w naszym hiszpańskim kapitalny jest również efekt rozluźnienia — niezależnie od tego, czy jestem poduczony, czy nie, po ciężkim tygodniu pracy (ostatnio zauważyłem efekt następujący: skoro wszystkie rzeczy są piekielnie ważne i na wczoraj, ich waga przestaje ważyć — nie da się zrobić wszystkiego — fabryka tyle nie przerobi), więc po takim tygodniu człowiek w krótkim czasie trwania hiszpańskiego odrywa się od tkanki codzienności, potem wciąga w lekcję albo żarty z tego wynikłe, po czym rozluźnia się — miniony tydzień przestaje mieć znaczenie; nie wiem, czy bym uzyskał taki relaks zwyczajnymi dwoma piwami w domu przed tv — w dużej mierze to zasługa naszego prowadzącego Luisa (niekoniecznie sam hiszpański język)
***
muzyka z "You only live twice" (leci) w całości — szczególnie z dodanymi numerami z remastera — świetnie się słucha
okazało się, że nie będzie zdjęć do JZTZ, próbę generalną zrobimy w środę przed występem; w masarni wydałem dużo kasy na mięsa i boczek — wyszła z tego pseudo rolada, ale przyprawione dobrze, nadaje się i na obiad i na zimno do kanapek
***
najpierw zrobiłem prace "domowe" z okładek i archiwizacji np. pierwszej serii Twin Peaks, potem usiłowałem uruchomić Total War: Shogun, ale nie poszło; przegrałem kolejne 4 bitwy w Total War: Rome — barbarian invasion; to demo jest o tyle wygodne, że nie instaluje się, tylko wystarczy je doraźnie odpalić
potem dokonałem technologicznego cudu i zainstalowałem "In the Wake of Gods" — fanowski dodatek do Heroes III — pamiętam, że w dawnych czasach to w ogóle się nie udawało; chodzi, i co więcej — pełne jest niespodzianek (nowe elementy, nowe funkcje, nowe kreatury, nowe możliwości, innego rodzaju umiejętności i inny sposób prowadzenia walki na polu bitwy) — tak więc żegnajcie wszystkie strategie czasu rzeczywistego! teraz, kiedy już będziemy chcieli odpocząć od tradycyjnej wersji gry (ostatnio i tak rzadko gramy), będziemy kontynuować naszą przygodę z krainą magii i miecza!
***
na odkrywaniu tajników WoG zastały powracające mnie Skarbie z siostrzenicą, po czym Skarbie szybko poszło lulać bo ją strasznie krzyż nawalał — więc basen jak znalazł, a my z dzieckiem siedzieliśmy nad Wog do 30 minut po północy (tradycje H3 w rodzinie są silne)
w niedzielę musiałem podgonić obiecaną robotę, ale udało się zrobić seans filmowy z "Mrocznym widmem", następnie poszliśmy na Chełm na basen; basen jak dla mnie jest strasznie nudnym przedsięwzięciem — jeżdżąc na łyżwach trzeba cały czas uważać — a tutaj nic się nie dzieje, tylko się pływa w tę i nazad; jak za wolno, to nawet zimno; taki penis kurczy się do wielkości ekologicznej mini marchewki, i nawet jak nie ma się czego popuścić, to zawsze mam wrażenie, jakbym popuszczał — basen jest przereklamowany
***
odwieźliśmy dziecko na Kowale, zjedliśmy małe co nieco, zważyliśmy się, podobnież mam 59, czyli, że schudłem o 3 kg w ciągu pół roku, ale z czego mogłem schudnąć?!
***
gdy wróciliśmy do domu, była już 18, nie zabawiliśmy długo i weekend zdążył się skończyć z akcentem, że po takim weekendzie to powinniśmy teraz odpocząć
***
poniedziałek miałem w ogóle szalony: odbiór płyt (czarne wyszły rewelacyjnie, Skarbie też z początku optowała za czarnymi, ale po jakimś czasie białe uważa za nie gorsze), papier listowy w empiku, gdzie spotkałem Dżerdżeja, z którym zamieniliśmy kilka kwestii — widać wyraźnie po sylwetce i twarzy, włosach, że rzeczywistość napoczyna go w coraz większych kawałkach (praca, dom i właściwie nie ma czasu na więcej), tania EiS na tanich gazetach, rzutem na taśmę dwa czyste pudełka (w centrum Gdańska został jeden papierniczy, nie wiem czy znalazby się jakiś sklep metalowy), zapakowanie, podrzut do wyborczej, szybko do domu, raz dwa do lidla (inteligentnie wybrałem produktów za mniej niż 20 zeta, choć kartą można płacić powyżej)
***
wieczór na szczęście upojny, szczególnie z "You only live twice" zamiast codziennej modlitwy
***********
***********
****007***
***********
***********
teraz idę na urlop i będę zajęty