czwartek, 10 września 2009

i co, znowu przegrali?

środa, 9 września
To, co lubi każdy polski kibic: mecze o wszystko.
Człowiek wrócił i od razu tyle emocji!

Na dłuższe podsumowania będzie jeszcze czas. Na wstępie można powiedzieć, że Portugalczycy są na tyle mili, że osoba z mizernym metr 72 może poczuć się naprawdę wysoka.
W swoim zapale lingwistycznym przeczytałem w codziennej portugalskiej gazecie sportowej ("Record", mają też jeszcze "Abola"), że Wasilewski miał bardzo poważną kontuzję, która może nawet zakończyć jego karierę obrońcy.
Ogólnie mieliśmy sporo radości z językiem portugalskim, po prostu zamiast hiszpańskiego "s" mówiliśmy "sz", co oczywiście nie oddaje całej prawdy, ale co chcieliśmy — to uzyskaliśmy.

Wbrew strasznym opowieściom "przemysł turystyczny" rejonu Algarve jest raczej odpowiednikiem miłych wakacji w towarzystwie dla emerytów i rencistów, w małym stopniu przypomina najazdy młodocianych rozwydrzonych angoli i szwabów na costa brava.
Większość centrów miast można swobodnie obejść w kilka godzin.

Absolutnie szałowe są wycieczki statkiem "za miasto" na piaszczyste łachy nazywane wyspami, które zapewniają inny rodzaj dostępu do fantastycznie czystego oceanu. Już nie mówiąc o tym, że przechodząc mostem nad rzeką, po której pływają stateczki, motorówki i skutery formalnie widać ryby duże, małe.
W miejscowości turystycznej, będącej "skupiskiem wysokościowców", zaraz obok obszernych "zestawów leżakowych" rozstawiła się cała flotylla łódek rybackich, które naturalnie wyruszają na połowy.
Przez niemal całe Algarve przebiega jedna linia kolejowa z dogodnymi połączeniami i jest ich zdecydowanie więcej niż między Gdańskiem i Warszawą.

Zaś Sewilla, ach Sewilla — połączenie szyku Mediolanu, monumentalności Barcelony i plątaniny wąskich uliczek, w których można się przechadzać godzinami.
Osławione 43 stopnie C, które wydawały się temperaturą nie do życia, okazały się raczej czymś, z czym (niemal) mieliśmy do czynienia na codzień, podążając piechotą w okolicach sjesty.
Nie wiem, czy podróże kształcą, na pewno można pić dużo piwa, porto i cydru nie upijając się i bez uciążliwych dolegliwości następnego dnia.
Nie trzeba zmywać naczyń.
Można czytać dużo książek.
Oby mieć dużo wolnego czasu w ciepłym kraju, w którym nikt nie zawraca ci głowy.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Welcome back!