środa, 1 czerwca 2016

19–24.04.2016


2013.04.03
19 kwietnia, wtorek

zatę Żono ma

dziecko spało bardzo długo, więc długi nieprzerwany sen, niemal do rana, ale i tak wstałem niewyspany, tyle że poprawiłem sobie noty ożywcze kartonami
nowe książki idą teraz jak burza, a Dallas urwało 1 mecz OKC, ładnie
zatem do gier!
***
acha, nie było próby z powodu choroby, czego żałuję, Wojt też
***
nieciekawy był ten dzisiaj (chociaż mięsne kuleczki pyszne), musiałem się podratować znanymi soundtrackami, byłem nawet skłonny siąść później i obejrzeć na podbudowę, po czym wróciłem do domu, po drodze podpisałem kwity na nasiono
***
mieliśmy swobodny wieczór z kawą, kanapką, ciastkami i pogodnym dzieckiem
wieczorne i zasypianie bardzo ok i szybko
dziecko, razem z Mamą mieli dzisiaj bardzo dobry i szczęśliwy dzień, częściowo z bliźniaczkami
***
zrzuciłem kawałek filmu OSS 117 do archiwizacji, kiedy Mama myła włosy, i zabrałem się za zlanie wina aroniowego, przy okazji słuchając meczu Liverpool-Borussia
nie byłem do końca przygotowany, więc trochę zostało, wino nie za bardzo słodkie ani nie za bardzo winne, czyli pewnie dobrze
i prawie szybko do snu
wieczór był lepszy

2015.04.08
20 kwietnia, środa

zatę Żono ma

zespół ds. zapobiegania uzależnieniom odwołał w związku z tym dzisiejszą próbę, co już wiedziałem wczoraj, stąd wyszykowałem inne aktywności, może dzisiaj w końcu muza, skoro "Youth" Sorrentino czeka w kolejce
***
sprawny poranek ze sprawnym czytaniem, przybyłem wcześniej, żeby ponosić kartony, już cała górka opróżniona (= zadowolenie)
***
w nba bez sensacji
***
dawno nie było: muszę znaznaczyć: kwiecień nas nie rozpieszcza (prócz jednego dnia) wciąż mamy zimne 6-12 stopni temperatury, często z chłodnym wiatrem, na szczęście jest sporo słońca
***
postanowiłem dzisiaj nie męczyć się z muzyką współczesną, wracam, bo mam ochotę (nie tak jak ostatnio, w ramach wypełniania pliku), wylałem niechcący całą miseczkę muesli (na szczęście na starą ścianę), wynoszę i robię, z korzyścią
***
mimo że dramatycznie zgłodniałem, to słoneczna wyprawa do biedry (prawie jakby 1/10 dużej trasy) oraz właściwe ost działają korzystnie na samopoczucie meeeee
***
i miałem świetne popołudnie dzięki temu
zakończone
Agente S 03: Operazione Atlantide (1965)
zaliczyłem krótki słoneczny spacerniak, ucieszyłem zobaczywszy otwarte pierogi na Kartuskiej (bo to jest prawdziwa dzielnia), pojechałem na wro, skąd wróciliśmy do domu z krzyczącym dzieckiem (nie że ciągle)
***
wieczorne nieźle (mycie włosów na plus, akty protestu do trenowania), zasypianie długo, ale skutecznie
po czym się wziąłem i wyjechałem wykoślawionym rowerem z piwni, trzeszczy, skrzypi, ale jeździ, więc wystarczy
duża pętla, się odległości pokonuje, a pokonuje, pierwszy rozruch zaliczony
***
zajrzałem do plików, zajrzałem do pobałaganionych list i tuż przed snem olśnienie i słuszna decyzja, nie będzie bawienia się w gównie i 16-bitowych nagraniach, resztki mogę puścić jako demo, natomiast piosenkami z j. pol. należy się zająć na serio, pomysł jest, teraz pora na selekcję
jeszcze jakieś nocne hałasy były, więc Mama poszła
2016.03.02
21 kwietnia, czwartek

zatę Żono ma

człowiek słucha
Tom Petty And The Heartbreakers
z 2010 roku i jakoś tak się dobrze czuje
***
wstawanie poszło tak se, ale pamiętałem co dobre wczoraj
pojechałem, spacerniak, wciąż wietrznie, dzisiaj stary chleb z kiełkami
***
coś musiałem porobić i chyba nawet porobiłem, budżety nieobecne, może w przyszłym tygodniu, szlus, się zrobi
***
wracałem do domu przez Wrzeszcz (odkryłem ładny wewnętrzny dziedziniec
zakupiłem pierwsze szkła kontaktowe w moim życiu
oraz frykasy rybne (nie pierwsze)
spotkaliśmy się około zajezdni, wspólnie do domu
***
po aferze na korytarzu miałem mowę wychowawczą (to się okaże, czy wychowaczą)
potem nie było czasu się kłócić, bo cały nerw poszedł w kolejne nieudane próby aplikacji gumy na oko, biedne moje rzęsy i pergaminowe worki pod oczami
no ale widzę
***
przy okazji wieczornych okazało się, że gardło chce mi się zainfekować, więc po mega długim zasypianiu poszedłem po zimne piwo do sklepu
grzaniec oraz do końca
Tiffany memorandum (1967)
zrobiły na mnie dobre wrażenie, iż zmęczony zwaliłem się spać, a nie, jeszcze do snu kawałek meczu, jak się ogląda bez okazji, to jest na co popatrzeć (nikogo już nie znam z Liverpoolu)
2016.04.06
22 kwietnia, piątek

zatę Żono ma

miałem eleganckie pobudki o
2:33 i
5:22
więc tylko trochę jestem przygotowany do dnia, ale dzisiaj szaleństwa z indeksem, oko lata, o spaniu nie ma mowy, o wolnym też nie
w nba bez niespodzianek
***
zaskakująco fajnie czyta mi się książkę "polityczną"
***
pojechałem na wro, narobiłem kilometrów, a baterii nie kupiłem, ale przynajmniej wiem, że TAM jest garmaż
zjadłem surówkę, kanapki, i wcisnąłem gumeczki na oczy, Mama pomogła, dziękuję
***
nie żebym lepiej trafiał (2), bo wciąż jestem nieskuteczny, ale przynajmniej widziałem kosz i dobrze mi się grało, choć odpoczywałem w ataku, przecież nie będę tyle biegał, "rzutówka" przed bardzo udana
***
i poszedł niemal litr wody, wody! fuj
wróciłem ładnie do domu, jajecznica (bo ciepła), grzaniec, w tle leci mecz i do dyżurowania, bo już prawie zasnąłem na kanapie
2016.04.06
23 kwietnia, sobota

zatę Żono ma

noc nie była z tych najlepszych, kilka pobudek, ale spało się do 6:44, potem były regularne poranne zabawy, następnie nietypowe wyjście z dzieckiem do sklepu po mięso, wędlinę i chleb
wciąż zimno na dworze
***
omletto i Mama wybiera się na zakupów szał, my zaś z dzieckiem tracimy czas na nie wiadomo czym, aż pojawiła się babcia, którą wyprawiłem na spacer
były zabawy w straszenie, dużo śmiechu
***
więc ta środkowa część soboty powtarza schemat, gdzie chwilę bawię się w domu, po czym idę na działkę i z przerażeniem zauważam, że rosną nam chwasty
są też tulipany
***
spania nie było na spacerze, ale zaraz po powrocie do domu
i ponownie zużyłem czas na głupoty, czyli jadłem ciastka, orzeszki, piłem wino aroniowe, ale chyba było fajnie, wróciła Mama
wtedy też przebudziło się dziecię i jedliśmy kapuśniak na obiad
jakoś poszło
***
następnie zostawiliśmy Mamę do ciężkiej pracy i pojechaliśmy w las i tym razem nie był to udany spacer, dziecko beczało bez powodu, nudno też było przecież
***
wieczór jakoś nam minął, ale byłem podminowany, kąpiel ok, acz pewnie zasypianie było długie, wciąż przypominałem sobie, że bolą mnie gnaty po koszu
***
hah, mieliśmy mieć wieczór relaksujący, ale przyszła pora na podatki i mi się to udało przez system, a Mamie nie, więc znowu atmosfera się nie polepszyła
więc przynajmniej Mama mogła się pochwalić się swoimi zakupami, a tyle ich było, że ho ho ho!
i do dyżurowania, bo już późno było
2016.02.26
24 kwietnia, niedziela

zatę Żono ma

noc zbieżna, tyle że wstawanie o 7:20 i trudna nauka wyrazów, a dziecko oporne
tradycyjne niedzielne zmywanie naczyń, Mama wstała samodzielnie, zjedliśmy śniadanie, zrobiliśmy wyłom z niedzielego lenistwa, poszliśmy na działkę, tam mniej wieje, na słońcu jest kapitalnie, co na pewno potwierdzą zdjęcia, których nie widziałem, bo za mocno świeciło
***
dziecko nie zna pojęcia "granica działki", więc po serii płaczów udaliśmy się na plac zabaw, tam już było słuszniej, jakkolwiek też nie obyło się bez protestów
po tym natlenowaniu wróciliśmy do domu na drzemkę
pierwsza jej część poszła sprawnie, wraz z oglądaniem Gaudiego, potem przebudzone przedwcześnie dziecko trzeba było wyciszyć, więc położyłem się również i spaliśmy równiutko (a potem rozbicie elementarne — ja, zaś dziecko rozbudziło się jak skowroneczek)
na obiad był kurczak z szybkowaru!
oraz zielony groszek!
***
ponieważ Mama dokonała naprawy filcowych nakładek, pchacz znowu pełni swoją rolę, niedzielę pamiętam bardziej, naładowany na nowo iPod, przerzuciliśmy słoiki pełne (przetwory) z góry a puste z dołu, słuchałem (wreszcie) płyty Umpa 2, na pełnych głośnikach brzmi to nieźlej
***
poszliśmy na tram i Mama pojechała jeszcze dokupić rzeczy ( :D )
my zaś na UG i oglądaliśmy rybki, żółwie i inkluzje, mógłbym tam spędzić pełne 2 ha, ale dziecku aż tyle czasu to nie zajmuje, niemniej spacer okazały w trasie, spokojny i udany
wrócilim do domu, do końca dnia dziecko jadło wiele i wszystko
i tak zeszło do wieczora
***
wieczorne lepiej, zasypianie równie długo, potem już mieliśmy czas dla siebie i czerwone wino (Mama zrobiła sałaty x 2) i wyszykowanie różnych rzeczy na jutro
zleciało szybko, Spurs wygrali 4-0 z Memhis i obyło się bez filmów i meczy



Brak komentarzy: