sobota, 21 marca 2015

Kiss the Girls and Make Them Die (1966)



za sam tytuł są dodatkowe gwiazdki. Są "nazwiska" (Dino de Laurentis, Mario Nascimbiente), oraz twarze skądś znane. Sceny połączone przypadkowo, fabuła skacze bez wyjaśnień, charakterystyki są sugerowane z przezabawną przesadą. Ba, są prawdziwi agenci i prawdziwe sceny akcji (z towarzyszącą odpowiednią muzyką) (która też się łamie), tyle że... nie do końca wiadomo, jaki jest/był ich cel i skąd agent znalazł się tam, gdzie się znalazł oraz po co tam jest. Chyba tylko po to, by nakręcić tę scenę akcji. Strasznie ekscytujące, nie mogę się doczekać, co będzie dalej.


zapamiętać: Mike Connors, Dorothy Provine, Terry-Thomas co za postacie filmowe!
"znana" twarz to: Raffaele "Raf" Vallone
bardzo zły charakter z bardzo złymi TWARZOWYMI pomocnikami klasycznie klasyczne
więc początek nie okazał się taki nietrafiony pod względem fabuły
która była KOSMICZNA, i w dodatku wyprzedza tę z "Moonrakera"! (+ Brazylia + para)
były gadżety, ba
świetny angielski
skorpiony i piranie, stylówy w wystroju wnętrz,
zakręty akcji oraz główna rola kobieca, która wyjawiła się stosunkowo późno
z dziką chęcią i zainteresowaniem oglądałem do końca (a począteczek taki pythonowski)




Brak komentarzy: