czwartek, 24 października 2013

Wakacji dzień drugi



czwartek, 3 października

(foto dnia jest nieadekwatne, no ale co tam) (reszta z kolejnością chodzenia — a i tak musiałem się nawybierać)

My Drogi i Miłościwie Nam Panująca wciąż odkrywamy, że gdzieś jeszcze trwa lato i chodzimy przez cały dzień, choć mieliśmy tego nie robić.

Śpi się tutaj mrocznie, bo nie ma okien. I dlatego śpi się za długo, nawet jak na taką zarwaną noc (od 22 do 10:30). Śniadanie lekkie, poranny widok kuchni przezadowalający. A kuchnia jest z półwyspem (bo nie wyspą) i indukcyjna. Grzeje. Ładnie. Garderoba, te sprawy.

A poszliśmy sobie do portu. Przez przypadek obejrzeliśmy wielką katedrę. Potem kawałek portu i muzeum z zewnątrz. Być może nasza dzielnica jest "popularna", ale nie ma co narzekać. Wokół lasu masztów i starych fortów dwie nowoczesne budowle, które robią znakomite wrażenie architektoniczne. Może będzie Miro?

Obchodzimy "typowy" basen portowy, orientujemy się w cenach statków, które dzisiaj nie pływają (ze względu na warunki pogodowe), jest wczesna pora (16), więc wciąż mamy czas. Na górę w okolicę kolejnego fortu oraz pałacu — widoki wspaniałe. A potem już powolnym leszczem, ulicami, w kierunku stacji metra. Marsylski lidl, już u nas w pobliżu, nie oferował wielkiej przestrzeni, co do wielości produktów to nie wiemy (nie mieli bagietek), ale mieli cydr. Zatem chleb tostowy i już lecim do domu na kolację z makaronem. Słodki cydr bardzo dobrze, potem się okaże jak z tym brutalnym. Rano net jeszcze działał, a teraz już nie, więc nie będzie ZDJĘCIA DNIA. Piwo, orzeszki, Steig, płyta wyczyszczona, ale mam wrażenie, że potrzebny nam lepszy sprzęt, bo smugi zostają.

 
 
 
 
 
 
 
 



Brak komentarzy: