piątek, 3 października 2014

Odcinek z weekendem



13 sierpnia, środa

Odcinek z końcówką lata

My drogi i Miłościwie Nam Panująca wieczorem, w nowej sypialni, przed nocą, chwilę, dłuższą.

Jerry Goldsmith — S*P*Y*S (1974) — to gupie i komediowe, ale dzięki temu Flintowskie. Z tych wszystkich, jakże słusznych próbek z "Jerry Goldsmith At 20th Century Fox".
***
Jerry Goldsmith — The Detective (1968) — czyli już mi się kształtuje najbardziej podobający się okres jego twórczości.
***
No to było tak, że Seconds (1966), skończyło się nagle, źle i tragicznie. Filmowanie do końca było na ocenę celującą, ponadto okazało się, że Rock Hudson potrafi grać. Na szczęście o straszliwej wymowie filmu zapomniałem (prawie, bo to z tyłu głowy) zaraz po wyjściu na świeże powietrze. Wciąż jeszcze mamy kawałek lata.
http://kinowzwolnionymtempie.blogspot.com/2013/12/twarze-na-sprzedaz-1966.html
***
Postanowiłem się raz nie spieszyć. Próby ostatnie są pracowite, ale wyliczyłem zdążenie. I nie spieszyłem się. Chyba nawet trochę się udało. Ciastko kokosowe.
***
Pracowaliśmy pilnie, refren do "Bang Bang" jest. Mniej kontrowersji niż przy "Yes You". Zaczym pod "Tell Me'.
***
Wracam, jeszcze ciut ciepła, kisiel z jabłkami pyszny.
Ty pracujesz, a ja te foty.


14 sierpnia, czwartek

My drogi i Miłościwie Nam Panująca oglądaliśmy film, na szczęście nie byliśmy na nim w kinie.

Przysnąłem po budziku na całe 6 minut. Trochę strach.
Niechcenie się. Ulewa od rana. Czyżby już nastawała jesień? Co z grabeniem/suszeniem?
Chyba dziwne zdjęcia wybrałem do kolejnych odcinków Lizbony pod wpływem "Hello Hum". Do tego zatem odświeżenie SDRE i wspomnienie nocnego grania w H3. Chyba na razie nie ma konieczności 2LP (różowego) na winylu. Zaczekam.
***
Parquet Courts — Sunbathing Animal (2014) — jak napisali w gazecie: połączenie Lou Reeda z Pavement. Wczesnym dodałbym koniecznie, co już nie jest takim cymesem, bo późniejszy jest lepszy. Dodałbym jeszcze Television. I w całości taki recykling, w dodatku jeszcze bez fajerwerków realizacyjno-produkcyjnych nie jest super atrakcyjny. Do tego CRASS i inny taki punk. Ciekawe, czy ludzie to jarzą.
***
Love Punch (2013) — bo to zaczął się długi (dla nas pracowity) weekend. Dobrze, że nie poszliśmy na to do kina. Brosnan jest już stary. Film był głupi, same klisze, ale dla mnie to zawsze rozrywka. I sprytnie przemeblowałem napisy z hiszp. na ang.
(wrzuciłem obcą muzykę do spowolnionych napisów, ale jest za duże i haczy, więc nie wrzucam).




Brak komentarzy: