poniedziałek, 26 października 2009

Moonraker (Expanded)

wtorek, 20 października

Dzisiaj mgła na dworze. Może nie taka potężna jak zeszłoroczna.
***
W poniedziałek byłem u Endriusa, wykończyliśmy stopę w ostatnim numerze z mojego zestawu. Posłuchaliśmy co wyprawia wtyczka masteringowa izotope. Dostałem też kolejny nr EiS. Jesteśmy umówieni na kolejną farelkę, tym razem Teatr w oknie, piątek 30 listopada, ok. 19:30.
Wojt już wrócił do domu, więc będzie pora na ćwiczenie się w akustyku. Wróciłem do domu ok. 22 i jeszcze oddałem się lekturze. Skvorecky leży.
***
Ha, takie rzeczy są.
Jako że soundtrack do "Moorakera" był oryginalnie niekompletny:
http://soundtracks.pl/reviews.php?op=show&ID=111
co dla fanów ma istotne znaczenie, pojawiła się w końcu wersja:

John Barry — James Bond — Moonraker (Expanded). Released in 1979.
Track listing:
01. The Moonraker Overture (3:30)
02. Gunbarrel-Hijacking-Freefall (2:58)
03. Main Title (3:12)
04. Drax Estate (0:43)
05. Drax on Piano (0:40)
06. Centrifuge Trainer (1:57)
07. Corrine and The Safe (2:31)
08. Corrine Put Down (1:27)
09. Venini Glassworks — Dr Goodhead (1:12)
10. Gondola Chase (1:32)
11. The Trisch Tratsch Polka (0:51)
12. Close Encounters Of The Third Kind (0:10)
13. Bond Smells A Rat (2:26)
14. Goodhead and Bond (1:20)
15. Bond Arrives In Rio (1:09)
16. Cable Car Showdown (1:59)
17. Romeo and Juliet Fantasy Ouverture (0:50)
18. Theme from The Magnificent Seven (0:47)
19. The Boat Chase (1:34)
20. Landing — The Pyramid — Pet Python (3:44)
21. Drax Shuttle Launch (0:36)
22. Space Shuttle Ballet (6:32)
23. NASA Prepares Shuttle Launch (0:32)
24. Station Stop and Space Laser Battle (4:05)
25. Here Is To Us (0:54)
26. Destroying Globes (0:35)
27. End Titles (2:31)
28. Freefall (rerecorded) (1:25)
29. Moonraker (Instrumental) (3:39)
30. Moonraker (Shaken and Stirred) (3:56)
31. Command Control Center [BONUS] (3:53)

John Barry Music Total Time 37:34
Moonraker film Music Total Time 43:15
Total Time: 00:55:90

Zakończyłem lekturę LiŚ 1-2/2009, poświęconą Williamowi Carlosowi Williamsowi oraz (po części nie tylko) Christianowi Krachtowi. Ten drugi całkiem owszem, proza chwytliwa i czytliwa (nie wnikając zbytnio w rozważania teoretyczne, camp i inny pop). Co do pana doktora, to o ile jego poezja przypomina mi pastelowe obrazy Edwarda Hoppera, to zdecydowany zaskok (na plus) William Eric Williams "Życie z ojcem" — można powiedzieć, odkrycie tego numeru. Wspaniała historia, taka z życia (na faktach autentycznych), a jeszcze wspanialej się ją czyta, idzie jak burza. Perełka.

środa, 21 października

Miało być tak, że od wtorku znowu ciepło. Znowu? Prawda jest taka, że od 2 tygodni naszam czapkę, którą z reguły zakładałem na wszystkich świętych. Wczoraj wieczorem było co prawda "cieplej" — w porównaniu z poprzednimi dniami — ale to nie był powód, żeby zrzucać ubranie i przechadzać się w sweterku.
***
Wieczór podwójnie udany. Po pierwsze, udało się kupić "Dumę i uprzedzenie" w antykwariacie. Notabene, były dwa bondy, niestety "diamantes para la eternidad", jedno wydanie w rzeczpospolitej, a drugie — ciekawostka — stare wydanie, w nietypowym formacie, jakieś B5, LnŚ, z adnotacją, że tym razem kawałek lżejszej literatury. Nooo, to nobilitacja nadana — mogę czytać dalej.
***
Na sali nabyłem entuzjazmu zbliżonego do tego sprzed poprzedniego razu. Stanowisko bez zmian (z okularami), użyłem nawet perkusji, bo mam pomysł na zrobienie piosenki z numeru Endriu "Ketus death II". Następnie zabrałem się za ostatni z serii ITNON o znamiennym tytule roboczym "foo fighters". Zalążek numeru pochodzi z niegdysiejszych nagrań KA, pewnie z lat 2002-3, więc miałem podobne wyobrażenia jak uprzednio — stylistyka tegoż tak wżarła mi się w mózg, że wystarczyło parę minut, bym odszyfrował te skomplikowane układy chwytów, które tam były i które należy nagrać ponownie do perkusji. Nawet nie było dużo powtórek, bo numer prosty, nietechniczny i wprost gotowy do gry, ale ma drive, ma ulubioną przeze mnie przekładankę transową z solówką i
wściekłe zakończenie. Miło było.
***
A w zeszłym tygodniu przechodzimy sobie na zielonym świetle do pracy, a jeden typ, nie dość, że już stał na zebrze, to jak przechodziliśmy mu przed wozem, to ruszył. Byłby nas przejechał, gdyby Pyszczku nie zatrzymało go swoimi dłońmi!

Brak komentarzy: