piątek, 31 maja 2013

Zwiedzanie w Milanie, dzień 3



14 maja, wtorek

Zdjęcie z łoża śmierci.
 
Regularna pobudka, regularne wstawanie, nieregularne śniadanie -> jajecznica po włosku (kiełbaska, cukinia), kanapki, wino mieszane i w drogę.
 
Stacja Duomo, Via Torino, lekkie zgubienie, ale okrążywszy budynek, znajdujemy wejście do PINACOTECA AMBROSIANA.

Szału tam nie było, a na pewno nie za te pieniądze (15E), zwłaszcza że obraz Leonarda wywieźli do Japoni. Luini całkiem ok, Tycjan bez rewelacji (jak zwykle), BOTICELLI (odnowiony) śliczny i kolorowy, wielojęzyczne biblie w nieistniejących językach fantastycznie ozdobione i obmalowane. Ghirladiao do wyróżnienia. NAZWISKA: Bramantino, Bassano, Paul Brill oraz Jan Brueghl.
Caravaggio (martwa natura) całkiem wyjątkowo, podobnie jak karton Rafaella. Guido Reni bardzo słabo, ale pałac oryginalny i niektóre sale (kolumny, mozaiki) mogły stanowić cel sam w sobie. (Finał -> biblioteka). Martwa natura z instrumentami muzycznymi nieciekawa, podobnie jak Tiepolo. Rzeźba Canovy. Końcówka rozczarowująca, bo szykowałem się na XIX wiek i owszem Hayez, dzieci (Twój obraz)
 
EMILIO LONGONI, Chiusi Fuori di Scuola:


oraz odrobinę resztek Chagalla, ale to już było wszystko. Rysunki Leonarda, jeden Chrystus i do domu.
Czyli do ogrodu Parco delle Basiliche, gdzie odpoczęliśmy na trawie z widokiem na bazylikę. Kolumnada wcześniej i później, wygodny wypoczyn.


Poszliśmy zobaczyć resztki rzymskiego amfiteatru, naprawdę resztki, Corso Genova, mały staw z gigantycznymi karpiami i sumem, obok niewielkiego publicznego basenu. Kanał Darsena musieliśmy obejść przez Porta Ticinese. Hala targowa + kiosk z rybami.


Następnie kanał Naviglio Pavese, lody z lodziarni (2 x 2,30E — orzech laskowy, kokos, miętowe z czekoladą), idziemy, jest trochę zbyt miejsko, czujemy się nie do końca zmęczeni, ale to już niedługo. Lidl za 800 m i to nas wymęczyło, narobiliśmy już tego dnia kilometrów. I nie ma cydru. Zatem zakupy zastępcze: 1 kg chleba i powrót autobusem 95. Na szczęście jest zaraz (bo jeździ raz na godzinę).
Jazda ok. 20 min, "zwiedzamy" normalne dzielnice.
Jemy makaron z mięsem mielonym i sosem pom. Zmęczeni oglądamy kanały o gotowaniu (jak wczoraj). Lidlowy radler jest baaardzo słaby. Kanały o gotowaniu staną się naszym chlebem wieczornym. Benadetta zamiast radio Nova.
 



środa, 29 maja 2013

Odcinek ze szczęśliwymi znaleziskami


ziemniaki suflee

27 maja, poniedziałek

My drogi i Miłościwie Nam Panująca po nader szybkim powrocie do domu (i pracy) odnajdujemy się.

To był zaskakująco miły powrót do pracy (patrz poprzednia notka). Wiedziałem czym się zajmuję, więc nie zajmowałem się wszystkim innym. I na poczcie była LnŚ z Pessoą (Portugalia next?). I chwila ciepła. I zrobiłaś kotlety schabowe! Wreszcie mięso. Rozpakowałaś nas na cacy. I zdjęcia Ci się podobają. Potem nastąpiła eksplozja szczęśliwych zdarzeń: najpierw odnalazł się zaginiony w akcji (Mediolanie?) pędrive, a po chwili jeszcze bardziej zagubione prezentowe słodycze. Yei!
 
Do tego zdjęcia, wypisy, szmegesy, śpimy.


kotlety sojowe
28 maja, wtorek

Odcinek z obowiązkowymi wizytacjami

My drogi i Miłościwie Nam Panująca składamy zasłużone relacje.

Wciąż spokojnie na tej wiecznej wojnie.
Krótki przemarsz przez mrowie listowia, dzicz i dżungla się z tego zrobiła prawie, jak mnie nie było. No obłędnie. Dolna prawie po włosku. Znaczy sypie się jak zawsze. + Gienio. A na Stogach wesoło, barwnie i z nosorożcem. Do tego zwyczajowa wymiana towarowa — wszyscy zadowoleni.

Następnie Miłościwie Nam Panująca trafia się kapitalnie w czas i jedziemy do domu, gdzie improwizujemy notkę i jest siup.

Coś tam, ktoś tam se choruje/my, ale sen jest jak trza. To gdzie te piegi?


wtorek, 28 maja 2013


Dzień Zerowy

My drogi i Miłościwie Nam Panująca pakujemy się niespiesznie. Wiele wątpliwości.

I to nieprawda, że cały dzień się żeśmy pakowaliśmy. Bo jeszcze kilka godzin odcedzaliśmy moszcz jabłkowy, a został się sam sok (mętny, przecierany). Brak gazy. Pracuje. I to jak! Po powrocie również — uf. Muza lecieli, rzeczy się pakowały, letnie w większej ilości, zimne w mniejszej — błąd. Grunt, że mimo pewnego zmitrężenia czasu to były już wakacje. Przynajmniej ja takie miałem. No i do snu się nie udało wcześniej, no bo jak w sobotę o 23?

refleksy
niedziela, 12 maja
Zwiedzanie w Milanie, dzień 1

My drogi i Miłościwie Nam Panująca rozpoczynamy wakacje w maju.

gdynia panie

Pobudka w środku nocy — 3:35. Po 4 i 1/2 ha snu! (właśnie, tam metro mówi, że przyjedzie za 2 1/2 min. Doprowadzić się do pozycji pionowej. Transport sympatyczny — deja vu z Paryża. Jedno zwiedzanie lotniska (gazety historyczne) i już wsiadamy.

Podczas 2 godzin lotu śpię, a kark boli (jak zwykle). Łatwy start, lądowaniem nawet nie zdążyłem się pomartwić. Łatwy odbiór bagażu. Łatwy transport do miasta i — niespodzianka — bus kosztuje tylko 5E. Niestety bilet na metro nie kosztuje 1E, ale 1,5E. Stąd karnet 10-przejazdowy 13,80E zamiast spodziewanych 9,20E. Łatwo jedziemy i łatwo trafiamy. Pogoda wiosenna.

modnie

Architektonicznie jest całkiem włosko. (mówię o dzielni mieszkalnej, którą już znam). Językowo również, a nasze mieszkanie jest właśnie takie jak na zdjęciach. Dowiedzieliśmy się o meczu, prawie wszystko jest, na zakupy!

style i tramwaje

C niecałe 5 min stąd, duże zakupy (48E), ale nie ma cydru. Jesteśmy głodni, zmęczeni, jemy szybki obiad (makaron z cukinią i sosem pom.). Pijemy małe kawy, idziemy pieszo do miasta powoli, oglądamy (ok, godziny). Katedra!

wystawowo

Świeci w słońcu, tłumnie, galeria Emmanuela, Ferrari sklep, H&M (rozczarowanie), spacerujemy, do zmęczenia dołączyły chłód, ból gardła, katar i ból pały (kolejność dowolna) — witaj początku przeziębienia!

żeby nie było

Znalezione muzeum Poldi Pezzoli oraz Teatr della Scala (nieduży ten Mediolan) i w zmęczeniu jedziemy do dom. Szamanie słodyczy i czipsów. Grappa — okropna (ale co, ja nie wypiję?). Z coca-colą idzie (2 litry za 1E!). Spać o 22. Łaaadne mieszkanie. (fotograficznie przyjdzie pora na nie). 

Rymowanka z agentem:

ko-zi ser
ko-zi ser
przed siódemką dwoje zer


in, in, im

poniedziałek, 13 maja
Zwiedzanie w Milanie, dzień 2

My drogi i Miłościwie Nam Panująca kontynuujemy z MPP na początek tradycji zwiedzania.


na co patrzacie?

Nocna czernina. (bo tutaj w domach żaluzje/rolety są obowiązkowe). Samochodowy hałas nad ranem (bo tutaj się jeździ przez cały czas — się okazało, że Mediolan to chyba najbardziej chałasogenne miasto jakie znam/y), ale zdołaliśmy się wyspać do ok. 9. Śniadanie do wyboru, kanapki na drogę, metrem do stacji Montenapoleone.

ciżem

Muzeum POLDI PEZZOLI.
Bilet młodzieżowy 7E, więc zaoszczędziliśmy na 8 litrów coca-coli wg kursu niedzielnego. Mój 9E. Bilet poniedziałkowy, w tym Museo Teatrale della Scala oraz jedna obniżka na wystawę w Palazzo Reale. Git. Modigliani! Git.

pyszności

Kobieta za ladą zrobiła Ci obcinkę. Zaczynamy od razu od góry. Oryginalne pokoiki, trochę wystroju wnętrz, rzeźba, inkrustracje, intarsje, imponujące. Foto bez flesza = są pamiątki. Sala z witrażami, następnie trochę obrazów z NAZWISKAMI: Cranach słabiutko, Bellini ok, Mantegna całkiem, ale Botticelli bardzo bardzo. Francesco GUARDI oraz parę innych i wychodzimy. A, jeszcze szkoła Leonarda.

 
 

Wyskakujemy do ogrodu, jemy kanapkę, szukamy słońca, spacerujemy po nim, bo to publiczny/duży. Następnie kierujemy się do teatro, ale innymi ulicami. Na szczęście prócz pamiątek operowych można oglądać teatr z loży i to jest naj. W sumie samo muzeum oferowało więcej niż można się było spodziewać (portret Callas), nienajgorsza architektura wnętrza, mamy stamtąd jedno z ładniejszych wspólnych foto w lustrze.

ławeczka

Wziąwszy pod uwagę młodą godzinę — na piechtę do domu, znajdujemy cafe internetowe, jest C, do domu na obiad. Dzisiaj kiełbaski (TE kiełbaski), ryż i sałata z cykorią. Cykoria nie taka straszna. Odkrywamy uroki włoskich programów kulinarnych. Pobrudziłaś sukienkę (to jedyny dzień z sukienką — uprzedziłem fakty). Echo — mówi pokój.

Plan tygodnia, grappa, rachunki, sumy i zestawy.

a czy Ty posegregowałeś już śmieci?


wiersz:
se-gre-gac-ja
na wa-kac-jach


poniedziałek, 27 maja 2013

Odcinek na powitanie


My drogi i Miłościwie Nam Panująca jeszcze się ogarniamy, wróciwszy wczoraj wieczorem, więc trochę to potrwa.

A tymczasem, ja niewdzięczny i nic (kompletnie) (nawet pocztówki ani muszelki ani kamyczka) nieprzywożący otrzymałem niespodziewanie zaskakujące powitanie w pracy, które wygląda tak:



Jak miło!
Zatem po tyluż samych lądowaniach co startach ustawiam się w blokach startowych i oczekujcie drobiazgów w jakiejś tam, nieokreślonej (czymże było by Ż bez tego dreszczu emocji), przyszłości.


Witajcie zatem, po PRZERWIE. (a po czym drapią się chłopcy?)



piątek, 10 maja 2013

Odcinek specjalnie dla Was



6 maja, poniedziałek

Odcinek z.
Z kronikarskiego obowiązku.


My drogi i Miłościwie Nam Panująca budzimy się po długim weekendzie, ale sprawnie, miło.

Słońce wstało, ja wstałem, wziąłem, pojechałem.
John Barth, Koniec drogi (1958) — to jednak ciężarne. Kobiety. Intrygujące, kazuistyczne, dokładnie napisane. Jednak dla starszego, hehe, czytelnika. Wyrobionego. Takiego jak ja.

Ponadto wyspałem się w ten dłuuuugi weekend za wszystkie czasy, więc czuję się wyśmienicie po tych okazjach.
Więc, ok. 14 wciąż nie senność, wciąż ciepło, wciąż nastrój bardzo bardzo (piszę, bo mam), wciąż kołysze Illumination Ritual, Julie oraz Duke.

Z okazji weekendy byłem nawet miły dla ludzi. Dla zwierząt nie, zwierzęta zostały na wsi.
Z okazji nowych okoliczności przeszedłem się, pojechałem na Stogi po wałówę, gdzie załadowałem wałówę, lato, piwo i rżniemy w kości, bo nie w karty. Pasta rybna i siup do domu. Wieczór się przedłużył.


7 maja, wtorek

Nate the Great

My drogi i Miłościwie Nam Panująca wobec oczekiwanych wolnych wieczorów.

Zachodzę z rana i jestem w szoku. MIA-CHI 0-1. No wspaniale!
Otrzymałem tokaj z poleceniem docenienia.

Jechałem, szedłem Schuberta, zjadłem kanapeczki, paluszki, piłem wodę (fuj).

Pięcioosobowy zespół przed nami zebrał przed sceną czterdzieścioro swoich znajomych i wszyscy po skończonym występie poszli pić na schody przed tylnym wejściem. brawo młodzieży.
Jak już odbębniliśmy swoje, to okazało się, że jest ekstrawagancko ciepło i wspaniały wieczór na w miarę szybki powrót do domu. Mogło być gorzej. A jest jeszcze lepiej, bo w piątek robimy sobie wolne. Johny stwierdził, że najbardziej ekscytującym elementem występu było ściganie się samochodami, które uskuteczniliśmy na Miszewskiego. Zimówki piszczały.

Chciałbym zaznaczyć, że dobrze jest mieć takiego groupie jak E. Najlepszy fan zespołu. Ba, kto wie, czy nie powinien otrzymać statusu honorowego członka. Może legitymacja?

Więc wieczór, późny wieczór i tyle z niego było. Wystrój wnętrza, turbanator, pacha i do snu do snu do snu.


8 maja, środa

Odcinek ze środkiem tygodnia. NIE. Z sukienką!

My drogi i Miłościwie Nam Panująca spędzaliśmy oszałamiający dzień na zakupach i pracy.

To ważne, bo zaraz wyjeżdżamy i zbliżam się (pilnie jak uczniak, pracowicie jak mróweczka) do końca tygodnia pracy. Dzisiaj z rana już 16, więc długie spodnie w odstawkę, sanadales w pracy, nie zdążyłem pochodzić w dziadkowych kurteczkach, bo już prawie letni przeskok się zrobił. Git.

Peter Evans, Zebulon (2013) jest tak pozbawiony tematów, że trzeba go odsłuchiwać (z obowiązku) po kawałeczku.

Więc już jechałem, ale się popsuł, więc pojechałem zatramwajem, kupiwszy płyty, wypalałem je potem i jeszcze bawiłem się pogłosami. Zaskakująco/efekciarsko. Ty pracujesz. Wtrząchłem wafelki i piwo malinowe. Słodziutki magnus. Czyli lubimy.

Kolekcjonuję dane, wstaję na ranem.

Cudów się nie spodziewałem, ale TA sukienka zaskoczyła mnie materiałem, kolorystyką i wzorem. No ślicznie. Plus inne elementy, które podejrzałem w tak zwanym międzyczasie. Reasumując: brakuje tylko rękawków (ale to nie jest problem), buty i buty zastępcze są, będzie można jeść i się bawić. Wesele weselicho i to blisko morza — to powinny być ładne okoliczności.

Do wyjazdu coraz bliżej, zioła nam rosną (jedne lepiej, drugie), jabłko pracuje, zakupy będą, elementy wywczasu na pewno się znajdą, spanie i zwiedzanie, hah, to znaczy, że już ciut ciut.


9 maja, czwartek

Odcinek z ustawką

My drogi i Miłościwie Nam Panująca żeśmy się ustawiliśmy i czekałyście. No czadowo.

Zmiany następują lawinowo. Wczoraj sandales, dzisiaj na krótki rękawek od początku dnia. Wychodziłem z domu przy 19 stopniach. Duże czytadło ze sobą, spacerniak, ogarniam ogarnianie wobec absencji. Dzisiaj łobuzy nie grają i nie będzie wyników jutro z rana. Przerwy im się zachciało, chorera.

Nadeszła burza, zebrało się tu i tam, wymieniłem pieniądze na pieniądze na krewetki, lekko zmokłem i jeszcze nadążyłem w tramwaju z Gosią odnośnie wizualizacji.
Więc Ty robisz za mnie ziemniaczki, wspaniale, troszkę się piciem kawy i jedzeniem usposabiam do przeżycia wieczora z otwartymi oczyma. I udało się, udało się, udało się! Robimy, robimy, bawimy się, relaksujemy. Wszystko się pysznie udało, mam 125 w zapasie, a pliki dają wyniki. Dobre światło. Bardzo dobre światło. (pamiętać o zapiekance). Mniam. I Wam też mniam.

==============================

10 maja, piątek

Odcinek z zakańczaniem

My drogi i Miłościwie Nam Panująca szykujemy się do wyjazdu, na razie głównie pracowaliśmy w pracy.

To jesteśmy już po pierwszych dwóch burzach w tym roku, w tym jednej w nocy. W nocy to ja śpię. A nie, że czytam książki. Jak Ty.

Wilgoć wisi w powietrzu, a ja kończę Stiega Larssona, Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet (2008), to było dużo ładnych stron, materiał na film, film pamiętam dobrze, więc mam powtórkę z rozrywki, a ja lubię filmy. Czytam, widzę twarze, słabiej pamiętam części 2 i 3, więc będzie inaczej. A niespodzianka wiązała się z tym, że po skończonej sprawie bohater kładzie na szali swoje wątpliwości moralne, a ja mu mówię, ale co ty chłopie, przecież liczy się fabuła, zagadka rozwiązana, napisy.

Więc sprawiłem się chyba ładnie, powinienem jeszcze coś oglądać, ale se jeszcze uzupełniam faflony. Acha, "w dół me konie" i Umpagalore 2 będzie naprawdę ekscytujące, "remember/camembert" wychodzi całkiem całkiem, mogę być częściowo (bo tylko część zrobiłem) zadowolony.

No to pa.





czwartek, 9 maja 2013

Odcinek z majówką na wyjeździe



4 maja, sobota

My drogi i Miłościwie Nam Panująca przenieśliśmy się do krainy wiecznego zimna

Nieco krótszy sen, bo P. przychodzi popracować. Temp. osiągnęła szalone 14 stopni.
Ja siedzę, tak jak onegdaj siedziałem nad Wojtem 2. Niejako powtórka z obróbki, ale dużo już zapomniałem. Muszę sobie przypominać. Żmudne, ale konieczne. Siedzę i nadrabiam.
Wro. A także "The Men Who Stare at Goats" (2009). Wciąż bawiło.
No bo zajęło wszystkim dużo czasu, a tam tefałka się czuła samotna, to postanowiliśmy ją odwiedzić. W końcu długi weekend, trzeba szaleć. A przynajmniej skorzystać z okoliczności. Więc piwo, polityka, popcorn x 2, Renułar, programy, atrakcje i elcede.



5 maja, niedziela

Odcinek z zakończeniem majówki

My drogi i Miłościwie Nam Panująca spędziliśmy upojne godziny w ogrodzie

Wro 2 i absolutny wypas ogrodowy. Relaks. Ponadto golas.
Leżaki, takie prawdziwe.
Książki.
Napoje.
Lody.
Spacer.
Słońce.
Stopami boso po.
Aż szkoda było wracać, na szczęście pyzy nam zostały na pamiątkę.
I jeszcze trochę lenia na wieczór.
I nawet stream się powiódł i małej tradycji stało się zadość (OKC wygrali fuksem mecz nr 1).
Ponadto golas.
I turban.


środa, 8 maja 2013

Odcinek z majówką w Sitnie



2 maja, czwartek

My drogi i Miłościwie Nam Panująca majówkowaliśmy się w czwartek, bo miało padać w piątek.

Majówka dwa/nieotwarcie sezonu w Sitnie.
No to wstaliśmy prawie całkiem normalnie i o przyzwoitej porze wyjechaliśmy autem. W aucie to nawet było ciepło, a na Kaszubach o 3 stopnie więcej niż w mieście. Dwa rondo i za biedrą w prawo. I nawet płyta gra.
Jak nie u siebie to czułem się całkiem ok, jedna pętelka dookoła jeziora na zimno. Głód. Po dużym obiedzie dwie pętelki w kształcie ósemki, znalezieni, ale po przygodzie z kozą (nie obroniłem) i dzikimi zwierzętami wioskowymi.
Czytamy, słychamy tvn24, pijemy chińską wódkę, grzejemy się zimnym piwem, a oni rżną w 1000 (no nie gram w brydża). W nocy nawet bardzo ciepło (choć w domku 19 stopni).


3 maja, piątek

Odcinek z nietypowym piątkiem

My drogi i Miłościwie Nam Panująca skończyliśmy chwilowo wojażowanie, płyta znów się odpaliła.

Następnego dnia pogoda nam się poprawia. Jeszcze jedna pętelka, słońce, jezioro, rybitwy, wiosny nie ma.
Przyjechaliśmy w czwartek, bo miało padać w piątek, nie pada, ale pojechaliśmy do domu.
Porządki/prasówka/jakoś tak. Ładnieśmy się sprawili.

Perfume, the story of murderer (2008) — młody Q tam gra, ale brakuje mu rogowych okularów. Historyjka nieco skrótowo. Ale gwiazdy i kolory są. Chyba rozpoznałem Gironę. Lubię. Średniowieczne miasta.

 
 
 
 
 
 
 
 
 



wtorek, 7 maja 2013

Odcinek ze szczęśliwą 13



30 kwietnia, wtorek

My drogi i Miłościwie Nam Panująca byliśmyjesteśmybędziemy, a ja byłem pierwszy.

Brzydkie delta search usunięte. Lepsze to niż usunąć mozillę, panie informatyku.

No, ale mamy weekend. Nie do końca się cieszę, bo zimno, ale.
Zrobiłem przejazd/przelot/kolor, nie oglądałem (znaczy się tylko kawałek) 1/10 i podebrałaś mnie z towarem i tak poszło. A jak, to już nikt nie dojdzie. W tej kwestii. Mnóstwo mnóstwo wędlin. Bardzo zadowolony.

Fraszka o krupniku:
"Może cię to zaskoczy, ale to nie jest zupa. Ona wypadła ze słoika".

==============================

1 maja, środa

Odcinek z majówką na Siwiałce

My drogi i Miłościwie Nam Panująca spędziliśmy tradycyjnego grilla.

Majówka/otwarcie sezonu na Siwiałce.
A tam kurcze prawie ciepło było. I pierwsza opalenizna tego sezonu — oj, co powie mama ((O)).
I spacer, dwa przestanki. Chata zbudowana na oborze. Dogi niemieckie. Dużo ciasta, dużo piwa, dużo kiełbasek. Wszystko pożarłem i jechałem dymem. Czyli tradycji stało się zadość. Mniam. Powrót i lenistwo. Dobrze wspominamy, nie rozpisuję się jak w zeszłym roku (hłehłe). Miło miło miło. I towarzysko.

ps. to te obiecane zrzuty

 
 

poniedziałek, 6 maja 2013

Odcinek ze złymi filmami 3. Dwoma


 

28 kwietnia, niedziela

My drogi i Miłościwie Nam Panująca przypadkiem kończąc weekend zaliczyliśmy wyjście.

Carlo Emilio Gadda, Poznawanie cierpienia (1963) — no i zabił matkę. Chyba. Ponadto, ze względu na okoliczności geograficzne przypominało mi literaturę południowo-amerykańską. Nie czytało się lekko.

Chińskie żarcie. Ale nie był to hit sezonu. Kurczak z orzechami nerkowca oraz wieprzowina na krucho. I sucho. Objedzenie. I wozem już jeździliśmy dzisiaj.

Teenagers outer space (1959) — giga krewetka, mega pistolet, tru romans, bad boy, i przesliczna laurka w chmurach dla kochanka. Film z podtekstem.



Brain That Wouldn't Die (1962) — klasyka stylu złego filmu. Dużo powtórzeń. Dużo powtórzeń. Słowotok. Słowotok. Scenariusz, sam w sobie absurdalny wyjściowo, który nie trzyma się. No po prostu się nie trzyma. Gra aktorska — sama w sobie.

I mecza nba widziałem kawałek. BOS-NYK 97-90 (o). To była ucieczka spod noża. Ostatnie chwile Terry'ego.

I jak sięgam pamięcią, to jeszcze zimno i mróz na dworze. Takie atrakcje spacerowe. 


 

29 kwietnia, poniedziałek

Odcinek z poniedziałkiem w normie i klasyce i andronami

My drogi i Miłościwie Nam Panująca, o ile sięgam pamięcią, a coraz słabiej, bo to dawno było, kiedy jeszcze był mróz, a teraz go nie ma, więc o wiele lepiej się czuję, miałem sen (najwyraźniej po tamtym weekendzie), rano się czułem, potem się nie czułem, ale zagraliśmy już "W dół me konie" prawie nieźle, tyle że nagrania z próby wciąż nie ma. Bo teraz też jest poniedziałek, a ja czuję się jeszcze nieźlej, to przez te słońce, tak sobie plotę.

Plansza z napisami filmowymi:

Książę: John Houston
Księżna:
Johna Houstona
Damy dworu:
Johna Houstona
                     Johna Houstona                       
                     Johna Houstona
                     Johna Houstona 
Rycerz za 3: John Houston
 
Próba wieczorna. Były pierwsze schody tego sezonu, ale zimno. Wojt chodzi po lesie.