piątek, 24 października 2014

Odcinek z niemal wakacjami



6 września, sobota

My drogi i Miłościwie Nam Panująca przypadkowo widzimy imprezę dookoła balonu na uwięzi.

Ranne opowiadanie, przedpołudniowe zakupowanie, południowe spożywanie hamburgera. Słonecznie, ciepło, oderwałem się z przeżyciami i nie zdążyłem ich strawić.
Potem kopanie, kopanie, zbieranie.
Przybyłaś na ratunek ze śliwkami i połów był rzeczywiście bardzo dobry. Po wywaleniu 2 gatunków:
— śliwki z dziurką
— śliwki z kupą
(że o robakach nie wspomnę), w sumie mieliśmy 3 kg owoców na przetwory. Ty zrobiłaś w piątek czarne powidła, ja w niedzielę śliwkowy dżem.
Trochę "drylowania" było, a odcinek trzymający w napięciu (człowiek-trąba).
I jeszcze pokazałem Slaves oraz Baths. Do słuchania, jak najbardziej.
Umarłaś ze złego poczucia, dokończyłem:
The Manchurian Candidate (1962) — Sinatra jest po prostu zaangażowanym sobą (czyli jednak inaczej niż w pop-kryminale). Czarno-biały obraz o wyśmienitej jakości. Role czasem wyrwane z innych gatunków filmowych, ale całość się klei (mimo psychiczno-hipnotycznych rosyjskich tortur). O właśnie: reżyseria — John Frankenheimer. Intryga i jej zakończenie bardzo na plus. Może nie wybitne, ale zajmujące kino. Coś dla fanów spekulacji i "koncepcji" polityczno-szpiegowskich.
I mnie ścięło w połowie i ratowała mnie beza. Pyszna.


7 września, niedziela

Odcinek z zatruciem pokarmowym

My drogi i Miłościwie Nam Panująca w oderwaniu od rzeczywistości niedzielnej.

Uczę się miksowania od zera.
Dobrze, że jest więcej możliwości. (cofki i na bieżąco oraz loopowanie).
Ty leżysz i cierpisz, ja tyram, potem też cierpię, ale inaczej.
Okazało się, szczególnie po wieczornym podlewaniu, że trawa jednak rośnie.
Z winem gorzej, ale to się okaże.
Sznurek do wędlin się przydał. Sekator również. Naddałem sobie pracy, ale chciałem, żeby parę krzaków zostało, ale żeby było czyściej pod nimi. Kolega ptaszek przybywa. Jabłka już przejrzały.
Coś tam zaczyna wyglądać, coraz mniej śmieci, wynoszę sukcesywnie.
Po styraniu się (powłóczę lewą nogą, ona nie ma siły podnosić stopy), zjadłem, wypiłem, podlałem.
Następnie dżem oraz nadziewane papryki — było co robić, ale się zrobiło. Na wieczór już popcorn, piwo i odcinek. Należało się, a i Ty się lepiej czujesz. Ani razu nie zajrzałem na pena.


Sekcja Specjalna:

John Barry — You Only Live Twice (1967)

proszę proszę, tu rocznicowo, tam adekwatnie
najlepszy
zatem z okazji 1200 najlepszego!




Brak komentarzy: