12 stycznia, poniedziałek
My drogi i Miłościwie Nam Panująca pracujemy na dwa etaty.
Z czego Ty masz wsparcie w domu ze strony japońskich turystów. Dobrze.
Przewalanki były, po czym wracam do domu na nowe zasady, akurat spacer trafił się od razu. Dostałaś godzinę gratis.
Wieczór już żmudny, woda do kąpieli za gorąca. Zasnąłem w trakcie muzyki.
13 stycznia, wtorek
Odcinek z nocnym spacerem
My drogi i Miłościwie Nam Panująca pracujemy, a inni śpią nie wtedy, kiedy potrzeba.
Podkurw na przełożonych, jak zwykle. Zatem:
Danny James Etc. — Pear // Green w/ Red Splatter Vinyl LP
e-e, takie tam popłuczyny po psychodelach i glam-rocku (patrz: Tame Impala)
***
Ryley Walker — Primrose Green // Green Vinyl LPs
tym bardziej nie, zwłaszcza, że nawet podarowałem sobie:
Sufjan Stevens — Carrie & Lowell // Clear Vinyl LPs
aczkolwiek cena wyjściowa boska
***
6955 — Super Time Force OST // ‘Starfield Warp Trail’ Splatter Vinyl LP
yyy, paskudne electro electro słabe, najdziwniejsze jest w tym to, że to ma 53 numery!
***
"To była już 5 porażka Raptors w 6 ostatnich meczach. Dwa tygodnie temu byli jeszcze historią NBA. Teraz wyczekują tylko powrotu DeMara DeRozana".
Właśnie właśnie, coś tam nam jednak się zmienia w tej nie do końca ciekawej nba.
***
Shivery Shakes — Three Waves and a Shake // Translucent LPs
bosz, indie roczek, nędznawe
***
Nadine Byrne — A Different Gesture (Collected Soundtracks 2011-2012) // Black Vinyl LP
a to jest kuszące, bo szukam ostatnio takich ambientoszumów
***
Sannhet — Revisionist // LPs in Various Colors
black = nie
***
Sea Pinks — Dreaming Tracks // 180g Pink Vinyl LP
coś między The Smiths a popowym Sub Popem, nieciekawe
***
Jonasson Jonas, Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął, 2009 — nie jest to literatura najwyższych lotów (szczególnie pod koniec), niemniej w przypływie dobrego humoru zdarzyło mi się przeczytać tramwajowo szybko.
I już wydaje mi się bardziej szczera, tudzież mniej nadęta niż to co zacząłem, zadowolony z designu twardej okładki:
Jean-Marie Gustave Le Clézio, Wojna, 1970
***
Skoro nie, to miałem czas na kawę, a potem spotykałem biegaczy. W sumie w taki kawał czasu to mogę dojść bardzo daleko (bigmac? kebab? zakupy?).
Wieczór nam się przedłużył przez pranie i płakanie.
Odcinek z nocnym spacerem
My drogi i Miłościwie Nam Panująca pracujemy, a inni śpią nie wtedy, kiedy potrzeba.
Podkurw na przełożonych, jak zwykle. Zatem:
Danny James Etc. — Pear // Green w/ Red Splatter Vinyl LP
e-e, takie tam popłuczyny po psychodelach i glam-rocku (patrz: Tame Impala)
***
Ryley Walker — Primrose Green // Green Vinyl LPs
tym bardziej nie, zwłaszcza, że nawet podarowałem sobie:
Sufjan Stevens — Carrie & Lowell // Clear Vinyl LPs
aczkolwiek cena wyjściowa boska
***
6955 — Super Time Force OST // ‘Starfield Warp Trail’ Splatter Vinyl LP
yyy, paskudne electro electro słabe, najdziwniejsze jest w tym to, że to ma 53 numery!
***
"To była już 5 porażka Raptors w 6 ostatnich meczach. Dwa tygodnie temu byli jeszcze historią NBA. Teraz wyczekują tylko powrotu DeMara DeRozana".
Właśnie właśnie, coś tam nam jednak się zmienia w tej nie do końca ciekawej nba.
***
Shivery Shakes — Three Waves and a Shake // Translucent LPs
bosz, indie roczek, nędznawe
***
Nadine Byrne — A Different Gesture (Collected Soundtracks 2011-2012) // Black Vinyl LP
a to jest kuszące, bo szukam ostatnio takich ambientoszumów
***
Sannhet — Revisionist // LPs in Various Colors
black = nie
***
Sea Pinks — Dreaming Tracks // 180g Pink Vinyl LP
coś między The Smiths a popowym Sub Popem, nieciekawe
***
Jonasson Jonas, Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął, 2009 — nie jest to literatura najwyższych lotów (szczególnie pod koniec), niemniej w przypływie dobrego humoru zdarzyło mi się przeczytać tramwajowo szybko.
I już wydaje mi się bardziej szczera, tudzież mniej nadęta niż to co zacząłem, zadowolony z designu twardej okładki:
Jean-Marie Gustave Le Clézio, Wojna, 1970
***
Skoro nie, to miałem czas na kawę, a potem spotykałem biegaczy. W sumie w taki kawał czasu to mogę dojść bardzo daleko (bigmac? kebab? zakupy?).
Wieczór nam się przedłużył przez pranie i płakanie.
14 stycznia, środa
Odcinek z zapachem mamy i zapachem taty
My drogi i Miłościwie Nam Panująca mamy kawałek wieczoru i przesyłkę.
Po wyczerpujących spotkaniach biznesowych (czyli jednak wolnego nie dostanę) wchodzę coraz bardziej w:
http://ridingeasyrecords.com/product/well-samsara/
to z kolei zrzyna z Black Sabbath, ale fajna
***
http://ridingeasyrecords.com/product/spiral-shades-hypnosis-sessions-vinyl/
też mi pasuje, chociaż mogłaby być o połowę krótsza i o połowę szybsza
***
http://ridingeasyrecords.com/product/sons-huns-banishment-ritual-vinyl/
ok, teraz już mnie to zmęczyło :D
***
Zatem wieczorne spacery normą.
Zatem kąpię się potem w tej wanience, bo wody szkoda przecież.
A pewnie, że się mieszczę.
Zatem zasypiam przy kasecie (hura).
Zatem wysypiałbym się, gdyby nie to, że za późno.
***
Ponadto będę powoli rozpakowywał krążki (przesyłka była błyskawiczna, polsko-angielska). Jestem kosmicznie zadowolony, choć może nie okazuję tego przez wieczorne zmęczenie, ciężko udaje się wymusić wcześniejsze zebranie się.
***
Zatem, pierwszy ogień:
BECK — Guero (2005)
dwa świeżutkie czarne krążki z różnymi nalepkami, zdziwienie, że 45 PRM, basy grają
kiedyś zasadzałem się na "Guerolito" (z braku laku), ale okazja była przednia, więc "Guerolito" z dusty za łączne 20$ nie-e
drugie zdziwienie — kilku numerów nie znam na pamięć
trzecie — w tym przeskakującym numerze gra Jack White
czwarte — strasznie dokładnie opisana okładka, wszelkie copy i rajty.
Odcinek z zapachem mamy i zapachem taty
My drogi i Miłościwie Nam Panująca mamy kawałek wieczoru i przesyłkę.
Po wyczerpujących spotkaniach biznesowych (czyli jednak wolnego nie dostanę) wchodzę coraz bardziej w:
http://ridingeasyrecords.com/product/well-samsara/
to z kolei zrzyna z Black Sabbath, ale fajna
***
http://ridingeasyrecords.com/product/spiral-shades-hypnosis-sessions-vinyl/
też mi pasuje, chociaż mogłaby być o połowę krótsza i o połowę szybsza
***
http://ridingeasyrecords.com/product/sons-huns-banishment-ritual-vinyl/
ok, teraz już mnie to zmęczyło :D
***
Zatem wieczorne spacery normą.
Zatem kąpię się potem w tej wanience, bo wody szkoda przecież.
A pewnie, że się mieszczę.
Zatem zasypiam przy kasecie (hura).
Zatem wysypiałbym się, gdyby nie to, że za późno.
***
Ponadto będę powoli rozpakowywał krążki (przesyłka była błyskawiczna, polsko-angielska). Jestem kosmicznie zadowolony, choć może nie okazuję tego przez wieczorne zmęczenie, ciężko udaje się wymusić wcześniejsze zebranie się.
***
Zatem, pierwszy ogień:
BECK — Guero (2005)
dwa świeżutkie czarne krążki z różnymi nalepkami, zdziwienie, że 45 PRM, basy grają
kiedyś zasadzałem się na "Guerolito" (z braku laku), ale okazja była przednia, więc "Guerolito" z dusty za łączne 20$ nie-e
drugie zdziwienie — kilku numerów nie znam na pamięć
trzecie — w tym przeskakującym numerze gra Jack White
czwarte — strasznie dokładnie opisana okładka, wszelkie copy i rajty.
15 stycznia, czwartek
Odcinek z zegarem
My drogi i Miłościwie Nam Panująca wieczorości codzienne.
Rano już coś widać. Le Clézio wydaje się staroświecki w swoim pomyśle, którego nie mogę znieść (niewyedukowana, leniwa, lekko nadwrażliwa nastolatka), w dodatku mozolne czytanie/konieczność wyobrażania sobie tych skrótowców jest mało satysfakcjonujące w stosunku do trudu, jaki należy włożyć.
***
Masywność poniższego jest ok:
http://ridingeasyrecords.com/product/monolord-empress-rising-vinyl/
***
Jednak dziadkowie do znachorki, a ja nadrabiam, skoro już się wyrwałem ze szponów lejowoda stolarskiego. Przebąkują, że nie będzie mnie 2 tyg., zatem chcę jak najmniej zostawić, by potem nie musieć wysłuchiwać.
Wracając przysypiam w tram.
Guero przydaje się do tańcowania z dzieckiem.
Dziecko, które szybko się nudzi, wymaga uwagi i organizowania atrakcji. Z tego udaje mi się wyrwać kilka akapitów Prado.
Wyjątkowo wcześnie do spania, aż kaseta poszła do końca — to pewnie te nerwy jutrzejsze. Masakryczny tydzień.
Odcinek z zegarem
My drogi i Miłościwie Nam Panująca wieczorości codzienne.
Rano już coś widać. Le Clézio wydaje się staroświecki w swoim pomyśle, którego nie mogę znieść (niewyedukowana, leniwa, lekko nadwrażliwa nastolatka), w dodatku mozolne czytanie/konieczność wyobrażania sobie tych skrótowców jest mało satysfakcjonujące w stosunku do trudu, jaki należy włożyć.
***
Masywność poniższego jest ok:
http://ridingeasyrecords.com/product/monolord-empress-rising-vinyl/
***
Jednak dziadkowie do znachorki, a ja nadrabiam, skoro już się wyrwałem ze szponów lejowoda stolarskiego. Przebąkują, że nie będzie mnie 2 tyg., zatem chcę jak najmniej zostawić, by potem nie musieć wysłuchiwać.
Wracając przysypiam w tram.
Guero przydaje się do tańcowania z dzieckiem.
Dziecko, które szybko się nudzi, wymaga uwagi i organizowania atrakcji. Z tego udaje mi się wyrwać kilka akapitów Prado.
Wyjątkowo wcześnie do spania, aż kaseta poszła do końca — to pewnie te nerwy jutrzejsze. Masakryczny tydzień.
16 stycznia, piątek
Odcinek z ufff...
My drogi i Miłościwie Nam Panująca tak samo, ale weekend.
Wcześniej, by zdążyć.
Sala konferencyjna działa.
System też działa.
Profesor jak chytra kaszubka z mięsnego. Tyle, że nie chytra, sympatyczniejsza.
Potem zaczęły się przeboje (adresy, mailingi, winiety, teksty, recenzenci), strasznie się zgrzałem, niezdrowo pożarłem dwa pączki po drodze. Ale kiedy się skończyło, to jeszcze nie był koniec. Kilka pozycji do druku, kilka zrobiłem, kilka rozpisałem, posiedziałem, właściwie tylko mi piwa brakowało. Nadrobiłem później.
***
Łostowice nocą (po 19), makieta pg już po drodze, piwo też po drodze. Zacnie — to się nazywa dobre otwarcie weekendu. Gdyby człowiek mógł tylko wyrzucić tę obowiązkowość z siebie.
Fortuna czarne (oczywiście gorsze niż kiedyś) wciąż rozpływa się.
Po wieczorze w klasycznym stylu (umiem parodiować młodego) byłem już zbyt zrobiony, by film. Pozostałem na krążkach, chociaż zasypiałem przy karmieniu. Gypsy camp i orzeszki. Mam ich wiaderko.
No ach, smażony kurczak (też zaległy), ależ wypas, ależ zdrowie przed snem.
(ta płyta z wypożyczalni w Lyonie świetnie brzmi)
Odcinek z ufff...
My drogi i Miłościwie Nam Panująca tak samo, ale weekend.
Wcześniej, by zdążyć.
Sala konferencyjna działa.
System też działa.
Profesor jak chytra kaszubka z mięsnego. Tyle, że nie chytra, sympatyczniejsza.
Potem zaczęły się przeboje (adresy, mailingi, winiety, teksty, recenzenci), strasznie się zgrzałem, niezdrowo pożarłem dwa pączki po drodze. Ale kiedy się skończyło, to jeszcze nie był koniec. Kilka pozycji do druku, kilka zrobiłem, kilka rozpisałem, posiedziałem, właściwie tylko mi piwa brakowało. Nadrobiłem później.
***
Łostowice nocą (po 19), makieta pg już po drodze, piwo też po drodze. Zacnie — to się nazywa dobre otwarcie weekendu. Gdyby człowiek mógł tylko wyrzucić tę obowiązkowość z siebie.
Fortuna czarne (oczywiście gorsze niż kiedyś) wciąż rozpływa się.
Po wieczorze w klasycznym stylu (umiem parodiować młodego) byłem już zbyt zrobiony, by film. Pozostałem na krążkach, chociaż zasypiałem przy karmieniu. Gypsy camp i orzeszki. Mam ich wiaderko.
No ach, smażony kurczak (też zaległy), ależ wypas, ależ zdrowie przed snem.
(ta płyta z wypożyczalni w Lyonie świetnie brzmi)
17 stycznia, sobota
Odcinek z 17
My drogi i Miłościwie Nam Panująca na spacerach itepe.
Bing & Ruth — Tomorrow Was the Golden Age // Blue/Purple Vinyl 2xLPs
tak tak tak, takiego ambientu szukam
i widziałem dwa teledyski, bardzo ok
http://igetrvng.com/
***
Sean McCann — Prelusion // Black Vinyl
też
dystrybuują porządni znajomi z Niemiec:
https://anost.net/en/
***
Ze śniadaniem zdążyliśmy w małych kawałeczkach, babcia 2 przyniosła ciuszki, dorwała się do wnusia i podążyliśmy w kolorowy las. Sikorki.
Zieloną doliną i z powrotem, aż okazało się, że minęło 2,5 godziny, jej.
***
Potem już była "norma", wczorajsza ryba, nastrój siadł, nie chciałem, ale zrobiłem LAS (a tam Wojt z Pawłem), kawa i wieczorna zabawa.
Atrakcji nie przewiduję. Tzn. nie miałem planów, ale same się nadarzyły, więc z braku laku posłużyłem się:
The MacKintosh Man (1973)
Z tego się zrobił prawdziwy film szpiegowski.
***
Potem było dziwacznie, bo młody nie był do snu (skoro się wyspał), a myśmy byli.
Zasypiałem, kiedy Ty się z nim bujałaś (ok. 1), po czym potem w ogóle nie mogłem się znaleźć w tej klaustro przestrzeni. Może to te nerwy.
O 2:49 dałem sobie szansę na innym łóżku pod prowizorycznym kocem i to się udało. Poranek, 10.
Odcinek z 17
My drogi i Miłościwie Nam Panująca na spacerach itepe.
Bing & Ruth — Tomorrow Was the Golden Age // Blue/Purple Vinyl 2xLPs
tak tak tak, takiego ambientu szukam
i widziałem dwa teledyski, bardzo ok
http://igetrvng.com/
***
Sean McCann — Prelusion // Black Vinyl
też
dystrybuują porządni znajomi z Niemiec:
https://anost.net/en/
***
Ze śniadaniem zdążyliśmy w małych kawałeczkach, babcia 2 przyniosła ciuszki, dorwała się do wnusia i podążyliśmy w kolorowy las. Sikorki.
Zieloną doliną i z powrotem, aż okazało się, że minęło 2,5 godziny, jej.
***
Potem już była "norma", wczorajsza ryba, nastrój siadł, nie chciałem, ale zrobiłem LAS (a tam Wojt z Pawłem), kawa i wieczorna zabawa.
Atrakcji nie przewiduję. Tzn. nie miałem planów, ale same się nadarzyły, więc z braku laku posłużyłem się:
The MacKintosh Man (1973)
Z tego się zrobił prawdziwy film szpiegowski.
***
Potem było dziwacznie, bo młody nie był do snu (skoro się wyspał), a myśmy byli.
Zasypiałem, kiedy Ty się z nim bujałaś (ok. 1), po czym potem w ogóle nie mogłem się znaleźć w tej klaustro przestrzeni. Może to te nerwy.
O 2:49 dałem sobie szansę na innym łóżku pod prowizorycznym kocem i to się udało. Poranek, 10.
18 stycznia, niedziela
Odcinek z ciotkami
My drogi i Miłościwie Nam Panująca przyjmujemy wizyty.
Zacząłem od herbaty i nba. Wyniki dobrze. Oboje mieliśmy czas na śniadanie.
Dziecko śpi przez dzień cały, ciotki nie zaważyły, po karmieniu wybrałem się na spacer. Film leci w głowie, mógłby lecieć na ekranie.
Bunch of sikorek.
Zrobiłem w lesie trecking z wózkiem, nikt takich nie robi.
Wróciłem do pustego domu, przekleiłem nalepkę z folii do tektury:
Deerhunter — Microcastle/Wierd Era Continued (2008)
najbrzydsza okładka, najlepsza muzyka, zrobiłem się winem aroniowym (ostatnia flaszka) i już jestem parę zim temu, kompletny odjazd.
Poudawałem jeszcze, że czytam Prado tudzież zjadłem obiad, ale.
***
Był mecz w europejskiej porze?
Już nic nie pamiętam, to było tak dawno.
Zdaje się, że dziecko spało, dokończyłem film,
a potem okazało się, że dziecko nie chce zasnąć.
The MacKintosh Man (1973)
Odcinek z ciotkami
My drogi i Miłościwie Nam Panująca przyjmujemy wizyty.
Zacząłem od herbaty i nba. Wyniki dobrze. Oboje mieliśmy czas na śniadanie.
Dziecko śpi przez dzień cały, ciotki nie zaważyły, po karmieniu wybrałem się na spacer. Film leci w głowie, mógłby lecieć na ekranie.
Bunch of sikorek.
Zrobiłem w lesie trecking z wózkiem, nikt takich nie robi.
Wróciłem do pustego domu, przekleiłem nalepkę z folii do tektury:
Deerhunter — Microcastle/Wierd Era Continued (2008)
najbrzydsza okładka, najlepsza muzyka, zrobiłem się winem aroniowym (ostatnia flaszka) i już jestem parę zim temu, kompletny odjazd.
Poudawałem jeszcze, że czytam Prado tudzież zjadłem obiad, ale.
***
Był mecz w europejskiej porze?
Już nic nie pamiętam, to było tak dawno.
Zdaje się, że dziecko spało, dokończyłem film,
a potem okazało się, że dziecko nie chce zasnąć.
The MacKintosh Man (1973)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz