piątek, 30 stycznia 2009

moonraker

weekend trochę pospieszny, trochę nie
miał może przyjść Jerzy, ale nie przyszedł
miałem robotę z pracy, ale uwinąłem się w kawałek soboty i niedzielę rano (dzięki Skarbie również)
w sobotę przed południem zrobiłem podkłady do live Wojtasa — wywaliłem wiekszość gitar i wokali, tam gdzie gram na basie, wywaliłem też bas; zdublowałem perkusję (i czasem bas), zmasakrowałem kompresorem, dzięki czemu perkusja jest na przedzie, wyraźna, powinno się do niej dobrze grać
oglądaliśmy "Panią Zemstę", ale trochę nas wynudziła, nie ten ciężar gatunkowy, pod koniec filmu trochę się ruszyło, ale ogólnie przekombinowana opowieść, jakby chciał za bardzo Tarantino pojechać

zaś w nocy z soboty na niedzielę (nie oglądałem w nocy, nie) był rewelacyjny pojedynek Shane'a Mosleya z Antonio Margarito — murzyn wykończył meksykola w sposób widowiskowy, bezwględny i dobitny, znakomicie się to ogląda (widziałem już 2 i pół raza)

wieczorem Skarbie oglądało film w tv, ja zaś podskoczyłem z okładkami do obu bandów: poszły w ruch nadruki na cd, i okładki tylne (1/2), jeszcze coś trzeba będzie na rozkładówki wymyśleć

w poniedziałek zjawił się Piotr, pokazałem kilka zdjęć z Barcelonypoopowiadaliśmy jakieś historie, puszczałem mu trochę muzyki, ale chyba nie do końca rozumiał co mu puszczam
na chwilę po płytę do miasta chaos hydra wpadł Tomek
wieczorem "Moonraker" — chyba jednak mój faworyt, muzyka, tonacja, naładowanie nieprawdopodobieństw, wszystko na mega
Gregor Samsa — Over Air (2009)
na Gregor Samsę zwróciłem uwagę z płyt Tomka, teraz słucham nowego i to jest wielkie

ciekawy tekst w artykule:
http://www.rp.pl/artykul/12,255234_Niedbalstwo_jest_sztuka_.html

"W tych mistrzostwach dla Chorwatów liczy się tylko złoto. Zainwestowali w nie ogromne pieniądze. Sześć z siedmiu obiektów zbudowali od podstaw, ściągnęli do miejscowych klubów największe gwiazdy, z Baliciem na czele. Nie przegrali jeszcze meczu w turnieju. I żadnej reprezentacji nie boją się tak jak polskiej".

wtorek (27.01) był niezwykły pod względem piłki ręcznej w naszym kraju

my na próbie zmagaliśmy się z decyzjami, gdzie, co, za ile, u kogo nagrywać; Nicolas mnie ciśnie, aby nagrał wokal jeszcze raz u tego jukatana, co moim zdaniem jest zbędne, bo (teraz jak mam już przykład) wiem na pewno, że moja koncepcja szeptanego jest słuszna, więc po co się kłócić, skoro nasze cele są rozbieżne
trochę się bałem usłyszeć "św. granat z Antochii na rzecz porozumienia palestyńsko-izraelskiego", ale okazało się, że mój wokal brzmi jak mój wokal, jedną linijkę zaśpiewałem niewyraźnie, ale to był ten drugi raz, kiedy "miałem w to włożyć więcej ekspresji"; i generalnie pasuje do numeru — tyle, że trza jak jeszcze mniej głośnego głosu, tylko sam, szept, szept
natomiast ogólnie rozczarowało mnie brzmnienie ze studia — ot, nagrane; słuchać, ze perkusja stoi tam w rogu, gitary bez żadnych panoram, jedna w lewym kanale, druga w prawym (nawet na solówce!), zmiksowane jak dla starej ciotki, wokal z przodu, potem perkusja i bas, gitary w tle
ale chyba już się powoli przyzwyczajam, że tak starodziadowsko gramy, bo jak posłuchałem sobie Von Bondies "It Came From Japan" (2001 rok) (co było pierwowzorem "vete"), to energia tego nagrania poraża, zaś nasze dynamicznie i realizacyjnie siedzi głęboko w ....., no dobra, w latach 90.
i zdaje się, że nasze postrzeganie jest różne, ale na innych poziomach, bo Nicolas mówi, że nasze jest bardziej popowe

w środę robiliśmy próbę z Wojtasem — powolutku ogarniamy materiał, choć nie mogłem się wstrzelić z brzmieniem gitary, w ogóle jakoś za głośno było tło w stosunku do reszty, i wokale czasem sprzeągały, natomiast zrobiliśmy bardzo dobry pomysł na "super soul" no a Paweł (akurat był i postukał chwilkę) — mimo że mówi, że nie ćwiczy i brakuje mu pomysłów (takie to są problemy) — perkusistą jest wypasionym

Brak komentarzy: