dziecko początkowo chadzało sobie po kanapie, potem między meblościanką a stolikiem, a już zupełnie oswojone wszędzie i w ogóle
w użyciu był też ciężki, mało zwrotny puf jako pchacz
i były wolne zajęcia na dywanie — dopóki nie przyjechała Mama
***
wieczorne, pewnie mimo tego, że późniejsze, to i tak pewnie dłuższe zasypianie niż zazwyczaj
i do dyżurowania
zatę Żono ma
mamy regularne pobudki, mamy, bo to się powiela
5:40 startujemy, a potem trzeba jakoś przeżyć do 8
tego poranka się starałem
w końcu około 8 wyszliśmy do ludzi, jajecznica ala omlet, śniadanie
tego dnia chyba nawet mama wstała wcześniej — albo mi się pomyliło
teoretycznie: sobota = zmywanie naczyń
***
ponieważ było wcześnie, to wcześniej zebraliśmy się na Stogi, ale dziecko i tak chciało zasnąć w aucie
przystanek w cukierni Kidzińskich = pyszności
***
idziemy od razu na spacer, ale tam nie ma spania
zatem pętla zupełnie tradycyjna, dziecko pół drogi przejeżdża na stojaka
wracamy do domu 12:38, to w ogóle jeszcze nie pora na obiad
po pełnej miseczce kaszki idziemy do snu, mi się chce bardziej
w końcu, po kłótniach, dziecko się przemogło, poznałem po tym, że jak się przebudziłem, to ono oddychało głośno przez sen na moim ramieniu
***
obudziliśmy się, łącznie z babcią ok. 15, na obiad jedliśmy gorące kulki mięsne z makaronem i marchewką, prócz tego, że były zbyt gorące, to wyjątkowo marchewka szła lepiej niż mięso
potem, skoro już było później, to nie było chillu w fotelu z książką, tylko od razu tv
dziecko początkowo chadzało sobie po kanapie, potem między meblościanką a stolikiem, a już zupełnie oswojone wszędzie i w ogóle
w użyciu był też ciężki, mało zwrotny puf jako pchacz
i były wolne zajęcia na dywanie — dopóki nie przyjechała Mama
***
wieczorne, pewnie mimo tego, że późniejsze, to i tak pewnie dłuższe zasypianie niż zazwyczaj
i do dyżurowania
1 maja, niedziela
zatę Żono ma
tym razem 5:40 okazała się dla mnie zbyt wczesną porą, więc się nie wysilałem, a skutek był taki sam, jeżeli nie lepszy, dziecko musiało się zająć sobą i robiło to, korzystając z zabawek, którymi nie chciało się bawić poprzedniego dnia
***
była tym razem prawdziwa jajecznica
chyba bez specjalnych sukcesów, dziecko wyjadało głównie czerwoną cebulę, która wyglądała jak małe robaczki
***
zaczęliśmy od porannej działki, gdzie było słonecznie, ciepło, wręcz upalnie
gwałtowna zmiana temperatury następuje po wyjściu z działki na plac zabaw
zabawiliśmy tam trochę, by wrócić do domu na południową drzemkę
***
po zasypianiu udałem się wyciąć tę moją hodowlaną trawę, która zapewne wzbudziła by szyderczy śmiech prawdzieego działkowca, no nie rozsiała się sama, i schnie
było super ciepło (gorzej z kłócącymi się sąsiadami), brakowało tylko zimnego piwa, jak już zrobiłem, to wróciłem, a tam młodzież wciąż śpi
***
kontynuowałem poranny pomysł, by oglądać mecz Spurs-OKC bez wiedzy o wyniku, było extra, bo mecz niezwykle dominujący, coś takiego się nie zdarza
***
na obiad mieliśmy ogórkową, a dziecko jeszcze mięsne kulki
na spacer poszliśmy na miasto, odkryliśmy scieżkę obok torów PKM
***
wieczór i wieczorne jakoś nam zeszły (nie pamiętam)
faktem jest, że były mecze w euro porze, Miami walnęło Charlotte, a GSW machnęło Portland
zaś ja, po zasypianiu (Mama zafundowała mi pełny odsłuch palmy, bo nie chciała czekać do 19:15, a dziecko, po kąpieli wcale nie chciało spać i w konsekwencji wyszedłem z pokoju o 21), poszedłem podlewać swoją trawę
jako żywo przypomniały mi się wieczory poprzednich lat i te pół etatu, nawet pamiętam kasety, jakie leciały
a dzisiaj widziałem nietoperze
fajna jest dzika działka moja
***
higienicznie do snu i dyżurowania
zatę Żono ma
tym razem 5:40 okazała się dla mnie zbyt wczesną porą, więc się nie wysilałem, a skutek był taki sam, jeżeli nie lepszy, dziecko musiało się zająć sobą i robiło to, korzystając z zabawek, którymi nie chciało się bawić poprzedniego dnia
***
była tym razem prawdziwa jajecznica
chyba bez specjalnych sukcesów, dziecko wyjadało głównie czerwoną cebulę, która wyglądała jak małe robaczki
***
zaczęliśmy od porannej działki, gdzie było słonecznie, ciepło, wręcz upalnie
gwałtowna zmiana temperatury następuje po wyjściu z działki na plac zabaw
zabawiliśmy tam trochę, by wrócić do domu na południową drzemkę
***
po zasypianiu udałem się wyciąć tę moją hodowlaną trawę, która zapewne wzbudziła by szyderczy śmiech prawdzieego działkowca, no nie rozsiała się sama, i schnie
było super ciepło (gorzej z kłócącymi się sąsiadami), brakowało tylko zimnego piwa, jak już zrobiłem, to wróciłem, a tam młodzież wciąż śpi
***
kontynuowałem poranny pomysł, by oglądać mecz Spurs-OKC bez wiedzy o wyniku, było extra, bo mecz niezwykle dominujący, coś takiego się nie zdarza
***
na obiad mieliśmy ogórkową, a dziecko jeszcze mięsne kulki
na spacer poszliśmy na miasto, odkryliśmy scieżkę obok torów PKM
***
wieczór i wieczorne jakoś nam zeszły (nie pamiętam)
faktem jest, że były mecze w euro porze, Miami walnęło Charlotte, a GSW machnęło Portland
zaś ja, po zasypianiu (Mama zafundowała mi pełny odsłuch palmy, bo nie chciała czekać do 19:15, a dziecko, po kąpieli wcale nie chciało spać i w konsekwencji wyszedłem z pokoju o 21), poszedłem podlewać swoją trawę
jako żywo przypomniały mi się wieczory poprzednich lat i te pół etatu, nawet pamiętam kasety, jakie leciały
a dzisiaj widziałem nietoperze
fajna jest dzika działka moja
***
higienicznie do snu i dyżurowania
2 maja, poniedziałek
zatę Żono ma
pobudka jak trza
do sklepu skoczyłem sam, ale mięsny zamknięty, więc tylko piekarnia (rogal i stare babeczki)
i tutaj zaczynają się pamięciowe schody
z pewnością 7 mecz Indiana-Toronto bez poznania wyniku (było nieźle, ale w końcu poszło Toronto)
***
pojechaliśmy na potężne zakupy do ex-reala
dużo mięsa, piwa i lody, oraz jakieś drobiazgi, tym razem się nie zmęczyłem, tylko ręce prawie urwane, prócz tego pyszności
***
działka — w pamięci wciąż widnieje możliwość, by spędzać tam popołudnia
***
z pewnością było też zasypianie około południa, tym razem już w towarzystwie piwa zrobiłem czarnoziem i ponownie popsułem sobie nożyce do trawy
przesadziłem skalniaki, na truskawki i borówki przyjdzie pora
i tak już przez dwa dni czuję, że to jest ciężka praca dla kręgosłupa
***
na obiad powtórka z rozrywki, po czym wyszedłem na spacer
zaliczyliśmy plac zabaw przy pętli, było sporo chodzenia
wróciliśmy do domu, Mama zaplanowała nam wieczór i poranek, więc zaczęliśmy się pakować
kiedy już odprawiłem młodzież na wro zebrałem się do piwni, wcześniej w sklepie kupiwszy miętowe medialony
***
graliśmy bez Juliusza, ale już byłem po dwóch wykonanych telefonach, więc zagramy w klubie i będziemy mieli przody
próba choć krótka (Wojt jedzie za miasto), była dobra, w zupełnie jasnym lesie wróciłem do domu
***
i skoro dostałem wolny wieczór na wyspanie się, to trzeba było porobić
butelki z piwnicy, mycie, zlanie ostatniej aronii
mycie butli, grzanie wrzątku, opróżnianie zawartości słoików od Wojta, z których tylko kilka miało pigwę, reszta to śliwki i truskawki
w przerwie zrobiłem sobie seans na piwo, popcorn i Goldfinger, potem leciało samo, a ja zrobiłem pełny nastaw
i tak pracowicie zeszło do północy, a w tym czasie Mama z babcią oprawiały 3 kg karkówki
grzecznie udałem się spać do zaciemnionej sypialni, bez żadnych filmowych opóźnień i z tego pełnego spania wynikło, że obudziłem się o 7:24, cholera by to
zatę Żono ma
pobudka jak trza
do sklepu skoczyłem sam, ale mięsny zamknięty, więc tylko piekarnia (rogal i stare babeczki)
i tutaj zaczynają się pamięciowe schody
z pewnością 7 mecz Indiana-Toronto bez poznania wyniku (było nieźle, ale w końcu poszło Toronto)
***
pojechaliśmy na potężne zakupy do ex-reala
dużo mięsa, piwa i lody, oraz jakieś drobiazgi, tym razem się nie zmęczyłem, tylko ręce prawie urwane, prócz tego pyszności
***
działka — w pamięci wciąż widnieje możliwość, by spędzać tam popołudnia
***
z pewnością było też zasypianie około południa, tym razem już w towarzystwie piwa zrobiłem czarnoziem i ponownie popsułem sobie nożyce do trawy
przesadziłem skalniaki, na truskawki i borówki przyjdzie pora
i tak już przez dwa dni czuję, że to jest ciężka praca dla kręgosłupa
***
na obiad powtórka z rozrywki, po czym wyszedłem na spacer
zaliczyliśmy plac zabaw przy pętli, było sporo chodzenia
wróciliśmy do domu, Mama zaplanowała nam wieczór i poranek, więc zaczęliśmy się pakować
kiedy już odprawiłem młodzież na wro zebrałem się do piwni, wcześniej w sklepie kupiwszy miętowe medialony
***
graliśmy bez Juliusza, ale już byłem po dwóch wykonanych telefonach, więc zagramy w klubie i będziemy mieli przody
próba choć krótka (Wojt jedzie za miasto), była dobra, w zupełnie jasnym lesie wróciłem do domu
***
i skoro dostałem wolny wieczór na wyspanie się, to trzeba było porobić
butelki z piwnicy, mycie, zlanie ostatniej aronii
mycie butli, grzanie wrzątku, opróżnianie zawartości słoików od Wojta, z których tylko kilka miało pigwę, reszta to śliwki i truskawki
w przerwie zrobiłem sobie seans na piwo, popcorn i Goldfinger, potem leciało samo, a ja zrobiłem pełny nastaw
i tak pracowicie zeszło do północy, a w tym czasie Mama z babcią oprawiały 3 kg karkówki
grzecznie udałem się spać do zaciemnionej sypialni, bez żadnych filmowych opóźnień i z tego pełnego spania wynikło, że obudziłem się o 7:24, cholera by to
3 maja, wtorek
zatę Żono ma
ale nie ma gadu gadu, robota do zrobienia, zjeść resztki, oznaczyć flaszki, zanieść do piwni, rozrobić drożdże, ledwo się wyrobiłem
niemniej bardzo zapracowany i bardzo zadowolony, i jeszcze głośne winyle
szczęśliwie wyszedłem ciut wcześniej na PKM, bo tego dnia wszyscy chcieli się przejechać, jeszcze kupić bilet, a rowerzyści całkiem zapchali przejścia
pociąg fajny, choć wolny, i nie tak widowiskowy jak w Szwajcarii
***
rodzina się zebrała i dokonaliśmy przemarszu żółtym szlakiem, który wcale nie okazał się taki turystyczny, po wczorajszym dniu odpoczywałem i dopiero nawodniłem się po południu, do pieczystego
szliśmy z Brętowa na Aniołki od 11 do 13, dobrze że starszyzna pomagała z wózkiem, a młodszczyzna dobrze się sama bawiła
na wro grill już się jarał, więc pierwszy głód zaspokojony bardzo szybko, przełamywanie towarzyskich lodów zajęło jakąś chwilkę, a potem mnie nie było, gdyż zasypiałem, poszło całkiem sprawnie
wartę przejęła babcia, więc dwurodzinnie spożywaliśmy (tylko dwa piwa, psi) i jedliśmy karkówki, piersi z kurczaka, indyka, tzw. kiełbasiane robaczki, boczek oraz kiełbasy, a także hit grillowiska — pieczone cukinie Mamy
na słońcu było rewelacyjnie (dopóki nie zaszło), dziecko przebudziło się o 15:45, trochę jeszcze pobyło w towarzystwie, dopóki to się nie rozeszło, ja odprowadziłem babcię na tram, a po powrocie to już właściwie wszystko było uprzątnięte
babcia i dziadek się napracowali, zaś Mama dostała niestrawności i nieprzyjemności, więc po kąpieli i zasypianiu dziecka (późno, ale dość sprawnie) poszła spać o 21
nie zwlekałem długo, wyszykowawszy się skorzystałem z dobrodziejstw cywilizacji i od 21:37 do 22 przeglądałem prawdziwe www, by udać się na spoczynek
zatę Żono ma
ale nie ma gadu gadu, robota do zrobienia, zjeść resztki, oznaczyć flaszki, zanieść do piwni, rozrobić drożdże, ledwo się wyrobiłem
niemniej bardzo zapracowany i bardzo zadowolony, i jeszcze głośne winyle
szczęśliwie wyszedłem ciut wcześniej na PKM, bo tego dnia wszyscy chcieli się przejechać, jeszcze kupić bilet, a rowerzyści całkiem zapchali przejścia
pociąg fajny, choć wolny, i nie tak widowiskowy jak w Szwajcarii
***
rodzina się zebrała i dokonaliśmy przemarszu żółtym szlakiem, który wcale nie okazał się taki turystyczny, po wczorajszym dniu odpoczywałem i dopiero nawodniłem się po południu, do pieczystego
szliśmy z Brętowa na Aniołki od 11 do 13, dobrze że starszyzna pomagała z wózkiem, a młodszczyzna dobrze się sama bawiła
na wro grill już się jarał, więc pierwszy głód zaspokojony bardzo szybko, przełamywanie towarzyskich lodów zajęło jakąś chwilkę, a potem mnie nie było, gdyż zasypiałem, poszło całkiem sprawnie
wartę przejęła babcia, więc dwurodzinnie spożywaliśmy (tylko dwa piwa, psi) i jedliśmy karkówki, piersi z kurczaka, indyka, tzw. kiełbasiane robaczki, boczek oraz kiełbasy, a także hit grillowiska — pieczone cukinie Mamy
na słońcu było rewelacyjnie (dopóki nie zaszło), dziecko przebudziło się o 15:45, trochę jeszcze pobyło w towarzystwie, dopóki to się nie rozeszło, ja odprowadziłem babcię na tram, a po powrocie to już właściwie wszystko było uprzątnięte
babcia i dziadek się napracowali, zaś Mama dostała niestrawności i nieprzyjemności, więc po kąpieli i zasypianiu dziecka (późno, ale dość sprawnie) poszła spać o 21
nie zwlekałem długo, wyszykowawszy się skorzystałem z dobrodziejstw cywilizacji i od 21:37 do 22 przeglądałem prawdziwe www, by udać się na spoczynek
4 maja, środa
zatę Żono ma
w nocy dziecko trochę wiwatowało, po początkowych sukcesach z uspokajaniem, potem Mama wzięła do łóżka na swoją poduszkę, w końcu okazało się to sukcesem, ale mój żołądek jeszcze ciężko odpoczywał po obżarstwie, ponadto walczyłem z naprzemiennym, gorącem i wieczną zmarzliną na wro, i strasznie wiele rzeczy mi się śniło, prócz tego fragmentu o 3 w nocy, kiedy nie mogłem zasnąć przez godzinę
***
dziecko przebudziło się dokumentnie o 7:20, ale udało się je uwiązać do 8
dalsza część dnia nie wyglądała tak różowo, prócz tego fragementu, kiedy na śniadanie jadłem kiełbasę z grilla
***
zaraz po 10 poszliśmy na spacer do miasta (zabytki, słońce i brak otwartych lodów, oraz mało turystów), kolejny udany w atrakcyjnych okolicznościach zabytkowego miasta
***
lecz zasypianie nieco rozregulowanego dziecka nie poszło, od 12:50 do 13:45
dużo kłótni, wrzasków i płaczu, co prawda spało długo i dobrze, ale w tym czasie zmarzłem jak pies, a w tv nie było nic
pokazali Saloniki, nawet poznałem okolice
***
obiad nie poszedł również, Mama niemal od rana była nie w nastroju, spacer po ogrodzie jakiś taki wybrakowany, bardziej chodzę i łapię piłkę ja, niemniej, udało się tam spędzić jakiś czas, by wybrać się do domu przed 17, i 15 tam trafić (spakowani już wcześniej), część ludności jeszcze się majówkuje
chwila rozpakowywania i wybywam na niechcianą próbę
zaliczyłem sklep, odprawiłem kilka zagrywek, wysłuchaliśmy kilku opowieści i udaliśmy się do domów
i tyle z tego było
a podobno Bayern nie dał rady
***
zatem w ten piękny wieczór udało się spisać te ważne rzeczy i zasłużyłem na lody
zaś nastawione wino ładnie się zapieniło, co nawet czuć było w mieszkaniu
zatę Żono ma
w nocy dziecko trochę wiwatowało, po początkowych sukcesach z uspokajaniem, potem Mama wzięła do łóżka na swoją poduszkę, w końcu okazało się to sukcesem, ale mój żołądek jeszcze ciężko odpoczywał po obżarstwie, ponadto walczyłem z naprzemiennym, gorącem i wieczną zmarzliną na wro, i strasznie wiele rzeczy mi się śniło, prócz tego fragmentu o 3 w nocy, kiedy nie mogłem zasnąć przez godzinę
***
dziecko przebudziło się dokumentnie o 7:20, ale udało się je uwiązać do 8
dalsza część dnia nie wyglądała tak różowo, prócz tego fragementu, kiedy na śniadanie jadłem kiełbasę z grilla
***
zaraz po 10 poszliśmy na spacer do miasta (zabytki, słońce i brak otwartych lodów, oraz mało turystów), kolejny udany w atrakcyjnych okolicznościach zabytkowego miasta
***
lecz zasypianie nieco rozregulowanego dziecka nie poszło, od 12:50 do 13:45
dużo kłótni, wrzasków i płaczu, co prawda spało długo i dobrze, ale w tym czasie zmarzłem jak pies, a w tv nie było nic
pokazali Saloniki, nawet poznałem okolice
***
obiad nie poszedł również, Mama niemal od rana była nie w nastroju, spacer po ogrodzie jakiś taki wybrakowany, bardziej chodzę i łapię piłkę ja, niemniej, udało się tam spędzić jakiś czas, by wybrać się do domu przed 17, i 15 tam trafić (spakowani już wcześniej), część ludności jeszcze się majówkuje
chwila rozpakowywania i wybywam na niechcianą próbę
zaliczyłem sklep, odprawiłem kilka zagrywek, wysłuchaliśmy kilku opowieści i udaliśmy się do domów
i tyle z tego było
a podobno Bayern nie dał rady
***
zatem w ten piękny wieczór udało się spisać te ważne rzeczy i zasłużyłem na lody
zaś nastawione wino ładnie się zapieniło, co nawet czuć było w mieszkaniu
5 maja, czwartek
zatę Żono ma
6 maja, piątek
zatę Żono ma
7 maja, sobota
zatę Żono ma
straszna Ciotka i wiele niesmacznych wrażeń
8 maja, niedziela
zatę Żono ma
z wizytą na nowej oruńskiej działce u góry, strasznie wietrzna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz