środa, 7 listopada 2018

2018.10.21 "i nawet kolano przestało boleć" (cytat)



nie powiem, zmęczyłem się już z rana, poprzedniego wieczora padało, więc temperatura poniżej zmroziła wszystko, ale że na Kondracką Przełęcz dotarłem zaskakująco szybko, nic nie stało na przeszkodzie w zimowym zdobyciu Giewontu, i nie byłem odosobniony, jak mi później powiedzieli ci, co szli po moich śladach
dziękuję Żono ma za rękawiczki, łańcuchy takie oblodzone i przyklejone, adrenalina weszła
nie umiem wyciąć, więc jest cały klimat z pozdrowieniami, potem już nie było czasu na zdejmowanie rękawiczek, i tak od ich wciskania nadwerężyłem sobie ścięgna palców prawej dłoni
na dobre zaczęło padać śniegolodem przy wejściu na Kopę Kondracką, cały lewy bok zamrożony na sztywno, niemniej, tym razem ja szedłem po śladach, a i kosodrzewiną łatwiej, acz mogłoby przestać wiać
gdybym nie był tu wczoraj można nawet pomylić kierunki, ale ponownie ktoś przetarł szlak, nawet spotykałem już ludzi, chwilami przepięknie, bałbym się nawet latem, była jedna przygoda ze skałą, bo jak tu się wdrapać 2 m w górę bokiem, ale z plecakiem (upewniłem się, że to jednak tędy idzie ten szlak)
są też kolejni śmiałkowie z kolejki, zatem można
było super, dwa razy zdrapywałem lód z okularów, a już przy zejściu bocznym przy którym nigdzie się nie spieszyłem (kolana powiedziały, że już starczy tej blokady farmakolo) nastąpiła odwilż, lody z brody stopniały, więc mogłem zakończyć wycieczkę w hotelowcu
z każdym dniem ze śmiechem uświadamiałem sobie, że chodzenie spać zaraz po 20 to nic niezwykłego




Brak komentarzy: