środa, 14 stycznia 2009

hej, hej, tu nba

w piątek (09.01.09) (okejowa data) miałem ogladać mecz nba, ale skończyło się na "Grze" z M. Douglasem oraz S. Pennem w tv (aktorka: Deborah Kara Unger), wobec tego nba ogladałem w niedzielę i poniedziałek (super zrealizowany filmik o ostatnim play-off MJ oraz kilka dokumentów: o Reggie Millerze i cos tam jeszcze) Davida Finchera (ten od 7)
sobotę przedpołudniem przepracowałem z malkmusem na kolumnach — chyba wszystko wyszło poprawnie, ale już zacząłem przemyśliwać ultra-miks mojego pomysłu, co by bardziej uszczuplić gitary i zrobić bardziej disko i do przodu
więc jak zacząłem z basem i perką, to tak się zapaliłem, że po wieczornym filmie (Taking Pelham 1, 2, 3) zasiadłem do roboty aż nie skończyłem ok. 1:30 (i tak by mi to nie dało spać) (zresztą podstawowy rytm kołysał mi się w głowie przez całą noc)
w niedzielę tylko upewniłem się, że miks wyszedł czadersko i już poszło do odsłuchu kolegom (grunt Johny'emu się podobało = zrobiłem poprawnie główną wersję), wieczorem oglądaliśmy "HP i czara ognia" w wersji angielsko-hiszpańskiej, ale wersja od Luisa oczywiście była koszmarnej jakości prosto z kina (co jest szczególnie zaskakujące, gdyż ma stronę główną, jak w klasycznej płycie dvd

w sobotę przyszła odwilż i było marnie (w tygodniu znowu mrozi i zrobił się niebezpieczny lód)

w niedzielę ponownie wybraliśmy się z Drabentami na łyżwy; z niepokojem oczekiwałem pierwszego upadku, ale pierwszy był nie z mojej winy z wyraźną podcinką, i tak już wychamowywałem, więc bez problemów, drugi raz zaliczyłem glebę oczywiście zahaczywszy dziobem, ale poleciałem jakoś zgrabnie, że nie poczułem, wstałem na łyżwy i dalej jazda; np. Skarbie dwa razy zaliczyło to samo kolano i teraz ma już trzy kolana, w tym dwa naturalne; był tłok, ale jeździło mi się lepiej, nawet już w pozycji niemal wyprostowanej


+ remanent


Aniston dostałem od Skarbie — Jennifer zawsze pozostanie tą z przyjaciół i byłą żoną Pitta, aktoreczka z niej niewybitna, raczej


Brak komentarzy: